"Hannah Arendt": REŻYSERKA O FILMIE
Na początku bałam się spotkania z postacią Hanny Arendt. Ci, którzy ją wspominali, twierdzili, że była bardzo nieprzyjemna w kontaktach z ludźmi, ale ja zawsze staram się lubić osoby, które chcę przedstawić. Arendt była tak różna ode mnie, że zdałam sobie sprawę, że muszę spojrzeć na nią spokojnie i z rozwagą. W końcu jednak szczerze pokochałam moją bohaterkę. Im bardziej poznawałam życie Hanny Arendt, tym mniej się jej bałam. W Nowym Jorku dotarłam do wielu pisanych przez nią listów, poznałam kilkoro z jej znajomych i w końcu zdałam sobie sprawę, że była również ciepłą i towarzyską osobą. Dostrzegałam złożoność jej charakteru i właśnie to najbardziej mnie w niej fascynowało.
Jestem przekonana, że to przeznaczenie postawiło na mojej drodze Barbarę Sukową. Dzięki swojemu intelektowi i wspaniałemu wnętrzu zagrała cudownie. Przygotowując się do roli czytała, podobnie jak ja, wszystko, co napisała Arendt. Barbara była tak precyzyjna, że ufałam jej całkowicie. Bez niej w głównej roli nie zrobiłabym tego filmu. Podobnie jak sześciu innych, w których zagrała. Barbara zaczęła przygotowania do roli trzy miesiące przed rozpoczęciem zdjęć. Spędzała dużo czasu z profesorem filozofii oraz nad nauką strasznego niemieckiego akcentu Arendt. Zgodziłyśmy się, że musi być on jak najbardziej aktualny, by rola nie stała się karykaturą. Po jakimś czasie rozmawiała już swobodnie ze swoim mężem, przyjaciółmi o polityce, czy kulturze jak Hannah.
Nie myślałam nigdy o tym, by jakiś aktor zagrał Eichmanna. Wykorzystanie archiwaliów było absolutnie konieczne, ponieważ widz oglądając aktora mógłby powiedzieć: "Tak on gra świetnie" a ja chciałam by od Eichmanna płynęła prawdziwa biurokratyczna nicość. Nie mogłaby jej dać nawet najwspanialsza aktorska gra. Spotkałam się z opiniami, że Eichmann na sali sądowej sam zachowywał się jak aktor. Jednak przyglądając się licznym archiwaliom dostrzegłam raczej jego brak indywidualności. Mówiąc po niemiecku używał samych klisz językowych i frazesów. Praktycznie nie można postrzegać go jako żywej osoby, minimalnie empatycznej, wrażliwej - był do tego niezdolny.
"Filmmaker" 29 V 2013.