"Hooligans": PRODUKCJA
"Hooligans" kręcono w Londynie przez pięć tygodni, na przełomie kwietnia i maja 2004 roku. Alex Buono, współproducent, a jednocześnie operator mówi: Nie ma takiego miejsca na świecie, które oddawałoby atmosferę Londynu.
Lexi Alexander wyjaśnia: „Zawsze staram się kręcić w miejscach, o których opowiada film. To dla mnie ważne. Londyn to wspaniałe miasto, posiadające wiele dobrych drużyn piłkarskich. Mogę spokojnie powiedzieć, że to stolica angielskiego futbolu. W tym mieście znajdziecie też najwięcej ekip i są to grupy posiadające najwięcej doświadczenia w subkulturze. Wierzę też, że Brytyjczycy są narodem najbardziej rozkochanym w piłce nożnej. Miałam wrażenie, że każdy londyńczyk, z którym rozmawiałam, jest kibicem! Wejdziesz do jakiegokolwiek biura i znajdziesz tam fanów co najmniej pięciu drużyn. Zaczniesz rozmowę o sporcie w pubie, a nie skończysz jej przed upływem dwóch, trzech godzin.”
Ale jak kręcić film w sercu miasta?
„To naprawdę niesamowite doświadczenie. Było trochę przeszkód, bowiem nie wszyscy byli zainteresowani powstaniem filmu o przemocy wśród kibiców, ale sporo ludzi okazywało nam pomoc i zaufanie. Ludzie z West Ham Football Club z Upton Park byli naprawdę niesamowici, a my mieliśmy poczucie, że to prawdziwy zaszczyt zrobić film o autentycznych wydarzeniach, tak żeby stał się on niemalże zapisem prawdy o nich. Bardzo dobrze wspominam pracę z nimi.” – Lexi.
Na dodatek fani „Młotów” wydawali się bardzo przyjaźnie nastawieni do ekipy filmowej. „Byłam zaskoczona, wszyscy się spodziewali, że będą nam przez cały czas zaglądali w obiektywy i robili zadymy, ale okazało się, że dla nich istnieje tylko futbol! To było największe doświadczenie, nie liczyło się, że na planie jest Elijah Wood i Charlie Dunham: gdy zaczynał się mecz, wszyscy znikali. Moglibyśmy skierować na nich wszystkie kamery i reflektory świata, a oni zlekceważyliby to, pod warunkiem że nie przeszkadzalibyśmy w oglądaniu meczu. To było niesamowite i myślę, że scena, w której chłopcy idą na mecz, jest do bólu prawdziwa. Nawet aktorzy zatracali się w tej atmosferze, czasami zapominając, że są filmowani!”
W filmie celowo wykorzystano nieostre zdjęcia oddające prawdziwy klimat plenerów, co Alex Buono, współpracujący już wcześniej z Lexi Alexander przy takich projektach jak „Johnny Flynton“ wyjaśnia w sposób następujący: „Myślę, że możemy ten styl filmowania nazwać surowym neo-realizmem. To kierunek, w którym zmierza teraz wielu twórców filmowych, a który jest reakcją na wydarzenia z połowy lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia, kiedy to wszystko, co pojawiało się na ekranie, musiało być czyste i piękne. Dlatego kręciliśmy film, który miał odreagować tamte klimaty i być tak dokładnym odbiciem rzeczywistości, że widz powinien poczuć się, jakby był nie w kinie, ale wśród bohaterów. To był nasz cel.”
Ale jak udało się osiągnąć taki stopień realizmu? „Czytałem kolejne wersje scenariusza począwszy od pierwszych szkiców i już wtedy starałem się dostosowywać historię snutą przez Lexi – budowaną bardziej w kierunku emocjonalnym - do istniejących realiów. Gdy rozpoczęliśmy zdjęcia, starałem się jak najwierniej przełożyć jej język uczuć i to, co starała się w nim przekazać, na czysty obraz. Oczywiście chodziło o doskonałą wizualizację tych sytuacji. Lexi potrafiła doskonale oddać ducha wydarzeń opisywanych w "Hooligans". Skupiała się na powtarzających się wątkach pokazujących furię, próby jej opanowania oraz miłości i nienawiści, które były z nią nierozerwalnie połączone. Mieliśmy zatem mnóstwo mocnych uczuć do pokazania, a moja praca polegała na takim dostosowaniu scenariusza, by bezboleśnie przekształcić to, co bohaterowie czują, w realistyczne obrazy, z których potem powstał cały film.”