Reklama

"Godziny": POSTACI DRUGIEGO PLANU

„Aktorzy byli moim błogosławieństwem” - mówi Stephen Daldry. Nie tylko Julianne, Meryl i Nicole, ale i wyjątkowo utalentowani aktorzy drugoplanowi. To była prawdziwa przyjemność i lekcja, jaką odebrałem, patrząc na tak różne metody pracy”.

„Godziny” rzeczywiście działały na aktorów jak magnes i nawet role drugoplanowe przyciągały największe talenty.

„Sądziłam, że nigdy nie będzie mi dane tego zagrać” - mówi Allison Janney, odtwarzająca kochankę Clarissy, Sally. „Myślałam, że nie zwolnią mnie z planu „The West Wing” na wystarczająco długo. Wszyscy jednak byli równie podekscytowani jak ja i dołożyli wszelkich starań, bym mogła znaleźć się na planie „Godzin”. Byłam zachwycona”. Janney była zachwycona również dlatego, że było jej dane zagrać u boku Meryl Streep. „Kręciłyśmy scenę, w której kamera skierowana jest na nią, a ja leżę obok zwrócona do niej plecami, gdy w pewnym momencie wypaliłam: 'Jestem w łóżku z Meryl Streep!' To była niezwykła chwila”.

Reklama

Toni Collette, która partneruje Julianne Moore jako Kitty, była równie zadowolona z faktu, że znalazła się w tej niezwykłej obsadzie. Określa swą bohaterkę jako tryskającą energią kobietę, która kryje swą prawdę pod makijażem, a mówi co innego, niż myśli. Kitty przez całe życie mieszkała w wieży i przyszedł moment, by z niej spaść. Jednak Kitty z uśmiechem stawi czoła tej sytuacji.

„Godziny” to błyskotliwa powieść, a jej adaptacja filmowa jest doskonała” - dodaje Collette. „Pracując nad tym filmem miałam wrażenie, że spotkało mnie szczęście, że jestem choćby okruszkiem w tym niezwykłym torcie. To tak inteligentny, inspirujący i pełen emocji obraz, że jestem dumna będąc jego cząstką”.

Gdy Johnowi C. Reilly zaproponowano rolę Dana Browna, nie musiał długo się zastanawiać. „Dan był dla mnie rodzajem bezmózgowca” - mówi. Oprócz wyjątkowości projektu i niezwykłej obsady Reilly'ego zaintrygowała możliwość zbudowania postaci zbliżonej do jednej z ról, którą zagrał w przeszłości. „Gdy czytałem scenariusz po raz pierwszy, miałem wrażenie, że zagrałem już tę postać w poprzednim wcieleniu. Wydawało mi się, że znam tego faceta. Jest weteranem wojennym, walczącym na południowym Pacyfiku podczas II wojny światowej, a w „Cienkiej, czerwonej linii” grałem już kogoś, kto przechodzi Guadalcanal na południowym Pacyfiku. W pewnym sensie ta rola była nawiązaniem do poprzedniej”.

Jeff Daniels, który wciela się w rolę Louisa Watersa, byłego kochanka Richarda, poety umierającego na AIDS, był również zaintrygowany rolą.

„Rola ta dawała możliwość nakreślenia uniwersalnej sytuacji, w której dwoje ludzi, powracając do przeszłości po latach rozłąki, odnajduje drogę wśród wspomnień: zdarzeń dobrych, złych, a co najważniejsze, sytuacji nierozwiązanych w przeszłości. Nagle, chcąc nie chcąc, znów stają twarzą w twarz, jakby to było wczoraj”.

Daniels cieszył się szczególnie z tego, że znalazł się w tak świetnym towarzystwie. „Czułem się, jakby odhaczono mnie na liście gwiazd i powiedziano: „Witaj w Klubie!”

Zdobywca Tony Award, Stephen Dillane, który występuje w roli męża Virginii, Leonarda Woolfa, znalazł klucz do postaci w scenariuszu Hare'a.

„Scenariusz wydał mi się doskonały, głęboko poruszający. Leonard Woolf był na swój sposób niezwykłym człowiekiem, głęboko przeżywającym zarówno swoje życie prywatne, jak i polityczne. Jego autobiografia stanowi świetną lekturę. Woolfa cechowała ogromna wrażliwość na szczegół. Był niesłychanie zaangażowany w polityczne i estetyczne debaty tego okresu. Był również człowiekiem starającym się żyć w zgodzie z własnymi poglądami i z rozbrajającą wręcz szczerością i uczciwością odnotowywał wszelkie swe sukcesy i porażki.

Niektórzy twierdzą, że Leonard Woolf był nieczuły i nadopiekuńczy, że wręcz obsesyjnie kontrolował życie Virginii. Są tacy, którzy sądzą, że Virginia nie tylko potrzebowała jego opieki, ale i chciała, by Leonard Woolf chronił ją przed nią samą. Jednak kto to może wiedzieć? Scenariusz, zgodnie z książką, skłania się, ku tej drugiej interpretacji faktów”.

Dwukrotnie nominowana do Nagrody Akademii Filmowej Miranda Richardson, kreująca postać siostry Virginii Woolf, Vanessy Bell mówi, że powodem, dla którego tak bardzo spodobały jej się „Godziny” była siła pisarstwa Davida Hare'a, jak i fakt, że jej bohaterka wnosi odrobinę światła w życie Virginii Woolf i rozjaśnia sam film.

„To piękny, niezwykle złożony scenariusz, który nie tylko doskonale oddaje walory książki, ale ma niemało własnych” - zauważa Richardson. „Moja bohaterka, w odróżnieniu od swej siostry Virginii, ma w sobie beztroskę. Ich ciągłe przepychanki przypominają mi zwykłe siostrzane relacje. Obie żyły w swego rodzaju symbiozie, okraszonej subtelną nutką rywalizacji. Sądzę, że Vanessa czuła, że winna jest opiekować się siostrą jak własnym dzieckiem, a jednocześnie pragnęła wyrwać się z kręgu tej intensywnej więzi”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Godziny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy