Reklama

"I Ty możesz zostać bohaterem": O PRODUKCJI

I ty możesz zostać bohaterem to opowieść dla dzieci, którą dla swoich pociech napisał Howard Jonas. Jak mówi: "Przez wiele lat opowiadałem swoim dzieciakom historię Małego. Była jedną z ich ulubionych. Uwielbiały słuchać o rodzinie, która trzyma się razem i której członkowie zawsze mogą na siebie liczyć." I dodaje: "Któregoś dnia opowiedziałem o tym w pracy. Od razu usłyszałem, że może to być świetny temat na film."

Od początku nie było żadnych sporów na temat zatrudnienia reżysera. "Od zawsze moim marzeniem było pracować z największym z wielkich - Christopherem Reeve'm, którego jestem wielkim fanem" mówi Jonas.

Reklama

Aby się do niego dostać, Jonas musiał uruchomić sieć wzajemnych znajomości i powiązań. Gdy w końcu się udało, reżyser zaprosił go do swojego domu, aby porozmawiać o projekcie.

Według Jonasa "Christopher poczuł się naprawdę blisko związany z naszą historią. Ujęła go nie tylko wytrwałość chłopca, ale przede wszystkim ogromna miłość pomiędzy rodzicami i ich dziećmi."

Jonas zostawił kopię opowieści i czekał na wiadomość od reżysera. Sądził, że podjęcie decyzji zajmie mu tydzień, może dwa. Nie przypuszczał, że jego sprawie pomoże ten, do którego historia Małego miała być skierowana - syn Reeve'a.

"Jeszcze tego samego wieczoru jego syn Will znalazł na biurku ojca moją opowieść i zaczął ją czytać. Kiedy jego matka Diana zaczęła zwoływać rodzinę na kolację, tylko on nie usiadł do stołu. Podekscytowany, podróżował wraz z moim małym bohaterem po kolejnych rozdziałach. Kiedy skończył, Dana przeczytała książeczkę mężowi. Następnego ranka dostałem od niego telefon i zgodę na współpracę" śmieje się Jonas.

Jak mówi producent Ron Tippe "Jasne było dla mnie od samego początku, że nikt inny jak tylko Christopher Reeve mógłby zrobić ten film. To historia chłopca, który nigdy się nie poddaje - a kiedy spojrzysz na życie i osiągnięcia Reeve'a szybko zrozumiesz, że taką właśnie dewizą w życiu się kierował."

Reeves rozpoczął pracę od spotkań ze scenarzystą Robertem Kurtzem. Stworzyli zarys scen i przygotowali szczegółowy zakres prac ekipy. Po śmierci Reevesa

w październiku 2004 roku do zespołu, za sprawą Janet Healy odpowiedzialnej za animację, dołączyło dwóch weteranów animacji, Colin Brady i Daniel St. Pierre.

Mówi Healy: "Pracowałam z Danielem jeszcze w Disneyu. Jego tradycyjne, trochę malarskie podejście do grafiki animacyjnej zawsze dawało świetne efekty. Naszym wspólnym dzieckiem był Tarzan. Kiedy odeszłam do DreamWorks, ściągnęłam go do pracy nad Rybkami z ferajny, bo wiedziałam, że jest najlepszy tam, gdzie potrzebne są piękne, długie ujęcia i malownicze pejzaże."

Po kilku tygodniach do zespołu dołączył trzeci reżyser, Colin Brady. Tak mówi o nim Healy: "To normalne, że przy filmach animowanych często pracuje dwóch czy nawet trzech reżyserów. Wynika to z ogromnej ilości spraw do ogarnięcia, bycia naraz

w kilku miejscach i omawianiu spraw z wieloma ludźmi niemal w jednym czasie. Była jeszcze inna kwestia: Daniel St. Pierre jest świetny w układaniu opowieści, planowaniu ujęć i wystroju kadrów. Dla zrównoważenia potrzebowaliśmy więc kogoś, kto uzupełni jego umiejętności, kogoś kto świetnie czuje się w animacji komputerowej. Jednym z moich ulubionych filmów jest Toy Story 2, a tym, kto przyczynił się do ostatecznego kształtu tego filmu był właśnie Colin Brady, nasz kandydat idealny."

Healy tak mówi o ich współpracy: "Już na pierwszym spotkaniu świetnie się dogadywali, tak więc ostatecznie mieliśmy dwóch reżyserów wyspecjalizowanych w swoich dziedzinach."

Colin Brady zgadza się z nią, że wąska specjalizacja każdego z nich znalazła świetne połączenie w projekcie I ty możesz zostać bohaterem, choć nie uważa, że byli aż tak zgodni i śmiejąc się mówi: "Byliśmy jak Lennon i Mc Cartney. To, że mieliśmy różne zdania było siłą tego filmu."

St. Pierre dodaje: "Moją mocną stroną są wizualizacje planów, szkice koncepcyjne i układy scen oraz palety kolorów. Colin specjalizuje się w animacji w jej czystej postaci. W pracy udało się nam to połączyć."

Zatrudniona przy filmie ekipa była zgodna, że należy kontynuować ideę i ducha opowieści, którą pozostawił Christopher Reeve. Dla Colina Brady praca przy filmie rozpoczętym przez Reeve'a była "prawdziwym zaszczytem."

Jak mówi Brady: "Pierwszy film, który zrobiłem w wieku ośmiu lat, był oparty właśnie na Supermanie. Byłem tak podekscytowany tym, co zobaczyłem na ekranie, że powrocie do domu ulepiłem z gliny figurki bohaterów i nakręciłem mojego `Supermana'. Tak więc, gdy w pewnym sensie historia zatoczyła koło i znów pracowałem przy filmie swego idola, byłem naprawdę poruszony."

Pomimo napiętego planu cała ekipa bardzo uważnie podchodziła do swych zadań. "Mimo upływającego czasu wciąż koncentrowaliśmy się na dosłownie każdym ujęciu", mówi St.Pierre. "Wspaniale do swojej roboty podszedł Jan Carlee. Był bardzo oszczędny w operowaniu kamerą, a mimo to udało mu się wnieść do filmu swój własny styl."

Przez większą część czasu pracą kamery sterował komputer, ale w kilku momentach praca operatora podobna była do tej na typowym planie filmów akcji. "Zbudowaliśmy plan bez ścian i sufitów, dzięki czemu mogliśmy robić ujęcia praktycznie z dowolnego miejsca. Mogliśmy też poruszać się po naszych planach bez zbędnych przestojów", wyjaśnia Carlee. "Ponieważ jest to historia z lat 40-tych, chciałem, by ruch kamery był nieco spokojniejszy, bardziej klasyczny, podobny do stylu pracy przy starych filmach. Mimo, że nasza kamera nie wariuje tak, jak przy szalonych filmach ostatnich lat, to udało nam się zachować właściwe proporcje pomiędzy kinematografią nostalgiczną i nowoczesną, przeznaczoną dla dzisiejszej widowni."

Priorytetem przy pracy z kamerą był kolor i oświetlenie. "Nasz film ma naprawdę niesamowitą paletę kolorów", mówi Janet Healy. "Każdy odcień, jakiego używamy w ujęciach jest dobrze przemyślany. Czuwał nad tym jeden z największych speców od kolorów w filmach, Sam Michlap. Na potrzeby filmu namalował całą serię obrazów przedstawiających kilka głównych scen. Są tak piękne, że wiszą teraz u nas w biurze. To niesamowite, że dzisiejsza technika pozwoliła zamienić tę głębie malarskiego spojrzenia na komputerową grafikę."

Tłumaczy Michlap: "Musieliśmy zadecydować, jakich kolorów użyjemy w poszczególnych ujęciach i jak kolory będą nawiązywać do opowiadanych przez nas historii. Wszystkie dostępne fotografie z tamtego okresu są czarno-białe - mimo to chcieliśmy, by to właśnie kolor odzwierciedlał emocje bohaterów."

Colin Brady tak opowiada o tworzeniu bohaterów: "Wiele animowanych filmów ma gadające samochody, zwierzęta czy przedmioty. Przedstawianie postaci, które nie mają dokładnego odpowiednika w naszym otoczeniu jest trochę łatwiejsze niż animowanie postaci ludzkich. Widzimy ludzi każdego dnia, spotykamy ich w życiu prywatnym i zawodowym, i gdy jako animatorzy, zrobimy coś nie tak z ludzkimi postaciami, od razu to widać", tłumaczy Brady.

"A kiedy mówiąca piłeczka otworzy swoją buzię szerzej, niż chcieliśmy, to tak naprawdę nikt tego nie zauważy, bo w realnym życiu nie ma przecież żadnego porównania. Idąc tym tropem, przestylizowaliśmy nieco postać Małego, dodając mu na przykład trochę większą głowę i uszy. Dzieci są bardzo spostrzegawcze a dzięki temu zabiegowi nie daliśmy powodu do zbyt badawczego przyglądania się i szczegółowej analizy jego wyglądu."

Szef zespołu animatorów, Peter Lepeniotis dodaje: "W pracy nad tworzeniem ruchu ciała i mimiki twarzy naszych bohaterów skorzystaliśmy z metody, stosowanej przy animowanych produkcjach filmowych od ponad 80 lat. Po prostu członkowie naszego zespołu filmowali się nawzajem. Dzięki temu lepiej wyodrębniliśmy ruch postaci i pojedynczych części ciała a szczególnie pracę mięśni twarzy, umiejscowienie zmarszczek itd."

"I ty możesz zostać bohaterem to historia wielopoziomowa", mówi St.Pierre. "To komedia. To przygoda. To opowieść o przyjaźni. To opowieść o podążaniu za marzeniami nawet wtedy, gdy wydają się niemożliwe do osiągnięcia. To także chwytająca za serce historia rodziny."

"To również historia ojca i syna, ponieważ Mały wyrusza w drogę wierząc, że pomoże ojcu odzyskać pracę", dodaje producent Ron Tippe. "Przez tysiące mil chłopak wskakuje do pociągów, przemierza pola i lasy, spotyka mnóstwo przyjaciół. To szalone kino drogi!"

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy