Reklama

"Gwałt": O PRODUKCJI

Virginie Despentes, scenariusz i reżyseria:

W 1999 Philippe Godeau kupił prawa do mojej powieści „Baise moi” i zaproponował mi, abym sama wyreżyserowała film. Rozpoczęliśmy przygotowania, jednak problemem okazało się znalezienie odtwórczyń dwóch głównych ról: Nadine i Manu. Pewnego dnia obejrzałam Exhibitions 1999, film dokumentalny zawierający wywiady z francuskimi aktorkami porno. Od razu wiedziałam, że Karen i Raffaela to „moje” bohaterki.

Wraz z Coralie błyskawicznie napisałyśmy adaptację, która była wiernym odzwierciedleniem książki. Potem zaproponowałam jej współpracę reżyserską, ponieważ tylko ona znała i rozumiała świat, który chcę przedstawić, a jej wizja całkowicie pokrywała się z moją.

Reklama

Nie bałyśmy się stoczyć feministycznej bitwy, świadomie dążyłyśmy do skandalu i prowokacji. „Baise moi” to brutalna, dołująca książka. Nadine i Manu tak naprawdę nie są złe, chcą tylko żyć bez żadnych zahamowań. Jednak nieszczęśliwy zbieg okoliczności zmusza je do przekroczenia granicy między dobrem i złem. Muzyka, przemoc, sex, brak stabilizacji – to wszystko dostarcza adrenaliny. Nie ma nic gorszego niż posłuszeństwo, uległość, wyrzeczenie się siebie.

Książka przepełniona jest muzyką. Tak samo miało być w filmie. Muzyka ma oddawać emocje, nieprzerwanie otaczać bohaterki, odbijając echem ich uczucia. Opiekę nad soundtrackiem przejął Varou, doświadczony muzyk i kompozytor, który idealnie wyczuwa moje muzyczne preferencje.

Nadine i Manu gdy zabijają, czują, że żyją. Ale to nie wszystko. Chodzi o te chwilę, gdy jeden fałszywy ruch decyduje o wszystkim. Za późno naciśnięty spust w chwili słabości, litości, wyrzutów sumienia. One żyją poza prawem. Zero usprawiedliwienia, zero wyjaśnień, zero rozsądku. Kierują się uczuciem, nie rozumem.

Gdy pieprzą się z przypadkowymi facetami, czują, że żyją. Nie zastanawiają się dlaczego, nie myślą, co będzie dalej. Robią to, bo lubią. Są wolne. Sceny „prawdziwego seksu”, bez dublerów i „najazdów na ogień w kominku” były podstawą filmu. Koniec z dzieleniem ciała kobiecego na kawałki. Czas zwrócić kobietom ciała, których przez wieki były pozbawione. Sceny seksu mają być do bólu prawdziwe. Chcemy zwrócić kobietom prawo do prawdziwej seksualności, nie tej widzianej oczami mężczyzny. To faceci mają problem z kobiecym seksem: to ich problem, nie nasz.

Najistotniejsze jest to, żeby film oddawał ducha książki. To ociekający krwią film drogi, a jednak głęboko ludzki, bez sztuczności. Chcieliśmy dotrzeć do sedna sprawy, nie omijać miejsc, których inni unikają. Kopać jak najgłębiej, zejść do najniższych poziomów, aby pozostać wiernym sobie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Gwałt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy