"Istota": GENEZA
W roku 1998 Vincenzo Natali był na fali po ogromnym sukcesie "Cube". Czuł się gotowy do pracy nad kolejnym filmem i przedstawił producentowi Steve'owi Hobanowi napisany w 1995 r. scenariusz krótkometrażowego filmu zatytułowanego "Mutants".
Zaprzyjaźnili się wcześniej, kiedy Natali pracował dla Hobana, rozrysowując kadry do "Blood & Donuts" oraz "Zdjęcia Ginger", a znajomość ta weszła na kolejny poziom zażyłości, gdy Hoban został producentem w Canadian Film Centre przy krótkometrażówce Elevated Natali'ego. Hoban, którego natura jako przedsiębiorcy filmowego ukształtowana jest na zasadach podobnych do filozofii Zen i każe mu czekać, aż właściwy projekt pojawi się we właściwym czasie, służył przyjacielską radą, ale czuł, że ta opowieść nie jest gotowa do sfilmowania.
Do roku 1999 scenariusz przekształcił się z formatu krótkometrażowego w rozbudowany, pełnometrażowy, co uwieńczone zostało zmianą tytułu na Istota; w tej formie wzbudził zainteresowanie Roberta Lantosa, który właśnie porzucił Alliance Atlantis i założył Serendipity Point Films. Istota była kandydatem na film inaugurujący ich działalność, ale wykluczył go z gry obraz "Faceci z miotłami".
Przez lata projekt czekał, głównie, zdaniem Natali'ego, z powodu tego, że koszty efektów specjalnych koniecznych dla stworzenia postaci Dren były wówczas większe niż budżet, jaki przyznano na cały film. Tak było do roku 2005, kiedy to Hoban odwiedził Natali'ego w Los Angeles, a zła passa scenariusza została w końcu przełamana. Ścieżki obydwu filmowców krzyżowały się wielokrotnie w ciągu tych lat. Pracowali w jednym zespole reżyser-producent przy realizacji filmu Wielkie nic w 2003 roku i przy tej okazji ich przyjaźń prawdziwie rozkwitła. Ale Natali poszedł swą własną drogą, by nakręcić Cypher, podczas gdy Hoban kończył trylogię Zdjęcia Ginger, jak również film krótkometrażowy Ryan w reżyserii Chrisa Landretha, który zdobył później Oscara. Obaj, z większym i mniejszym powodzeniem, próbowali szczęścia w Hollywood, aż któregoś popołudnia Natali wyrzucił z siebie: "Właściwie dlaczego nie zrobimy razem Istoty?"
"Aż do tej chwili nie byłem gotów, by włączyć się w ten projekt - mówi Hoban - ale byłem podekscytowany faktem, że będę pracować znów z Vincenzo. Przejrzeliśmy jego kontrakty z Serendipity i zdaliśmy sobie sprawę, że istnieje możliwość - czysto finansowa - by zrobić ten film. Następnie wzięliśmy poprzednie szkice scenariusza, Vincenzo usiadł nad nimi razem ze swoimi partnerami scenarzystami i tak w 2006 roku powstał nowy szkic. Miał siłę przebicia. To było jak współczesna opowieść o Frankensteinie z całą jej głębią i pozwalało zrealizować wszystkie ambicje związane z pierwotnymi inspiracjami. W tym punkcie pozyskaliśmy do projektu współscenarzystę Douga Taylora, a ja zostałem oficjalnie zaangażowany."
W końcu rozwiała się ciemna chmura powstrzymująca realizację filmu. "To, co się zmieniło, dotyczyło wyrafinowania technologii cyfrowej. W roku 2000 efekty cyfrowe, takie jak poszerzenie oczu Dren, byłyby czasochłonne i, w konsekwencji, tak kosztowne, że hamowały całe przedsięwzięcie", wyjaśnia Hoban, który był związany z technologią IMAX, zakładając i kierując działem badań i rozwoju w zakresie tworzenia i projektowania software'u do animacji komputerowej. Wyprodukował wówczas, w 2000 roku, Cybernetyczny świat 3D, który był chwalony przez krytyka Rogera Eberta jako "wybitny nie tylko ze względu na to, co pokazuje, ale z uwagi na poszerzenie całego świata animacji w 3-D, które zapowiada." "W tym czasie - mówi dalej Hoban - efekty wizualne stały się również dużo bardziej przekonujące." Stwór, którego wyobraził sobie Natali - częściowo grany przez aktora na żywo, częściowo animowany komputerowo - był z epoki "przed Gollumem", czyli przed rewolucyjną postacią z ekranizacji Władcy Pierścieni, będącą całkowicie dziełem grafiki komputerowej (stworzoną z użyciem "przechwytywania" trójwymiarowych ruchów aktora, które są następnie zapisane komputerowo, dzięki czemu mogą być zastosowane do animacji postaci wykreowanej cyfrowo).
Natali chciał, żeby to Steve Hoban był producentem jego filmu "Steve posiada wszelkie umiejętności niezbędne, by produkować filmy w rodzaju tych, które ja chcę robić, a jedną z takich umiejętności jest rozumienie efektów specjalnych i nowych technologii. Ufam mu. Jest jak druga połowa mojego mózgu. Daje mi grunt i pomaga dokonywać najlepszych wyborów. A wszystko opiera się na właściwych wyborach. Jest wspaniałym sprzymierzeńcem" - mówi Natali.