"Kiedy dzwoni nieznajomy": KOMPLETOWANIE ZESPOŁU
Kiedy już wiadomo było, kto będzie nadzorował prace przy filmie od strony producenckiej, przyszła kolej na zastanowienie się, komu zostanie powierzone zadanie napisania scenariusza do filmu. Jake Wade Wall był właśnie w drodze na tygodniowy wypoczynek w oddalonym domku w Newadzie, kiedy otrzymał telefon od swojego agenta z informacją, że nadarza się wyjątkowa okazja napisania tekstu scenariusza do remake’u “Kiedy dzwoni nieznajomy”.
Jak wspomina Wall: „Tyle, co pamiętałem z oryginalnego filmu to było przede wszystkim uczucie grozy, obraz samotnej niani w domu, z dzieciakami pod opieką oraz przerażające telefony, powtarzające się z zagadkową częstotliwością. To robiło wrażenie! Kiedy dojechałem już na miejsce do domu mojej siostry, natychmiast udałem się do wypożyczalni wideo, żeby jeszcze raz odświeżyć sobie te obrazy. Kiedy oglądałem kasetę zdałem sobie sprawę, że to, co utkwiło w mojej pamięci to tak naprawdę pierwsza część filmu, naładowana napięciem do granic możliwości. Później już, kiedy zostałem sam w dużym domu mojej siostry, prawie każdy szelest przyprawiał mnie o szybsze bicie serca – stąpanie po skrzypiącej posadzce, włączająca się i wyłączająca za chwilę lodówka, no i to wycie wiatru... Za każdym razem omal nie podskakiwałem do góry, nie mówiąc już o pójściu do innego pokoju po szklankę wody. Byłem naprawdę przerażony!”
Wyprawa Jake’a zakończyła się na szczęście bez większych perypetii i jak zwykle okazało się, że strach ma wielkie oczy. Po powrocie miał jednak ukształtowaną wizję nowego scenariusza filmu i gotów był na spotkanie ze Screen Gems. Pomysł Jake’a polegał na skróceniu oryginalnego filmu do tych kilku pierwszych elektryzujących scen – samotna młoda dziewczyna w dużym domu i przekształcenia tej właśnie części w pełnometrażowy obraz. Pomysł chwycił, a Jake otrzymał zlecenie na napisanie scenariusza.
“Ciągle przypominałem sobie ten epizod, kiedy przez cały tydzień pozostawałem sam na odludziu w domu mojej siostry, gdzie wszystko, nawet najmniejsze szczegóły wydawały się przerażające i właściwe zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie potrzeba nam uzbrojonego w ociekający krwią nóż faceta goniącego po domu dziewczynę żeby tak naprawdę siedzieć przed ekranem ze ściśniętym gardłem. To, co nas faktycznie przeraża, to oczekiwanie czegoś niewiadomego i niebezpiecznego, wyobrażenia o tym, co może się wydarzyć zakorzenione w naszej własnej wyobraźni. Wszystko, co możemy sobie wyobrazić jest z całą pewnością bardziej przerażające niż siekiera, czy też jakiś psychopata trzymający w rękach ociekającą krwią głowę swojej ofiary. W taki właśnie sposób zainspirował mnie Hitchcock. Jeśli pamięta się scenę pod prysznicem z „Psychozy”, w której tak naprawdę widz widzi strużkę krwi i przerażenie na twarzy dziewczyny, to jest to obraz o wiele bardziej przemawiający do wyobraźni i przejmujący niż fotograficzna rejestracja wydarzeń. „Kiedy dzwoni nieznajomy” miał w założeniu być takim właśnie filmem.”
Kolejnym zadaniem producenckim było znalezienie do projektu reżysera, którego wizja artystyczna byłaby zbieżna z oczekiwaniami reszty zespołu filmowców. Simon West okazał się właśnie być tą odpowiednią osobą. Reżyser, który ma na swoim koncie takie duże produkcje jak “Lot skazańców” /Con Air/ i “Lara Croft: Tomb Raider” znany jest ze swoich umiejętności przenoszenia na ekran zarówno atmosfery niepewności, tworzenia suspensu, jak i dużego emocjonalnego ładunku obrazu. Producentowi Johnowi Davisowi bardzo przypadł do gustu wizualny styl jaki reżyser zaprezentował w swoich poprzednich pracach, w szczególności zaś w filmach reklamowych nakręconych w Anglii. Uznał zatem, że będzie to odpowiednia osoba, która stanie za reżyserskim sterem jego najnowszej produkcji.
Kiedy w ręce Simona po raz pierwszy trafił tekst scenariusza, spodobał mu się pomysł przedstawienia akcji zamkniętej w jednym miejscu – górskim domu na odludziu. Wiele z dużych filmów akcji oraz obrazów dramatycznych, które wyreżyserował w ostatnim czasie rozgrywały się w dzikiej scenerii dżungli, czy też pustynnych odludzi, przy założeniu co najmniej 100 dni produkcji za każdym razem. Jeśli chodzi o „Kiedy dzwoni nieznajomy” Simon dostrzegł w tym projekcie szansę na pokazanie swoich możliwości w nieco inny sposób. Jak mówi: “Ten projekt wydawał się dużo bardziej wyszukany pod względem artystycznym niż filmy akcji, z którymi miałem wcześniej do czynienia. Jest w nim tak naprawdę niewiele elementów, nad którymi trzeba było bardzo wnikliwie i szczegółowo popracować. Ten rodzaj zadania reżyserskiego wydał mi się bardzo ciekawy, stąd też nie zastanawiałem się długo, kiedy zaproponowano mi pracę przy filmie.”
Jak sam dodaje: “Nie jestem wielkim fanem filmów z gatunku horroru, ale muszę przyznać, że uwielbiam thrillery, a to jest właśnie czystej wody thriller. Tego rodzaju filmy są inteligentne i błyskotliwe, dają jednocześnie reżyserom możliwość manipulowania widownią w bardzo subtelny sposób, a nie jak w przypadku horrorów serwując przerażenie gotowe na talerzu. Bardzo podoba mi się to, że historia przedstawiona na ekranie jest tak realna. Na miejscu filmowej Jill mógłby przecież znaleźć się każdy. Wielu z nas doświadczyło w swoim życiu czegoś na kształt wydarzeń przedstawionych w filmie – samotne wieczory w pustym domu, dziwne odgłosy dochodzące nie wiadomo skąd. Zwykle to nasza wyobraźnia płata nam figle i zmusza do tworzenia wyolbrzymionych obrazów. A jednak taka sytuacja może przydarzyć się każdemu. Naszym zadaniem było przedstawienie całej akcji w sposób jak najbardziej realny, ale jednocześnie niedopowiedziany. Zakładaliśmy, że resztę ‘pracy twórczej’ wykona wyobraźnia każdego z widzów.”