"Hańba": J.M.COETZEE - BEZWZGLĘDNY KRONIKARZ FRUSTRACJI
"John M. Coetzee to pisarz znany i ceniony, w swojej prozie zaś tyleż elegancki, powściągliwy, co bezwzględny dla swoich bohaterów i otaczającego ich świata.
63-letni twórca urodzony w RPA, autor niemal dwudziestu książek, powieściopisarz i eseista, od lat był wymieniany wśród najpoważniejszych pretendentów do literackiej nagrody Nobla. Można nawet powiedzieć, że Coetzee to kandydat tak idealny, że aż zbyt oczywisty: pisze po angielsku, dwukrotnie - jako jedyny pisarz w historii - był uhonorowany nagrodą The Booker Prize, czyli najbardziej prestiżowym wyróżnieniem na Wyspach Brytyjskich, jego proza ma wyraźne społeczne piętno i jest, po części, rozrachunkiem z historią RPA oraz apartheidem. I wreszcie - co w przypadku nagrody wręczanej przez Akademię Królewską po raz setny też mogło mieć znaczenie - Coetzee jest pisarzem erudytą, znakomicie obeznanym z tradycją literacką i chętnie odwołującym się do niej. Jubileuszowy Nobel przypadł zatem nie tylko uznanemu pisarzowi, ale i literaturze jako takiej.
Jeśli wczytać się w takie powieści jak "Czekając na barbarzyńców" (wyd. polskie 1982 r.) - książkę, która już na początku lat 80. ugruntowała pozycję Coetzeego jako jednego z najciekawszych pisarzy anglojęzycznych - czy jeszcze głośniejszą "Hańbę" (wyd. polskie 2001 r.) - to widać wyraźnie, że autor jest kronikarzem konfliktów i frustracji, jakie przez dziesiątki lat tliły się i wybuchały w Afryce Południowej.
W "Hańbie" z kolei kontrowersje wzbudziła drastyczna scena gwałtu, którego dopuszczają się wynędzniali czarni mieszkańcy RPA na córce głównego bohatera, profesora Davida Lurie'ego. O tym, jak wielka była siła tej literackiej sceny, świadczą choćby reakcje, jakie "Hańba", opublikowana w 1999 r., gdy ze stanowiska prezydenta RPA ustępował Nelson Mandela, budziła wśród członków południowoafrykańskiego rządu. Bali się, że książka może wyzwolić rzeczywiste konflikty wśród tych, którzy jeszcze do niedawna należeli do dwóch nieprzenikających się światów.
U Coetzeego cyrkulacja przemocy i zła jest powszechna: obejmuje zarówno białych jak i czarnych, przejawia się w cierpieniu zwierząt (ten ekologiczny wątek często pojawia się u noblisty i jest podkreślany przez znawców jego twórczości) i w niedrożności systemów politycznych. Bywało, że i sam pisarz, który na ogół stroni od życia publicznego, protestował w hipisowskich czasach przeciwko wojnie w Wietnamie, a w 1989 r. wszedł w ostry konflikt z organizatorami Kongresu Pisarzy Południowoafrykańskich, w tym z laureatką Nagrody Nobla Nadine Gordimer, gdy ci wycofali się z zaproszenia Salmana Rushdiego, obłożonego właśnie przez islamistów klątwą za Szatańskie wersety".
Mariusz Czubaj, "Wprost", 2001
"Coetzee jest dla Afryki twórcą takim jak Marquez dla Karaibów. Afryka. Znamy ją głównie z ekranów telewizyjnych, ze zdjęć fotoreporterów, z opisów odważnych dziennikarzy. Masowy horror miga nam przed oczami, nie odbierając apetytu ani snu. Przywykliśmy. Nie rozumiemy, ale może to lepiej.
Gdy J.M. Coetzee, pisarz z Kapsztadu, wtajemnicza nas w niesamowite życie ludzi RPA, czytamy jego powieści wstrząśnięci. Magiczny realizm jego prozy uruchamia naszą wyobraźnię, wrażliwość, intuicję. Nie chodzi mu tylko o fakty, o piekielny kocioł historii, polityki, władzy. Chodzi o trudne do pojęcia tajemnice dusz i ciał, ukształtowanych w określonych pejzażach, klimatach, tradycjach. Kim może stać się człowiek żyjący w południowej Afryce?
Odpowiedź, jaką daje Coetzee, jest zaskakująca: wielkim samotnikiem!".
Helena Zaworska, "Gazeta Wyborcza", 1997