Reklama

"Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów": POJEDYNEK JEDI

REALIZACJA FINAŁOWEJ WALKI NA ŚWIETLNE MIECZE BYŁA EPICKˇ PRZYGODˇ SAMA W SOBIE

W stuletniej historii kina na ekranie podziwiać można było niezliczone pojedynki między bohaterami i złoczyńcami, żadnego jednak kinomani nie oczekiwali tak, jak ostatecznego starcia Anakina Skywalkera i Obi-Wana Kenobi, który stanowi finał III części ”Gwiezdnych wojen”.

Koordynator pracy kaskaderów i mistrz szermierki Nick Gillard, który pracował przy ”Mrocznym widmie” i ”Ataku klonów”, twierdzi, że bardziej spektakularnego pojedynku na świetlne miecze widzowie dotąd nie oglądali: ”Posunęliśmy się najdalej, jak się dało” – mówi.

Reklama

Przed zaprojektowaniem choreografii tej i innych scen akcji Gillard zasięgnął rady George’a Lucasa, który ocenił sprawność fizyczną i waleczność wszystkich Jedi, przyznając im punkty w skali od 1 do 10.

”Obi-Wan jest na poziomie 8, z niego też startuje Anakin. Ale Anakin przeskakuje na poziom 9, a różnica między 8 i 9 jest ogromna. Jedi może osiągnąć poziom 9, ale na tym polega różnica między jasną i ciemną stroną mocy. Pojedynek daje nam pełne wyobrażenie o bohaterach, bo Anakin nauczył się walczyć i jest niezwykle utalentowany, ale nie poznał duchowej strony, która się z tym wiąże. To, że mogłem spojrzeć na wszystko z punktu widzenia rozwoju akcji, pomogło mi opracować choreografię całej sekwencji” – mówi Gillard.

Po przybyciu do Sydney Hayden Christensen, który wciela się w rolę Anakina i grający Obi-Wana Kenobi Ewan McGregor poddali się morderczemu treningowi. Christensen trenował szczególnie intensywnie.

”Hayden dawał z siebie wszystko” – mówi Gillard. – ”Codziennie fechtował z nami przez sześć godzin, po czym trenował jeszcze dwie godziny – przez pierwszą godzinę podnosił ciężary, przez następną wykonywał ćwiczenia sercowo-naczyniowe. Jakby tego było mało, musiał jadać sześć posiłków dziennie!”.

Mimo iż pojedynek Anakina i Obi-Wana pełni w filmie kluczową rolę, jest tylko jedną z wielu sekwencji kaskaderskich, przy których pracował Gillard. ”Widzowie mogą nie zauważyć ich tak bardzo, jak w innych filmach, bo w części III jest tyle scen akcji. Myślę, że tyle samo czasu spędziłem przy scenach popisów kaskaderskich, co przy scenach walk na miecze. Są trudne i wymagają ogromnego nakładu pracy” – mówi.

Lucas przyznaje, że praca Gillarda była kluczem do sukcesu ”Zemsty Sithów”: ”Nickowi udała się nie lada sztuka. Zmienił Haydena i Ewana w zawodowych szermierzy. Na planie dokonywali oni niezwykłych wyczynów, a wszystkie z nich można podziwiać na ekranie” – mówi.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy