Reklama

"Grawitacja": KOWALSKI

Houston, na ślepo. Potwierdzam: Specjalista misji dr Stone i dowódca misji Matthew Kowalski są jedynymi ocalałymi członkami załogi lotu STS-157.

Szukając aktorki do roli Ryan, która jest obecna niemal w każdym ujęciu filmu, Cuarón zdawał sobie sprawę z tego, że potrzebował kogoś, kto poradzi sobie z rolą równie wymagającą zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Znalazł ją w osobie Sandry Bullock, którą Heyman nazywa "genialną aktorką pracującą na wyżynie swoich możliwości". "Wniosła tyle autentyczności i przekonania do swojej roli" - mówi Heyman.

Reklama

Kiedy poznajemy specjalistę misji Ryan Stone, jest skupiona wyłącznie na swoim zadaniu i nie bierze udziału w zabawnej wymianie zdań pomiędzy innymi astronautami i Centrum Kontroli Lotów NASA. Nawet niewiarygodne historie opowiadane bez końca przez Matta Kowalskiego, które pracownicy z Houston znają już na pamięć, nie są w stanie oderwać Ryan od pracy nad wdrożeniem jej nowego systemu skanowania na teleskopie Hubble'a. Jednak jej skupienie i dystans nie wynikają z wykonywanej pracy, ale z osobistej tragedii.

"Ryan poniosła ogromną stratę" - wyjaśnia Bullock. "Kiedy zaczęłam zagłębiać się w tę postać, musiałam zadać sobie pytanie, jak ja bym się zachowała, i prawdopodobnie zrobiłabym dokładnie to samo, co ona. Ona się wycofała. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tej postaci z Alfonso, stało się jasne, że oboje rozumiemy jej sposób postępowania i mamy te same pytania. Dlaczego wycofujemy się w momencie, gdy dochodzi do tragedii, podczas gdy tym, co może nas ocalić, jest przebywanie z innymi? Jak często życie daje nam w kość, a my nie prosimy o pomoc? W pewien sposób to, przez co przechodzi Ryan, stanowi alegorię dla stwierdzenia "Uważaj, czego sobie życzysz". Ona chciała być sama i właśnie to dostała".

"Jednym z motywów przewodnich filmu jest właśnie element izolacji" - stwierdza Cuarón. "Jednak dla aktora spędzanie dużej ilości czasu ekranowego w pojedynkę, nie wchodząc w interakcje z inną osobą, może okazać się całkiem przerażającą perspektywą. Wiele razy rozmawialiśmy z Sandrą o znalezieniu równowagi pomiędzy tym, co by powiedziała, a czego nie, oraz jakimi działaniami wyraziłaby to, co czuje Ryan. Zgodziliśmy się co do tego, że jej postać powinna pozostać do pewnego stopnia nieokreślona, ale musieliśmy również zakotwiczyć ją emocjonalnie. Myślę, że Sandra sięgnęła w głąb naprawdę ciemnych zakątków swojej osobowości, żeby zagrać tę rolę w taki sposób. Byłem niesamowicie podekscytowany i wdzięczny za to, że to zrobiła".

Bullock w równym stopniu chwali swojego reżysera. "Nigdy jeszcze nie współpracowałam z kimś w takim wymiarze. Podziwiałam Alfonso od dłuższego czasu, jednak praca z nim przeszła moje najśmielsze oczekiwania. To prawdziwy mistrz wśród filmowców i doskonały współpracownik, który sprawia, że wszyscy wokół chcą wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Jest również niezwykłym człowiekiem... Mam na myśli to, że osoba, która nie zaangażuje się pod względem emocjonalnym, filozoficznym i duchowym, nie byłaby w stanie stworzyć czegoś tak przenikliwego".

Chociaż pewne aspekty dotyczące tej bohaterki rozwijały się w wyniku kolejnych rozmów Bullock z reżyserem, istniało kilka stałych elementów, które nie podlegały zmianom, począwszy od faktu, że Ryan będzie kobietą. "Od początku kluczową kwestią było dla nas to, żeby główną bohaterką filmu była kobieta, jako że wydawało nam się, że istniała niedoceniana, ale jednak istotna korelacja pomiędzy nią jako matką na tle Matki Ziemi" - mówi Jonás Cuarón.

Ponadto scenarzyści chcieli, aby Ryan była niedoświadczoną astronautką, która znalazła się na orbicie tylko ze względu na swoją wiedzę naukową. "Oczywiście przeszła szkolenie, ale jest specjalistą misji, a nie pilotem, więc kiedy wahadłowiec zostaje zniszczony, nie jest przygotowana, by poradzić sobie w tak ekstremalnych okolicznościach" - zauważa Jonás.

"Z nieszczęściami jest tak, że zmuszają nas do opuszczenia naszej strefy bezpieczeństwa. Aby to osiągnąć w przypadku Ryan, loty kosmiczne musiały być dla niej czymś nowym. Jednak, żeby to wszystko tworzyło spójną całość, potrzebowaliśmy kogoś, kto odgrywałby rolę mentora, kto mógłby przeprowadzić ją przez ten proces i pomóc jej się odnaleźć" - mówi starszy z Cuarónów.

W filmie Grawitacja takim mentorem jest Matt Kowalski grany przez George'a Clooneya, który twierdził, że ma całą listę powodów, jakie skłoniły go do zagrania w tym filmie, począwszy od scenariusza. "Zakochałem się w scenariuszu, co stanowi pierwszy powód, dla którego aktor w ogóle chce się zaangażować w jakiś projekt filmowy. Poza tym bardzo spodobała mi się sama postać. Pomyślałem, że fajnie będzie zagrać tego gościa".

Clooney wyjaśnia, że obraz Grawitacja stanowił dla niego również okazję do podjęcia współpracy z dwiema osobami, które bardzo podziwia. "Od dawna jesteśmy z Sandy dobrymi przyjaciółmi, jednak nigdy nie udało nam się znaleźć odpowiedniego projektu, przy którym moglibyśmy współpracować. Zawsze niezmiernie ją szanowałem i nie mógłbym poprosić o lepszą partnerkę w tym filmie. Sądzę, że Alfonso Cuarón to jeden z najciekawszych i najbardziej utalentowanych reżyserów współczesnego kina. Naprawdę uważam, że film Ludzkie dzieci to arcydzieło i chciałem z nim pracować. Tak więc wszystko w tej produkcji wydawało się dla mnie wspaniałą szansą i jestem dumny z tego, że mogłem stać się częścią tego projektu".

Cuarón określa postać graną przez Clooneya jako "przeciwwagę dla Ryan". "Matt zachowuje się bardzo swobodnie w tym środowisku. Jest otwarty w takim samym stopniu, w jakim Ryan się izoluje. Jeśli planowałbyś lot w kosmos, Matt to człowiek, którego chciałbyś mieć wtedy przy sobie".

Osoby pracujące na planie czuły dokładnie to samo w stosunku do aktora, który się w niego wcielił. "George jest pełen życia" - mówi Sandra Bullock. "Pod wieloma względami jest rzeczywiście podobny do odgrywanej przez siebie postaci, ponieważ Matt potrafi tchnąć życie w każdą chwilę. Ponad wszystko kocha widzieć świat z perspektywy kosmosu. Jednak w przypadku George'a to nie jego twarz elektryzuje najbardziej, ale jego głos. To on sprawia, że czujesz, że jest twoim przyjacielem, kimś kto już to przeżył i potrafi sprawić, że uwierzysz, że wszystko będzie dobrze. Właśnie tak czuje się Ryan, kiedy jest z Mattem. I tak właśnie wygląda współpraca z George'em... dopóki nie zacznie się wygłupiać, bo wtedy trzeba przez cały czas mieć się na baczności" - śmieje się aktorka.

Psikusy Clooneya rzeczywiście przeszły już do legendy w Hollywood, jednak ramy technologiczne, jakie zostały wymuszone przez produkcję, stanowiły pewnego rodzaju ograniczenie. "Wymagało to od nas pewnej dyscypliny z powodu całego sprzętu, który znajdował się na planie" - przyznaje aktor. "Dlatego po prostu oddałem się w ręce najmądrzejszych ludzi, jacy się tam znaleźli, począwszy od Alfonso. Jednak praca z Sandy sprawiła, że było bardzo zabawnie, więc naprawdę dużo się śmialiśmy".

"Sandra i George mają niesamowite poczucie humoru i nawzajem się rozśmieszali. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Praca z tą dwójką była czystą przyjemnością. Całkowicie zaangażowali się w projekt, są niezwykle utalentowani, a do tego okazywali wszystkim szacunek i dostarczyli nam wiele radości" - mówi Heyman.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Grawitacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy