Reklama

"Istota": POTWÓR W TYPIE FRANKENSTEINA

"Myślę, że jest to jeden z najbardziej wiekopomnych potworów w typie Frankensteina w historii filmu." - Guillermo del Toro, producent wykonawczy Istoty.

"Myślę, że jest to jeden z najbardziej wiekopomnych potworów w typie Frankensteina w historii filmu." - Guillermo del Toro, producent wykonawczy Istoty.

Tradycyjnie gatunek science fiction umieszcza naukowców na pozycji tych, którzy rozwiązują problemy, w roli naprawiających. W Istocie przez swoje działania stają się oni przyczyną rzezi. Dren, dzieło Clive'a i Elsy, wytwór ich ambicji, by pchnąć naprzód technologię przez pomieszanie ludzkiego i zwierzęcego DNA i stworzyć coś, co może stać się krokiem naprzód na drabinie ewolucji - sama ma w sobie anielską, pierwotną czystość. Nie jest ani potworem, ani też drapieżnikiem, lecz cierpi z powodu surowych instynktów i emocji: miłości, zazdrości i radości, które w sposób nieunikniony czynią z niej postać tragiczną. "Na powierzchni przesłanie dotyczy tego, co dzieje się, gdy igramy z genetyką, ale na głębszym poziomie przekaz mówi o odpowiedzialności za rzeczy, które robimy," mówi Natali.

Reklama

To wielka odpowiedzialność sprowadzić nową istotę do świata science fiction, a Dren ("nerd" czytane od tyłu) nie jest wyjątkiem. Natali musiał stawić czoła swojemu własnemu przekonaniu, że po Obcym H.R. Gigera następne filmowe stwory będą odbierane jako wtórne. Chciał ukształtować coś świeżego, wizualnie i koncepcyjnie. Jego podejście opierało się raczej na ujmowaniu niż dodawaniu. "Większość potworów obejmuje człowieka plus rozszerzenia - wyjaśnia Natali. - Całe nasze podejście, dzięki Bobowi Munroe z C.O.R.E. i Howardowi Bergerowi z KNB FX Group, polegało właściwie na tym, by odjąć różne elementy."

Inspiracja do stworzenia postaci Dren to fuzja nauki i chimery z greckiej mitologii, będącej lwem w przedniej części, kozicą pośrodku ciała, a z tyłu smokiem. Nieoczekiwanym efektem jest jej delikatne piękno. W panteonie uwodzicielskich, żeńskich stworów filmowych Dren ma niewiele sobie równych. Sil ze Gatunku, innej kreacji Gigera, stanowi najbardziej oczywiste porównanie, ale ona jest piękna tylko w swej ludzkiej postaci przed przemianą w alienopodobnego potwora. Lista pozostałych jest krótka: T-X (lub Terminatrix) w Terminatorze 3: Bunt maszyn, Borg Queen ze Star Trek: Pierwszy kontakt, Elizabeth von Frankenstein w Narzeczonej Frankensteina, Hrabina Marya Zaleska w Córce Draculi i poprzedzająca je wszystkie mechaniczna Maria z Metropolis.

"Chciałem, żeby Dren była istotą, w której człowieczeństwie się zakochujemy," mówi Natali. Rzeczywiście, to jej urzekająca niewinność i pierwotna zmysłowość wywołuje dziwne pożądanie w Clive'ie. "To, że pociąga nas coś, co nie jest ludzkie, prowadzi nas z powrotem do syren i aniołów oraz idei więzi z czymś, co nas przerasta. W Istocie dochodzi do przekroczenia granic, gdy Clive ma stosunek seksualny z istotą, której dorastanie śledził od małego dziecka do dorosłości". Transgresywny charakter tego punktu zwrotnego nie jest niezwykły w literaturze science fiction. Uhonorowany nagrodą autor Philip José Farmer zrewolucjonizował gatunek swoim opowiadaniem The Lovers, które testowało granice tabu, włączając do fabuły wątki seksualne, dotyczące relacji między człowiekiem a nie-humanoidalnym obcym.

W przekonaniu Nataliego, horror z definicji musi gwałcić podstawowe kody moralne, "ponieważ popycha nas w rejony, w które nie jesteśmy w stanie albo boimy się skierować w realnym życiu."

Dren jest grana przez dwie aktorki. Delphine Chanéac występuje jako dorosła Dren, a Abigail Chu jako Dren-dziecko. "Chociaż przeprowadziliśmy obszerne prace badawczo-rozwojowe nad tą istotą, jej koncepcja jest tak finezyjna, że nie było możliwości ukończenia postaci Dren bez obecności Delphine i Abigail. Tego nie można narysować," mówi Natali. Inaczej niż w przypadku Golluma we Władcy pierścieni, gdzie aktor został całkowicie zastąpiony przez postać stworzoną dzięki grafice komputerowej, Dren nigdy nie miała być postacią cyfrową (co czyniło realizację Istoty praktycznie niewykonalną dziesięć lat temu). Z dramatycznego punktu widzenia byłoby niemożliwe wytworzenie z nią emocjonalnej więzi o odpowiednim nasileniu, gdyby była całkowicie sztucznym tworem.

Na początku 2007 roku Steve Hoban i Vincenzo Natali szli bulwarem Charles'a de Gaulle'a w Paryżu, zmierzając do biur Gaumonta, aby zacząć przesłuchania do roli Dren. "Zobaczyliśmy tę piękną kobietę stojącą na zewnątrz na chodniku, palącą papierosa i wykombinowaliśmy, że to musi być jedna z naszych Dren," wspomina Hoban. Kobietą była Delphine Chanéac. "Była efektowna, ale była to pierwsza spotkana osoba, przeprowadziliśmy więc przesłuchania aktorek, jednak przy każdym kolejnym przesłuchaniu Delphine stawała się dla nas wzorcem, któremu nikt nie potrafił dorównać. Delphine jest nie tylko piękna, ale też lekko androgyniczna i posiada zauważalną zdolność grania postaci w różnym wieku, od młodych dziewczyn do dorosłych kobiet. W dodatku jest silna i została swoją własną kaskaderką do tej roli."

Urodzona w Paryżu Chanéac uważa, że grana przez nią postać jest prostolinijna, ale rola okazała się skomplikowana, ponieważ poza kwestiami dramatycznymi dotyczącymi Dren, należało przywyknąć do posiadania potrójnie zginających się nóg, trzech palców, ogona i skrzydeł. Chociaż w listach dialogowych nie ma żadnej kwestii Dren, Chanéac obmyśliła swój własny język wibrujących treli i pomruków, by komunikować szeroką gamę emocji. "Dla mnie to jest opowieść o miłości. Dren chce kochać i być kochana, ale też jest trzymana na dystans, ponieważ nie jest normalna," mówi Chanéac. "Jest wrażliwa i całkowicie czysta, jak dziecko, a jednocześnie bardzo agresywna. Bardzo mi się podoba to połączenie uczuć, ponieważ trochę sama taka jestem. Granie tych emocji wymaga ogromnej koncentracji z powodu nadzwyczajnych wymagań fizycznych."

Adrien Brody postrzega fakt, że Chanéac była obecna na planie, jako luksus, ze względu na trudności, jakie wiążą się z graniem wobec nieożywionej postaci będącej wytworem efektów specjalnych. Sarah Polley zauważa, że nigdy nie grała w filmie, w którym miałaby tak bliski związek z jakimś stworem. Poza tym, że stwierdziła swoje silne przywiązanie do marionetkowej wersji Dren (poklepywała ją między ujęciami), zauważyła też: "To interesujące tworzyć relację z czymś, co nie całkiem jest człowiekiem; uwydatniają się przy tym inne części twojego własnego człowieczeństwa."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Istota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy