Reklama

"Gwiezdne wojny: część II - Atak klonów": DŹWIĘK I MUZYKA

George Lucas od dawna wyznaje teorię, że dźwięk pełni w filmie równie ważną rolę narracyjną co obraz. Nic więc dziwnego, że "Atak klonów" jest popisem dwóch twórców o międzynarodowej renomie: montażysty i wyróżnionego Oscarem dźwiękowca Bena Burtta i pięciokrotnego laureata Oscara, kompozytora Johna Williamsa. Od ćwierć wieku Lucas podkreśla, że wkładu Johna Williamsa w sukces Gwiezdnej Sagi nie sposób przecenić. Zawsze uważałem, że to nieme filmy - mówi. - Miałem szczęście, że John to zrozumiał.

Reklama

John Williams przyznaje, że ogromnie ceni sobie współpracę z Lucasem. W każdej kolejnej części powtarza motywy znane z wcześniejszych filmów, dodając jednocześnie nowe tematy. Komponując muzykę do filmu z cyklu "Gwiezdne wojny" odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z pewną całością, do której dopisuję nowe rozdziały. W kinie czegoś takiego nie spotyka się często - mówi. W "Ataku klonów" powraca "Temat Anakina" z "Części I", który opierał się na "Marszu Imperium" z "Imperium kontratakuje" i "Powrotu Jedi". Williams powtarza także "Temat Yody" i "Duel of the Fates", ważny motyw muzyczny z "Mrocznego widma". Nowy jest z kolei temat miłosny, który ilustruje romantyczne sceny z udziałem Anakina i Padme. Lucas wcześnie przedstawił Williamsowi swoją wizję tego tematu. George powiedział, że chce, abym nawiązał do stylu klasycznych hollywoodzkich filmów o miłości, w których Claudette Colbert zakochana była w przystojnym amancie. Zależało mu, bym sięgnął do tradycyjnego brzmienia - mówi John Williams.

Kompozytor nawiązał do romantycznych partytur lat 30-tych i 40-tych. Ówczesne filmy o miłości zdradzały pewną wrażliwość, której we współczesnym kinie próżno szukać - mówi. - W filmach z tamtych lat miłość była bardzo wyidealizowana, miała wymiar bardziej duchowy, nie tak fizyczny jak dzisiaj. Zadaniem ówczesnych kompozytorów było przemycenie motywów erotycznych, których nie można było pokazać. Temat skomponowany przez Williamsa odzwierciedla tragiczny aspekt zakazanej miłości Anakina i Padme. Anakin i Padme nasuwają skojarzenia z Romeem i Julią oraz Tristanem i Izoldą, romantycznymi parami, którym na przeszkodzie stanęły podziały klasowe, rodzinne czy społeczne. W "Ataku klonów" mamy królową / panią senator i żołnierza / rycerza Jedi, których wszystko dzieli. Temat miłosny wyraża tragizm ich sytuacji, pozwala nam zrozumieć, czemu tych dwoje nie może być razem. Wyróżnia się tym samym na tle innych motywów, które znamy z Gwiezdnej Sagi - mówi. John Williams przyznaje, że "Gwiezdne wojny" zapewniły mu ogromną sławę. Dzieci całego świata znają George'a Lucasa, a tym samym i moją muzykę, za co jestem mu nieskończenie wdzięczny - mówi.

Równie ważną rolę pełni w filmie warstwa dźwiękowa, którą opracował Ben Burtt. Żadnego dźwięku nie nagrano bezpośrednio na planie, wszystkie wykreowano w studio. Burtt i drugi montażysta dźwięku Matthew Wood zjeździli całą Australię nagrywając okrzyki wydawane przez pingwiny i rajskie ptaki oraz szmer trzciny cukrowej - każdy naturalny odgłos, na jaki tylko udało im się trafić. Burtt schował się nawet pod podłogą jednego z kin, by nagrać odgłos towarzyszący pracy silników. Słyszymy go w filmie w scenach, w których Jango Fett detonuje swoje bomby głębinowe. Dźwięki wydawane przez broń uzyskano manipulując odgłosami zwierząt (miotacze ze statku Jango Fetta, "Slave I", to modulowane skrzeczenie ptaka). Przenikliwy ryk geonosiańskiego reeka to odgłos łodzi podwodnej wypływającej z przystani w Sydney. Burtt montował nie tylko dźwięk, ale i obraz, co pozwoliło mu na pełną kontrolę nad materiałem. Obraz i dźwięk są ze sobą ściśle powiązane, próbowaliśmy więc stworzyć ekipę, która zajęłaby się wszystkim - mówi. Ben Burtt przyznaje, że jego ulubionymi scenami - i to zarówno jako montażysty dźwięku, jak i obrazu - jest pogoń ścigaczy (Jest niczym staromodny pościg policyjny - mówi) oraz przeprawa przez pole asteroidów, którą ilustrują nie dialogi czy muzyka, ale wyłącznie efekty dźwiękowe, tak jak to miało miejsce w przypadku sekwencji zawodów ścigaczy w "Mrocznym widmie".

W czasie, gdy Ben Burtt i John Williams kończyli swoje zadania, do pracy przystąpił producent Rick McCallum, który musiał dopilnować przygotowania dziewiętnastu wersji językowych "Ataku klonów", który wejdzie na ekrany kin całego świata - w tym i polskie - tego samego dnia, 16 maja 2002. Mimo napiętych terminów McCallum przyznaje, że nie może się doczekać rozpoczęcia prac nad "Częścią III". Jak mówi: W pracy z George'em nie obowiązują żadne reguły. Stwarza on niezwykłe warunki, a jedyne słowa, których nie uznaje to: "Tego się nie da zrobić"... Lucas, McCallum i ich ekipy nie będą miały wiele czasu na odpoczynek. Wkrótce po światowej premierze "Ataku klonów" McCallum wyruszy na poszukiwanie plenerów, wydział plastyczny przystąpi do przygotowywania projektów, a George Lucas zasiądzie do pisania "Części III", jak zwykle ręcznie, w tym samym segregatorze, w którym pisze scenariusze wszystkich swoich filmów.

Saga trwa...

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy