Reklama

"Kobieta na Marsie, mężczyzna na Wenus": WYWIAD Z PASCALE POUZADOUX - scenarzystką i reżyserką

Dlaczego chciała Pani zekranizować książkę Alix Girod de L'Ain?

Temat i nastój tej książki od razu mi się spodobały. Rozmyślałam już wcześniej nad pewnym projektem filmowym o parze małżeńskiej - który nakręcę później - i wahałam się między dwoma bardzo różnymi filmami na podobny temat. Postanowiłam zmienić plany, żeby nie stracić okazji pracowania nad tą wspaniałą historią z Fidélité Films.

Książka opowiada o kochającej się parze małżeńskiej, która chce wybrnąć z impasu, w jakim znalazł się ich związek. Mężczyzna i kobieta postawią wszystko na głowie, żeby uratować związek i rodzinę. To jest temat odmienny od tych wszystkich historii o miłości, która się kończy lub umiera. Ta historia, aż się prosi o dalszy ciąg.

Reklama

W momencie ekranizacji książki byłam po długim okresie pisania i nie chciałam tworzyć tego scenariusza sama. Przedstawiono mi Grégoire'a Vignerona

- współscenarzystę filmów Laurenta Tirarda, Mikołajek, Zakochany Molier i Zdrady, kłamstwa i coś więcej. I razem pracowaliśmy przez rok. Grégoire jest równie dokładny, jak i wymagający, więc w pracy uzupełnialiśmy się w pełni. Mam tendencję do wpadania na różne pomysły, kreuję różne światy, identyfikuję różne potrzeby - lecz czasem mam problem z dokonaniem selekcji. Toteż we współpracy z Grégoire'em ja dużo mówiłam, a on dużo pisał!

Czy praca z mężczyzną zmieniła pani wizję?

Ponieważ byłam do tej pory przyzwyczajona do pracy ze scenarzystkami, na początku chciałam pisać z kobietą, ale Marc i Olivier zasugerowali mi, żebym jednak spróbowała współpracy z mężczyzną. Dzięki temu każdy będzie odgrywał swoją rolę. W rzeczywistości, ze mną i Grégoire'em stało się podczas pisania to samo co w naszej fabule. Ja podkreślałam moją męską stronę, a on swoją, kobiecą. Od samego początku, w filmie, wszystko opiera się na zamianie ról. Tło łączy się z formą i nasza współpraca okazała się bardzo owocna.

Ten film opisuje mężczyznę i kobietę grając na stereotypach, aby móc lepiej je pokonać. Czy wykonała pani jakieś badania antropologiczne czy też pracowała pani w sposób instynktowny?

Długo myśleliśmy z Grégoire'em jak wytyczyć jasną drogę postępowania, zwłaszcza przy komorniku, człowieku, który spędza czas obserwując pary. Musieliśmy rozpocząć od definicji mężczyzna/kobieta, którą można by było zamienić, ale nie generalizując, czy obraźliwie upraszczając. Wychowana w bardzo pozytywnym duchu miłości absolutnej, postanowiłam zdać się na mój instynkt. Na początku historii miłosnej kobiety są bardziej romantyczne. Nawet jeśli mężczyźni też są w stanie tacy być, to jednak jest u nich coś bardziej fizycznego, w sumie prostszego, co od razu działa na przykład przy podrywaniu. "Romantyczność" miała więc określać kobietę, bogatszą wewnętrznie i bardziej złożoną, a "wola podboju i prostota" mężczyznę.

Z biegiem fabuły filmu, postać Dany'ego zrozumie romantyczną stronę kobiet, a postać Sophie wykaże się wolą podboju, lecz na własnych warunkach. Podsumowując, chciałam pozostać pozytywnie nastawiona i zrobić film o wielkiej miłości, z postaciami, które na chwilę zamieniają się rolami, życiami, żeby móc odżyć

i odkryć.

Czy dodała Pani sceny, których nie ma w książce?

Książka jest wspaniała, bardzo śmieszna, napisana z wielką werwą. Zatrzymaliśmy nastrój Alix i zbudowaliśmy scenariusz nadając mu ciała. Inspirowaliśmy się również niektórymi scenami - jak np. gdy Sophie w restauracji je jak mężczyzna, czy jej pomysł, by rozwinąć firmę zatrudniając modelki - ale bardziej je urealniliśmy. Grégoire stworzył szkielet scenariusza używając prawdziwych zachowań, po to by wszystko było autentyczne.

Czy tworzy Pani swój świat wizualny już podczas pisania? Czy ma go Pani instynktownie przed oczami?

Ten świat wizualny jest we mnie i mogę jedynie go wykorzystać. Chciałam tworzyć filmy, żeby wydostać się ze świata realnego. Od zawsze postrzegam życie poprzez bardziej poetyczny i komiczny filtr niż jest to w rzeczywistości. Wszystko co filmuję, pochodzi z mojej wyobraźni i mój scenograf Philippe Chiffre od razu zrozumiał, że ten film ma być impresjonistyczny, będzie stwarzał wrażenie rzeczywistości, a jednak nie będzie rzeczywisty.

A więc kształty i kolory musiały być kontrolowane i opanowane, nie pozostawiając nic przypadkowi, żeby stworzyć inną, lecz spójną rzeczywistość. Staram się za bardzo o tym nie myśleć na etapie pisania, ponieważ nie można wszystkiego zapisać. Trzeba najpierw nadać ton i energię.

Jak może pani zdefiniować swój styl wizualny?

Lubię piękno i estetykę. Mój ojciec, fotograf, pokazywał mi filmy Sergio Leone dla ich kadrów, a Charliego Chaplina dla emocji i śmiechu. Moja matka, nauczycielka francuskiego, opowiadała mi o wielkich pisarzach. Na swój sposób moja siostra też ma na mnie wpływ. Żyje we Włoszech, w kraju, gdzie wszystko jest piękne!

Gdybym musiała zdefiniować mój styl, nazwałabym go strukturalnym, estetycznym ale nie estetyzującym. Chcę wydostać się z rzeczywistości z dużą dawką kolorów, żeby nadać jej życia i radości. Sprowadziłam z Quebeku wspaniałego operatora, Pierre'a Gilla, aby mieć ten stylizowany świat, nie do końca rzeczywisty. Składam hołd jego wrażliwości, która pozwoliła mu dotrzeć do sedna moich zmysłów.

Z Philippem Chiffre'em, scenografem, tworzą uderzeniowy duet - światło i dekoracje

- i z entuzjazmem dali się ponieść fabule.

Dlaczego wybrała Pani Sophie Marceau i Dany'ego Boona?

Jeszcze przed napisaniem scenariusza, producenci i ja natychmiast pomyśleliśmy o Sophie. Nie znałam jej, ale obie jesteśmy w tym samym wieku i widziałam, jak rozkwita z filmu na film od czasów mojej młodości, by stać się dzisiaj wielką aktorką. Jest idealna do roli Ariane; czarująca, kipiąca radością, a zarazem ma w sobie coś z mamusi. Jest to osobowość żywa i śmieszna. Miałam wielką ochotę nakręcić z nią komedię. Dwa tygodnie po otrzymaniu scenariusza wyraziła zgodę, a ja długo nie mogłam uwierzyć, że naprawdę będę miała to szczęście i Sophie zagra w moim filmie!

Nasze kolejne pytanie brzmiało: za kogo ją wydamy? Braliśmy pod uwagę kilku aktorów, lecz Dany Boon od początku jawił się jako interesujący wybór. Wielu mężczyzn nadawało się, aby zagrać rolę męża Sophie, lecz w większości przypadków ich małżeństwo mogłoby szybko stać się przewidywalne. Dany ma doskonałe warunki aktorskie, a zarazem nie jest sztuczny. Ta rola jest dość odległa od tych, które grał przedtem, lecz niespecjalnie od jego własnej natury. Dany ma w sobie elegancję, męskość, urok, które były tak potrzebne do tej roli. Wysłaliśmy mu scenariusz i zgodził się po trzech dniach. Zachwycił się pomysłem, że będzie mężem Sophie Marceau.

W którym momencie zobaczyła ich Pani razem w akcji?

Ponieważ oboje są bardzo zajęci, na początku spotkaliśmy się z nimi osobno. Przygotowałam dossier wizualne, ze zdjęciami Dany'ego pozującego w garniturze, obok zdjęć Sophie. Wystarczył rzut oka na te zdjęcia; poczuliśmy, że świetnie ze sobą funkcjonują i zarazem wyłania się coś nieoczekiwanego. To para, która przyciąga, choćby dlatego, że jest grana przez ulubioną aktorkę i ulubionego aktora Francuzów. Ich połączenie jest kuszące i oboje mają za sobą wiarygodność artystyczną i uwielbienie widzów. Sophie i Dany angażują się wyłącznie w takie projekty, do których są przekonani. Widzowie o tym wiedzą.

Dopiero miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć udało nam się zorganizować wspólną kolację. Jak tylko przekroczyli próg, byłam pewna, że ta para spełni swoje zadanie. Od razu połączyło ich wzajemne porozumienie. To było magiczne! Dany był zachwycony Sophie, a ona była urzeczona jego umysłem. Łączył ich wzajemny szacunek i poczucie humoru. Przy Danym, Sophie miała jeszcze więcej fantazji. Dwa tygodnie później, u Dany'ego, zrobiliśmy czytanie o północy, po wspaniałej kolacji ugotowanej przez jego żonę i wtedy doznałam mojego drugiego pozytywnego szoku: słuchając tej dwójki wielkich profesjonalistów, ujrzałam mój film! Dany, dokładny i zabawny, czytał prosto, trzeźwo. Sophie była prawdziwa i twórcza. Tworzyli jedność.

Pani film często zamienia zachowania męskie i kobiece. Czy rozmawiała Pani na ten temat ze swoimi aktorami?

Po przeczytaniu scenariusza, Sophie i Dany doskonale zrozumieli losy swoich bohaterów. Sądzę, że ze swojej strony też się nad nimi zastanawiali. Jakby nie było, w momencie nagrywania byli doskonale przygotowani i konkretni. Odbyłam również kilka rozmów z Sophie i jej pytania pozwoliły mi dokonać paru poprawek. Jeśli chodzi o Dany'ego, to tak dobrze zrozumiał swojego bohatera, że sam pracował nad jego zachowaniami. Oboje byli bardzo samodzielni, a zarazem respektowali tekst i moje intencje co do przecinka, co z kolei dla mnie było bardzo ważne.

Jak wybrała Pani pozostałych aktorów?

Paradoksalnie, to Alix zasugerowała mi Antoine'a Duléry do roli komornika. Jest obecny we wszystkich moich filmach, jak talizman przynoszący szczęście. On również gra swoją postać, podkreślając mocno męskie cechy. Emanuje z niego dużo energii. Tworzy, pozostając prawdziwym.

Do roli mamy Sophie prawie od razu pomyśleliśmy o Anny Duperey. Uważam zresztą, że jest pewne podobieństwo między nimi, opierające się bardziej na pędzie życiowym i pięknej osobowości, niż na jakiejś konkretnej cesze fizycznej. Anny, która bardzo lubi Sophie, od razu się zgodziła. Rolandowi Giraud bardzo spodobał się scenariusz i zgodził się zagrać tego mężczyznę, który pomimo pozorów, okazuje się wrażliwy i czuły. Roland to wirtuoz komedii.

Juliette Arnaud również była pewniakiem ze względu na jej żywą osobowość i fizyczny kontrast z Sophie. Na castingu była śmieszna i głęboka zarazem.

Czy pamięta Pani pierwszą nakręconą scenę?

Jak wszystkie filmy świata, ten również był kręcony totalnie nie po kolei. Ale jako że jestem przesądna, zażądałam, by pierwsza kręcona scena była równocześnie pierwszą sceną filmu. Zaczęliśmy więc od planu, który pokazuje dach, zanim zanurkowaliśmy ku łóżku ustawionemu na samym środku szkolnego podwórka. Ten kadr pozwala nam zanurzyć się w bajce o dorosłej kobiecie, która ma takie same problemy ze wstawaniem jak mała dziewczynka, jaką kiedyś była. To plan technicznie złożony, z fałszywym dachem i ruchem wysięgnika z kamerą na wózku. To był wyczyn, ale to był mój własny mały kadr!

Pierwsza scena między Sophie a Danym, to ta, kiedy ona opuszcza dom, a on łapie ją przy furtce ogrodowej i zgadza się na pomysł zamiany ról. Byliśmy od razu w samym sednie tematu.

Czy w niektórych scenach pojawiły się nieprzewidziane elementy?

Aktorzy cały czas zaskakiwali mnie swoim talentem i pomysłowością. Byłam naprzeciw dwóch Ferrari! Sophie spontanicznie wyraziła wszystkie emocje, o które ją poprosiłam. Pokazuje wiele matczynej czułości i pobłażliwości wobec dzieci. Często sama proponowała również wyjątkowo odważne rzeczy, jak na komedię.

Dany wniósł bardzo dużo niuansów i trzeźwości myślenia. Wiedziałam, że jest zabawny i elegancki, lecz pokazał też wielką subtelność. W scenach kolacji z komornikiem, widziałam jak zmienia spojrzenie, przechodzi od podłości do humoru i akceptacji sytuacji z finezją Stadivariusa. Sophie i on reagowali na siebie w niesamowity sposób.

Czy opowiadanie tej historii zmusiło Panią do zdefiniowania na nowo miejsca jakie mężczyźni i kobiety zajmują w życiu?

Jestem mężatką od piętnastu lat, mam dwójkę dzieci i przeszłam wszystko to co przechodzi Ariane. Zresztą to między innymi z tego powodu, Marc i Olivier przyszli z tym właśnie do mnie. Praca nad filmem, opowiadanie tej historii popchnęło mnie do przodu, zwłaszcza jeśli chodzi o pobłażliwość wobec mężczyzn. To osobista droga, którą już rozpoczęłam, gdy poznałam fantastycznego mężczyznę i po tym jak pojawili się moi dwaj synowie. Mój pierwszy film był poszukiwaniem Księcia z Bajki, a ten jest trochę jakby dalszym ciągiem. Nauczył mnie, że mężczyzna może być kochany za swoją kobiecą stronę i że wady mogą też być zaletami. Zawsze mówię, że u faceta trzeba brać pod uwagę, co nam daje, a nie to, czego nam nie daje. Dla mnie role są zamienne i ta ustawiczna zamiana jest piękna. Nie można być tym samym, trzeba zmieniać się, akceptować część tej drugiej osoby, która jest w nas. Na przykłąd podczas kręcenia poprosiłam mojego męża, by zajął się naszymi synami. Nawet jeśli był wspomagany przez nianię, to jednak dał radę! Ten film pozwolił mi odkryć na nowo mojego towarzysza życia.

Z czego jest Pani dziś najbardziej zadowolona w tej przygodzie?

Jestem wyjątkowo zadowolona, że nakręciłam film, który łączy śmiech i emocje. Mój pierwszy film był tylko zabawny i chciałam, by ten był dojrzały, zabawny i wzruszający. Praca z Sophie i Danym pozwoliła mi dorosnąć i dojrzeć. Przeżyłam bardzo wzbogacające doświadczenie. Wiele mnie nauczyło, również dzięki wyjątkowym producentom, którzy dali mi wolną rękę.

Co ma pani nadzieję dać widzom?

Chciałbym rozśmieszyć widzów i dać im marzenie, szczęście, a zwłaszcza nadzieję w miłości. Miłość ma w sobie siłę, której mocy nawet nie podejrzewamy i trzeba o nią walczyć. O tym też mówi ten film!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kobieta na Marsie, mężczyzna na Wenus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy