Reklama

"Hawana, miasto utracone": TWÓRCY MIASTA UTRACONEGO

Aktor i reżyser Andy Garcia wracał już do przeszłości i kultury swego rodzinnego kraju. Jego dobrze przyjęty dokument z 1993 roku „Cachao... Como Su Ritmo No Hay Dios” to hołd dla Israela Lopeza „Cachao”, muzycznego geniusza, który współtworzył mambo.

W wykreowaniu świata „Hawany - miasta utraconego” Garcię wspierała inna kubańska legenda – Guillermo Cabrera Infante, kubański pisarz którego krytyka porównuje do Jorge-Louisa Borgesa i Gabriela Garcii Marqueza. Tworząc scenariusz, ważną postacią, świadkiem wydarzeń uczynił... Pisarza.

Reklama

Infante to wielka postać literatury latynoamerykańskiej. Stworzył charakterystyczny rodzaj literatury – bardzo kubański, jeśli chodzi o motywy i korzenie, ale bliski europejskiemu czytelnikowi. Jego pisarstwo jest bogate w gry słowne i pastisze i parodie. Opowieści mają smak absurdu, pewną dozę fatalizmu, ale równie wiele przewrotnego humoru, porównywanego czasem do stylu braci Marx. Świat u Infante bywa odbity w krzywym zwierciadle.

Najlepiej znaną powieścią Infante jest „Tres Tristes Tigres”. Kiedy Garcia przeczytał tę powieść, wiedział, że znalazł idealnego głos, który pomoże mu wyrazić wieloletnie marzenie – realizację filmu o Kubie. Odnalazł pisarza na uchodźctwie w Londynie i tak zaczęła się szesnastoletnia podróż do „Havany - utraconego miasta”.

Infante posiada głęboką, zdobywaną przez lata wiedzę na temat kina. Bardzo często pisał o filmach, które podziwiał, w taki sam osobisty sposób, jak czyniła to Pauline Keal. Także Pisanie scenariusza nie było dla niego nowością. Wcześniej stworzył scenariusz do kultowego angielskiego filmu „Wonderwall” i pracował nad adaptacją powieści Malcolma Lowry’ego „Pod wulkanem” do wersji wyreżyserowanej potem przez Josepha Losey’a. Napisał też scenariusz do „Znikającego punktu”, filmu z 1971 roku w reżyserii Richarda C. Sarafiana.

Ostateczna wersja scenariusza do „Hawana- miasto utracone” to czysty Infante. Od początku filmu, kiedy słychać stuk klawiszy jego własnej maszyny, aż po fakt, że pisarza oglądamy też na ekranie (w tej roli Bill Murray). Infante zajął się tym, co znał jako prawdziwą Kubę, ale przetworzył we właściwy sobie sposób. Owszem, atak na pałac prezydencki Batisty naprawdę miał miejsce. Istniała też osoba na wzór której powstał Fico. Był to Martin Fox i prowadzili Tropicanę, klub nocny przypominający filmowe El Tropico. Ale fakty historyczne to tylko punkt wyjściowy dla wyobraźni Infante.

Rodzice Infante byli jednymi z założycieli Komunistycznej Partii Kuby. Ale podobnie jak wielu intelektualistów, którzy początkowo popierali rewolucję i Fidela Castro, Infante czuł się potem oszukany przez nowy reżim. Opuścił Kubę na stałe w 1966 roku. Dlatego nie dziwi, że jego opowieść rozprawia się między innymi z postacią największej ikony rewolucji: Che. Infante zmusza widzów do zrewidowania poglądów na legendę Che, tak jak kiedyś świat rozprawił się z postaciami Mao czy Stalina.

Od chwili gdy Andy Garcia dostał do rąk scenariusz Infante, zdecydował się być wierny jego zapisowi. Pozwolił jednak aktorom na swobodę improwizacji. Dustin Hoffman i Bill Murray nadali swoim rolom indywidualny charakter. Jednak ton opowieści pozostaje w stylu Infante. Kiedy Pisarz (w tej roli Bill Murray) mówi Fico: „Al mnie przysłał”, nie mamy pojęcia, kim jest Al. To typowe dla Infante. Przyjmujemy świat takim, jakim on go nam przedstawia, a on nadal potrafi zaskakiwać.

W filmie doszukać się można echa innego słynnego ekranowego właściciela klubu – Ricka z „Casablanki”. Fico, podobnie jak Rick swój klub, prowadzi El Tropico i stara się trzymać z dala od polityki. Rodzina jest dla niego najważniejsza. Ale ostatecznie polityka rozdziela go z bliskimi. Jednak w wersji Infante na końcu Fico nie może wrócić do klubu ze współczującym mu policjantem, ponieważ w jego Hawanie nie ma współczujących policjantów.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Hawana, miasto utracone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy