Reklama

"Gwiezdne wojny: część II - Atak klonów": CYFROWA KAMERA

Technologia cyfrowa zawsze była oczkiem w głowie George'a Lucasa. Dwadzieścia lat temu to on zbudował pionierskie modele SoundDroid i EditDroid, pierwsze skomputeryzowane systemy nielinearnego montażu dźwięku i obrazu. Dzięki nim montażyści przestali tonąć w kilometrach taśmy i zyskali dostęp do poszczególnych kadrów filmu. Techniki cyfrowe można dziś wykorzystywać także podczas zdjęć. W roku 1996 Rick McCallum zlecił Sony zbudowanie skanującej kamery wysokiej rozdzielczości, która pracowałaby z prędkością 24 klatek na sekundę oraz systemu zapewniającego obróbkę nakręconego przy jej pomocy materiału filmowego. Specjaliści z firmy Panavision skonstruowali następnie rewolucyjne obiektywy, które posłużyły do zdjęć cyfrowych.

Reklama

"Gwiezdne wojny: część II - Atak klonów", do którego zdjęcia rozpoczęto w czerwcu 2000, jest pierwszym wysokobudżetowym filmem kinowym nakręconym kamerą cyfrową. Ostateczny model kamery był gotowy na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć - mówi Rick McCallum. - Zaczęliśmy kręcić bez zapasowej kopii filmowej. Po prostu rzuciliśmy się na głęboką wodę. Kręciliśmy na pustyni, gdzie przez wiele tygodni pracowaliśmy w piekielnych temperaturach, kręciliśmy w ulewnym deszczu, w pięciu krajach świata. Wszystko obyło się bez najmniejszych problemów... Autor zdjęć do "Ataku klonów" David Tattersall przyznaje, że Lucas od dawna marzył o nakręceniu filmu w technice cyfrowej - myślał o tym już w czasach, gdy współpracował z Tattersallem przy serialu TV "Kroniki młodego Indiany Jonesa" i filmie kinowym "Zabójcze radio". Na planie "Mrocznego widma" przeprowadzili nawet wspólnie kilka testów, ale rozwój techniki nie pozwalał wtedy na nakręcenie kamerą cyfrową całego filmu.

Podczas realizacji "Ataku klonów" Lucas i Tattersall mogli wreszcie docenić zalety płynące z pracy z kamerą cyfrową. Gdy pracuje się z kamerą cyfrową, można mierzyć film w trakcie zdjęć - mówi David Tattersall. - Nie ma też najmniejszych problemów z tym, czy detale na dalszym planie będą dostatecznie widoczne. Kiedy kręci się na taśmie filmowej, ogląda się efekty swojej pracy na kiepskiej jakości taśmie video, trudno więc wychwycić wszystkie subtelności. Przy video wysokiej rozdzielczości wszystkie te problemy znikają - nie ma się najmniejszych wątpliwości, co udało się uchwycić okiem obiektywu. Obraz na monitorze kontrolnym jest bowiem ostry jak brzytwa. Widzisz wszystko, co chcesz zobaczyć - a nawet to, czego nie zobaczyłbyś... Dzięki użyciu kamery cyfrowej oszczędzono masę czasu. Twórcy nie musieli czekać na wywołanie materiałów, mogli więc wprowadzać konieczne zmiany i montować poszczególne sceny natychmiast po ich nakręceniu zacierając granice między kolejnymi etapami realizacji. Lucas i montażysta Ben Burtt mogli się cieszyć bezprecedensową swobodą w planowaniu ujęć - mogli przestawiać dekoracje i aktorów, a także zmieniać oświetlenie. Ujęć z efektami specjalnymi nie trzeba było dłużej skanować do pamięci komputera, modyfikować, a następnie przenosić z powrotem na taśmę filmową.

Z kamerą cyfrową George Lucas wiąże przyszłość kina. Jego zdaniem będzie to jednak proces ewolucyjny, a nie rewolucyjny. Jak mówi: To naturalna droga. Tak jak filmy nieme ustąpiły miejsca dźwiękowym, a czarno-białe kolorowym, tak kamera cyfrowa stanie się jednym z narzędzi, którymi posługiwać się będą filmowcy. Technika cyfrowa zawitała nie tylko na plan filmowy, ale i do samych kin. Projekcje cyfrowe sprawią, że widzowie podziwiać będą mogli doskonałej jakości kopie nie tylko na premierach, lecz także w trakcie całego okresu wyświetlania - bez ubytków taśmy, zadrapań czy drobinek kurzu...

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy