Reklama

"Ghost Rider 2": O PRODUKCJI

Nicolas Cage powraca jako Ghost Rider w nowej i bardzo realistycznej wizji tego klasycznego bohatera, w "Ghost Rider 2". Reżyserzy filmu to Neveldine/Taylor - czyli Mark Neveldine i Brian Taylor - którzy stylowymi i prowokacyjnymi filmami, jak chociażby "Adrenalina" i "Gamer", zdobyli sobie grono oddanych fanów.

Taylor podaje dwa główne powody, dla których reżyserzy nie mogli się doczekać rozpoczęcia pracy nad nowym filmem. "Cieszyła nas perspektywa nakręcenia sequelu z Nicolasem Cage'em, do tego na podstawie serii czadowych, trzymających w napięciu komiksów - w końcu mówimy tu o gościu z płonącą czaszką, spuszczającym łomot na prawo i lewo", mówi Neveldine. "Myślę, że studio postanowiło nadać temu cyklowi nieco ostrzejszy charakter, więc nasze podejście i styl reżyserii idealnie wpasowały się w ton, jaki mieli nadzieję uzyskać. Rozumieliśmy się w tej kwestii doskonale".

Reklama

Takie podejście wytwórni pozwoliło reżyserom puścić wodze fantazji. "Wiedzieliśmy, że jedynym elementem z pierwszego filmu, który chcemy zachować jest Nick Cage. Całą resztę zamierzaliśmy zmienić - jego wygląd, strój, motor. Chcieliśmy, żeby dusze płonęły i były zaciągane siłą do piekła. Na szczęście dla nas, szefowie studia ucieszyli się: "Super, mieliśmy nadzieję, że to właśnie powiecie". I to był początek procesu budowania estetyki i nastroju filmu, głównie po to, by podkreślić fakt, że bohater jest prawdziwym twardzielem".

Wspomniany proces był kontynuowany na całym etapie produkcji, ponieważ styl Neveldine i Taylora jest dynamiczny zarówno przed, jak i za kamerą. Cage mówi: "Praca przy filmie była zupełnie nowym doświadczeniem - szalonym, a wręcz zuchwałym, nawet jeśli chodzi o sposób, w jaki Mark Neveldine filmuje. Zachowuje się jak kaskader i nierzadko ryzykuje życiem, zwisając na linach albo jadąc na wrotkach z kamerą. Jest dynamicznym filmowcem w stylu macho. Fani będą zachwyceni brawurowymi zdjęciami Marka, Briana i Brandona Trosta (operator)."

Neveldine opisuje to intensywne doświadczenie następująco: "Tak czy inaczej, potrzebne nam dobre kreacje aktorskie i zdjęcia, które wydobywamy wszelkimi dostępnymi środkami. Przesuwamy granice w kinematografii, czepiając się samochodów i kręcąc materiał na wrotkach".

W przeciwieństwie do reżyserów, którzy mogliby wykreować świat Ghost Ridera w komputerze, Neveldine/Taylor starają się w jak największym stopniu uchwycić go na żywo. "Pracujemy z kaskaderami i kręcimy autentyczne sekwencje motocyklowe - chociaż głowę delikwenta podpaliliśmy dopiero w komputerze", mówi Taylor. "Naszym zdaniem przeżycia, jakich dostarczamy widzowi są bardziej sugestywne, bliższe rzeczywistości".

Montażysta Brian Berdan, który pracował z reżyserskim duetem przy filmie "Adrenalina", mówi: "Są niezwykle twórczy; w dużym stopniu kręcą z ręki, pracują intuicyjnie, nie planując całości z góry. Żywiołowość takich zdjęć, realizowanych przez kogoś, kto wie, co robi, sprawia, że wizja staje bardzo realistyczna. Montaż bywa sporym wyzwaniem, ponieważ mam mnóstwo materiału - w niektórych przypadkach długo się zastanawiam, lecz potem pojawia się idealne ujęcie i dostajesz dokładnie to, czego chciałeś!"

Idris Elba zdradził jak wielkie wrażenie zrobili na nim reżyserzy: "Udało im się uchwycić wszystko, łącznie z każdym szczegółem i bohaterami grającymi na drugim planie. To ekipa bardzo śmiałych filmowców. Widać, że uwielbiają to co robią, ale też wiedzą, czego chcą. Ci goście działają na pełnych obrotach. Kiedy zobaczyłem, że Mark jedzie za mną na wrotkach, podczas gdy ja pędziłem na motorze po autostradzie, pomyślałem, że ten gość jest szalony, ale co tam, spróbujmy!"

Cage uwielbia ten styl. "Buzują szaleńczą energią - i jeden i drugi jest gotowy na wszystko. Wydaje mi się, że ja też mam takie podejście".

"Zależało nam, żeby film przesiąkł naszym klimatem i czarnym humorem", mówi Neveldine. "A jednocześnie ważne było zachowanie realizmu i demaskatorskiego charakteru".

Ekstremalne podejście Neveldine/Tayora do filmowania wymagało też niecodziennego scenariusza. Nie wystarczyło podjąć akcję tam, gdzie kończyła się pierwsza część. "Fabuła toczy się wiele lat później, kiedy Blaze - oraz Ghost Rider - znajdują się w zupełnie innych okolicznościach", mówi producent Ari Arad. "Johnny Blaze jest teraz daleko od rodzinnych stron i próbuje uciec przed swoim wewnętrznym demonem. Wtedy pojawia się ksiądz Moreau, grany przez Idrisa Elbę, który obiecuje pomóc Johnny'emu, pod warunkiem, że ten pomoże mu odnaleźć pewnego chłopca. Jeśli Johnny'emu uda się dotrzeć do Danny'ego i ocalić jego duszę, ksiądz być może zdoła uratować duszę głównego bohatera".

Niektóre pomysły na nowy film narodziły się już kiedy Cage promował pierwszą część. "Byłem w Anglii w ramach promocji filmu, ubrany od stóp do głów w skórę. W przerwie na lunch postanowiłem zwiedzić Westminster Abeby", wspomina aktor. "Nie miałem pojęcia, że wchodzę w sam środek szczytu na temat ochrony środowiska z udziałem Arcybiskupa Canterbury i głowy greckiego kościoła ortodoksyjnego. Wślizgnąłem się do środka i usiadłem z tyłu, ale wtedy zauważył mnie biskup z Kolorado i poprosił do przodu. Przedstawił mnie arcybiskupowi, a ten mówi "Oprowadzę pana po Westminster Abeby". W trakcie zwiedzania obejrzał sobie mój strój i powiedział: "A tak przy okazji, ja też bywam niegrzeczny." I wtedy mnie oświeciło - John i Ghost Rider będą na jakiejś zasadzie współpracować z kościołem, kościół będzie go do czegoś potrzebować".

O swojej kreacji w filmie "Ghost Rider 2" Cage mówi: "Pod wieloma względami musiałem zaczynać od zera. To zupełnie nowy John Blaze - na tym etapie zdążył się już przyzwyczaić do obecności Ridera. W pierwszym filmie przez cały czas próbował się uspokoić - unikając alkoholu, słuchając piosenek Karen Carpenter... żeby głowa nie stanęła mu w płomieniach. Lecz nowa fabuła toczy się po latach; jego czaszka już zapłonęła i musiał się z tym pogodzić. To zupełnie inny Johnny."

"Nick jest błyskotliwym aktorem i dżentelmenem" mówi Neveldine. "Film zawsze jest dla niego priorytetem i jego zaangażowanie nauczyło nas pokory. Każdego dnia wnosił coś nowego na plan filmowy, zmuszając nas do doskonalenia się w fachu reżysera. Poza tym spodobał mu się nasz styl i dobrze się bawił. To z kolei poprawiało nam samopoczucie, ale nie pozbawiało czujności. Dzięki temu codziennie z rozkoszą pojawialiśmy się na planie".

"Nick na ekranie wydaje się kompletnym świrem, ale jego podejście do aktorstwa jest niezwykle intelektualne", mówi Taylor. "Wszystko co robi jest starannie przemyślane - w tym szaleństwie jest metoda. Dlatego jego kreacje są takie interesujące - to nie jest tak, że on po prostu zachowuje się jak szaleniec. Znajduje to także swoje odzwierciedlenie w naszym filmie - opowiadającym o gościu z płonącą czaszką, który jeździ na motorze, ale też zagłębiającym się w mitologię postaci. Nie tylko stworzyliśmy nowy wątek dla Blaze'a, ale chcieliśmy też przyjrzeć się bliżej demonowi, jego historii, temu co sprawia, że jest tym kim jest".

Aktorzy partnerujący Cage'owi również byli pod wrażeniem jego warsztatu i zaangażowania. "Jest jednym z najzabawniejszych i najbardziej bezpretensjonalnych aktorów, z którymi pracowałem", mówi Idris Elba. "To oczywiste, że jest wielką gwiazdą, ale w kontakcie osobistym jest bardzo normalny. Cieszy się, że może pracować. Chętnie bierze udział w próbach. Chętnie powtórzy scenę wielokrotnie. To porządny gość".

Cage zwraca uwagę, że nie tylko Ghost Rider, ale też Johnny Blaze w tym filmie wyglądają inaczej. "Tym razem styl jest o wiele surowszy. Mam lepiej dopasowaną, mniej heavy-metalową kurtkę bez ćwieków" mówi aktor. "Kiedy Blaze, ubrany w obcisłą, tradycyjną kurtkę motocyklową i skórzane spodnie zmienia się w Ghost Ridera, efekt jest bardziej harmonijny i autentyczny. Z Brianem rozmawiałem między innymi o tym, jak jego strój przeobraża się w gorącą, mroczną, bulgoczącą masę".

Autorka kostiumów Bojana Nikitovic dodaje "Brian i Mark nie chcieli przestylizowanego efektu; zależało im, żeby wszystko wyglądało realistycznie, abyśmy nawet nie zauważali kostiumów. Praktycznie każda ważna postać ma tylko jeden strój - ci bohaterowie żyją w swoich ubraniach, więc kostiumy musiały stać się ich drugą skórą, zwłaszcza w przypadku Johnny'ego Blaze'a i Moreau. Ubrania musiały wyglądać na znoszone".

Cage gra w filmie nie tylko Johna Blaze'a, lecz po raz pierwszy wciela się też w postać Ghost Ridera. W filmie z 2007 roku Ridera odtwarzało kilku kaskaderów, których głowy zastępowano słynną płonącą czaszką. "Brianowi Taylorowi bardzo zależało, żeby uchwycić koncepcję poświęcenia - chciał podkreślić cierpienie związane z umową, zawartą z Szatanem" mówi Cage. "Był więc zdecydowanym zwolennikiem rozwiązania, w którym gram zarówno Johna Blaze'a jak i Ghost Ridera. Dla Briana było ważne, żebym wcielił się w Zarathosa - zdegenerowanego, upadłego ducha sprawiedliwości, który stał się demonem zemsty. To otwierało przede mną wiele nowych drzwi. W przeszłości grałem kilka ról w jednym filmie, na przykład w "Adaptacji", ale tym razem musiałem zmierzyć się z postacią, która nie była człowiekiem. Jak mam ją ożywić? To było dla mnie ekscytujące - i powiedzmy sobie szczerze, tytuł filmu brzmi Ghost Rider 2, a nie John Blaze. Gwiazdą filmu jest Ghost Rider."

"Pomyśleliśmy, że to doskonała okazja - mamy niesamowitego aktora Nicka Cage'a i możemy go zaangażować do podwójnej roli Johnny'ego Blaze'a i Ghost Ridera" mówi Neveldine. "Wydaje mi się, że rozkoszował się graniem tej udręczonej duszy, zmagającej się z demonem, ukrytym w jego wnętrzu".

"Naprawdę potraktowaliśmy tę rolę jako podwójną - Ghost Ridera i Johnny'ego Blaze'a", przekonuje Taylor. "Johnny został opętany przez demona, Zarathosa. To niecodzienna sytuacja. Nick musiał więc wyobrazić sobie, jak ten demon wygląda, kiedy jest w piekle? A jak ukryty w ludzkim ciele? Jak chodzi? Jak się porusza?"

Tworząc na nowo bohatera w kolejnej części, Cage i reżyserzy pracowali nad wizją demona. "Wraz z Brianem postrzegaliśmy go jak starożytnego faraona; ma w sobie coś królewskiego i ciężko się z nim utożsamić", wyjaśnia Cage. "Zastanawiałem się też, jakimi zwierzętami mógłbym się zainspirować; kiedyś miałem dwie kobry i obserwowałem, jak się poruszają i co robią, kiedy odwracają się ode mnie. Na grzbiecie kobry jest wzór przypominający magiczne oko. Zaczynały tańczyć, a potem odwracały się, atakowały i obnażały kły. To stało się motywem przewodnim dla Ghost Ridera, ten hipnotyczny ruch, usypiający czujność przeciwnika, poprzedzający atak. Był to jeden ze sposobów na powołanie do życia istoty zupełnie innej od wszystkiego, co widzieliśmy do tej pory, która w idealnym scenariuszu, jednocześnie przerażałaby i fascynowała".

Chociaż widzowie nie zobaczą twarzy Cage'a, kiedy wciela się w postać Ghost Ridera, aktor i tak przychodził na plan w charakteryzacji własnego pomysłu, która upodobniała jego twarz do czaszki, z soczewkami barwiącymi na czarno oczy.

Po co jednak zawracać sobie głowę tak wymyślną charakteryzacją, jeśli głowa Cage'a miała być zastąpiona cyfrową, płonącą czaszką? Według Cage'a odpowiedź jest prosta: by wczuć się w postać i ułatwić zadanie aktorom, grającym z nim w scenach. "Według mnie Ghost Rider jest upadłym aniołem", mówi dalej aktor. "Ponieważ trudno się z nim utożsamić, zależało mi, żeby trzymał się na dystans i budził lęk. Kiedy podchodzisz do postaci od zewnątrz, czasem łatwiej się w nią wcielić, uwierzyć lub zaangażować, co miejmy nadzieję, nie tylko pobudza moją wyobraźnię, ale też wyobraźnię moich kolegów - wiedzą, że pojawiło się coś innego i nie jest to John Blaze, ale zupełnie nowa istotą".

Violante Placido ("Amerykanin") mówi, że wszyscy aktorzy są wprawieni i doświadczeni w wyobrażaniu sobie tego, co komputer wyczaruje później na ekranie... ale nic nie zastąpi prawdziwej postaci. "Kiedy Nick nakładał charakteryzację i przyciemniające szkła, robiło to ogromną różnicę", mówi Placido. "Make-up tak go odmieniał, że stawał się podobny do owada albo węża z tymi czarnymi, nieprzeniknionymi oczami. Dwie czarne dziury, które jednocześnie hipnotyzują i przerażają".

"Pod koniec filmu" mówi Ciarán Hinds, "podjeżdża z rykiem na swoim motorze, a ja próbuję uciec gdzie się da. Kiedy się odwróciłem i zobaczyłem tę jego niesamowitą charakteryzację, w zbliżeniu jego twarz wyglądała jak nie z tego świata - przeniósł Ghost Ridera do innego wymiaru, dzięki swojej niezwykle potężnej energii".

Idris Elba przewodzi grupie europejskich, obiecujących aktorów, partnerujących na ekranie Cage'owi. Elba gra Moreau, "człowieka kościoła, który poszedł własną ścieżką - jest typem samotnego łowcy" mówi aktor. "Kiedy go poznajemy od dłuższego czasu poszukuje Nadyi i Danny'ego. Zjechał cały świat, mieszkał w różnych jego zakątkach. Kiedy spotkałem się z Markiem i Brianem, rozmawialiśmy o tym, że musi z niegog emanować wrażenie, które da się zamknąć słowami 'byłem, widziałem'. Mimo, iż jest mnichem, lubi sobie wypić. Ma motor i fajne ciuchy - nie żałuje sobie".

Reżyser Mark Neveldine wyraża się o Elbie w superlatywach: "Idris ma niezwykle silną osobowość ekranową i warunki fizyczne równe największym gwiazdom kina akcji ostatnich dwudziestu lat. Jestem zachwycony Moreau w jego wydaniu, jego energią i charyzmą. Przed niczym się nie cofa, bardzo lubi wykonywać własne numery kaskaderskie i jest jednym z najprzystojniejszych gości w branży. Prawdziwy twardziel z talentem dwunastu aktorów, a do tego fantastyczny we współpracy".

"Przede wszystkim lubię go prywatnie - rozmowa z nim sprawia mi przyjemność, z kolei jako aktor jest bardzo odważny", mówi Cage. "Idris nie boi się być wielki, zagrać kogoś formatu Moreau. W jego spojrzeniu czai się urocza iskierka szaleństwa, a na dodatek od czasu do czasu wybucha cudownym, zwariowanym śmiechem".

Podobnie jak podczas swojej pamiętnej roli w "Thorze", Elba zdecydował się na szkła kontaktowe, rozjaśniające tęczówki. "Według opisu jest to mężczyzna, w którego spojrzeniu kryje się światło - co ja rozumiem jako światło bijące z jego oczu", tłumaczy. "Powiedziałem więc do Marka i Briana, 'Może zmienimy mu kolor oczu? Niech nie będzie do końca jasne, co się w nich kryje. Nie jest superbohaterem, nie ma w nim elementu mistycznego - ale chciałem, żeby czasem sprawiał wrażenie postaci z zaświatów. A oni byli zachwyceni tym pomysłem".

"Te soczewki były ukoronowaniem postaci Moreau", mówi Neveldine. "Z tych oczu biła duchowa moc. To nam było potrzebne - nie jest tylko mnichem pijaczkiem, ale pijanym mnichem o przenikliwym spojrzeniu, a to się przydaje, kiedy chcemy stawić czoło Ghost Riderowi."

Ciarán Hinds gra postać o imieniu Roarke, ale to tylko zasłona dymna. "Nie ma co owijać w bawełnę, Roarke to Szatan" mówi Hinds, "i nie szuka odkupienia. Opętał człowieka i przejął jego ciało; niestety ludzie to istoty kruche i ciało zaczyna się rozkładać. A, że spłodził potomka, ma plan awaryjny, ale ściga się z czasem, ponieważ nie dość, że musi go opętać w konkretnym momencie, to jeszcze zaczyna się rozpadać. Po pewnym czasie wygląda to tak, jakby twarz miała mu za chwilę odpaść".

Co ciekawe nie jest to pierwszy raz, kiedy Hinds gra szatana. "Kilka lat temu Connor McPherson, znany irlandzki scenarzysta i reżyser teatralny zaprosił mnie do udziału w sztuce "The Seafarer", którą napisał i reżyserował na Broadwayu. Mój bohater, Pan Lockhart, potem okazywał się Diabłem. Nie wiem, co jest takiego w moim aktorskim portfolio, że zostaję wybierany do ról Diabła, ale kreowanie wcielonego zła to dobra zabawa".

"Ciarán Hinds to przemiły gość - łagodny jak baranek - ale jestem pewien, że Szatan też musi być miłym gościem" mówi Cage. "Cały ten urok przelał na swoją postać. Sprawia też wrażenie kogoś, kto lubi dobrą zabawę".

Reżyser Mark Neveldine mówi o Hindsie: "Totalny profesjonalista. Obserwowanie z jaką łatwością tchnął życie w swoją postać było fascynujące. Zawsze, kiedy wchodził na plan, byliśmy podekscytowani. Jest aktorem o niewyczerpanych zapasach energii, który nigdy nie narzeka i potrafi powtórzyć ujęcie idealnie 20 razy z rzędu. Jest jednym z wielkich aktorów naszych czasów podobnie jak Nicolas."

Opisując wygląd swojego bohatera, Hinds żartobliwie zauważa: "W przeciwieństwie do powszechnej opinii, Diabeł nie ubiera się u Prady. Diabeł ubiera się u Brioni. Bojana z dużym wyczuciem dodała pieprzyku tej postaci - komuś, kto wedle własnej opinii nosi się ze staroświecką elegancją. Próbuje trzymać fason, ale pruje się w szwach. Wygląda bez zarzutu, lecz jego ciało się rozkłada".

Autorka kostiumów Bojana Nikitovic mówi dalej: "Dostaliśmy od Briana i Marka jasne wskazówki, jak uniknąć stereotypów związanych z szatanem, więc wiedzieliśmy, że ma być nienagannie ubrany i elegancki. A Ciarán Hinds ogromnie nam pomógł, ponieważ doskonale nosi swój kostium i kreuje postać".

Sam strój nie wystarczył, żeby powołać Szatana do życia - do zagrania Roarke potrzebna była skomplikowana charakteryzacja. "To niezwykle twórcze, fantastyczne zajęcie" zachwyca się aktor. "Trzeba się kompletnie wyciszyć i uzbroić w cierpliwość, ponieważ cały proces trwa dwie godziny - peruka, charakteryzacja, soczewki. Większą część stanowi charakteryzacja z użyciem elementów z gumy, które są naklejane z jednej strony twarzy i wzdłuż nosa. Przyglądałem się temu stopniowemu przeobrażeniu, które sprawiało, że na końcu wyglądałem zupełnie inaczej niż kiedy usiadłem na krześle".

Violante Placido gra Nadyę, która zbliża się do Johnny'ego, kiedy tajemniczy ludzie kościoła werbują go, by pomógł jej synowi. "Jej życie na ulicy nie było lekkie i przez to stała się twarda", mówi Violante. "Wyobrażam ją sobie jako bezdomnego kota. Potrafi posługiwać się bronią - w razie potrzeby gotowa jest zabijać. Jej największym grzechem jest syn, Danny; to paradoks, gdyż jednocześnie jest jedynym powodem, dla którego ona żyje. Jej misja w filmie polega na tym, by go chronić i być może odkupić swoje grzechy, rozpocząć nowe życie".

"Nadya jest szalona - oszukiwała, kradła i pewnie zabijała. Ostatecznie jednak chce być matką; chce troszczyć się o syna" mówi Neveldine. "Violante uwypukla to w jej postaci; widz dostrzega, że na pierwszym miejscu stawia bycie matką, co nadaje jej pozytywny rys".

Cage zauważa: "Nadya w kreacji Violante nosi w sobie tragiczną tajemnicę, co idealnie pasuje do tej roli. Jest wolnym duchem, który zadał się z niewłaściwymi ludźmi i teraz cierpi patrząc na swoje dziecko - obawia się o jego przyszłość i dręczą ją wyrzuty sumienia. Widać to w jej spojrzeniu. Violante jest jedną z tych aktorek, które otacza aura tajemnicy, ponieważ nie wiemy, o czym myśli; przychodzi jej to naturalnie i bez trudu".

Nadya ma zagadkową, nietypową urodę. "Bardzo mi się podoba końcowy efekt - Brian dał nam wiele wskazówek" zauważa Violante. "Wybraliśmy mroczny, punkrockowy look. Ma ciemne oczy. Są jak jej osobista ochrona - charakteryzacja własnego pomysłu. Makijaż nie jest zbyt wyrafinowany, ale pozwala jej osiągnąć dwa cele - nadaje Nadyi jednocześnie wygląd melancholijny i nieprzystępny. Pod tym względem trochę przypomina dzikiego kota".

"Nie do końca wiadomo, kim jest, ale prowadzi cygański styl życia" zauważa Bojana Nikitovic. "Kiedy dobierasz kostium dla pięknej kobiety, warto podkreślić jej kształty i pokazać nieco ciała, więc trudno było coś znaleźć biorąc pod uwagę fakt, że akcja toczy się zimą. By ochronić Violante przed chłodem, znaleźliśmy jej kurtkę, która się nam podobała, a resztę dopełniliśmy kolorami. Zależało nam, żeby miała barwny strój, ponieważ inne postaci są niemal monochromatyczne, czarne i szare. Po kilku próbach natrafiliśmy na idealny dla niej odcień czerwieni".

Johnny Whitworth wciela się w Carrigana - byłego chłopaka Nadyi, który przybiera postać podłego Blackouta. "Bez dwóch zdań jest socjopatą i czarnym charakterem" wyjaśnia Whitworth. "Roarke zleca mu odszukanie Nadyi, ponieważ chce dostać jej dziecko, ale 'ci dobrzy' wynajęli Ghost Ridera do tego samego zadania. Zwykły człowiek nie podoła Ghost Riderowi, więc kiedy Carrigan ociera się o śmierć, przeobraża się w Blackouta - i teraz on także posiadł nadprzyrodzone moce, jak Ghost Rider, jest kolejnym tworem Szatana".

Whitworth pracował już z duetem Neveldine/Taylor przy filmach "Gamer" oraz "Patologia", do którego scenariusz napisali Neveldine/Taylor. "Mówią zupełnie różnymi głosami, ale dopełniają się" twierdzi aktor. "Czasem dają ci sprzeczne wskazówki i wtedy uświadamiasz sobie, że są to dwie drogi, wiodące do tego samego celu".

"Johnny jest aktorem z rodzaju tych, których zatrudniasz w jednej czy dwóch scenach i ściąga na siebie całą uwagę" mówi Taylor. "Doszliśmy więc do wniosku, że pora dać mu szansę naprawdę zabłysnąć. Jest aktorem nieprzewidywalnym, bardzo dobrze grającym bardzo złego człowieka o głębokiej, mrocznej duszy. Fani książek powinni dostrzec w nim doskonałe odzwierciedlenie Blackouta, a pozostali bez wątpienia uznają, że jest naprawdę cool".

Bohater wyglądał tak imponująco dzięki skomplikowanej charakteryzacji. "W przypadku charakteryzacji kryteria były mocno wyśrubowane, jako że musieliśmy dołożyć starań, żeby Blackout i Ghost Rider, obydwaj rzecz jasna stworzeni przy użyciu efektów komputerowych, sprawiali wrażenie istniejących w tym samym świecie", mówi Taylor. "Myślę, że nasz zespół osiągnął fantastyczny efekt końcowy".

Whitworth musiał poświęcić cztery godziny, żeby z przystojnego aktora przeistoczyć się w diabelskie dzieło. "To był żmudny proces, ale zdecydowanie wart zachodu", wspomina reżyser.

Christopher Lambert gra w filmie postać niezwykle istotną dla biegu zdarzeń - Methodiusa, przywódcę tajemniczej sekty, dla której Moreau stara się znaleźć Danny'ego, ponieważ on sam Nadya i Blaze sądzą, iż będzie to dla niego bezpieczne schronienie. "Wspaniale, że udało się zaangażować do filmu aktora z takim dorobkiem jak Christopher" uważa Idris Elba.

Jednak Methodius ma diametralnie inne zdanie na temat roli Danny'ego w ocaleniu świata, niż matka i przyjaciele chłopca. "Nie da się jednoznacznie uznać go za dobrego albo złego człowieka. Ma swoje cele, i swoje przekonania, i zrobi wszystko, żeby pozostać im wierny" wyjaśnia Lambert.

Rola człowieka kościoła, który nie jest gotowy zgładzić małego chłopca nie była największym wyzwaniem aktora - prawdziwy akt odwagi wiązał się z wyglądem, jaki reżyserzy przewidzieli dla Methodiusa. "Kiedy Mark i Brian spytali, czy byłbym skłonny ogolić głowę i dać sobie pokryć twarz tatuażami, porządnie się przestraszyłem. Nie wiedziałem, jak będę wyglądał z ogoloną głową - próbowałem ich przekonać, żebym mógł zagrać ze sztuczną łysiną, ale na próżno. Skończyło się na tym, że skracałem włosy stopniowo. Nie były długie, ale i tak można było strzyc je partiami. Najpierw zrobiłem sobie bardzo krótką fryzurę, potem coraz krótszą i ku własnemu zdumieniu, bardzo mi się spodobała. Trochę je odhoduję, lecz niewiele, ponieważ to bardzo praktyczne rozwiązanie i podoba mi się to uczucie. Chciałem powiedzieć 'wiatru we włosach', ale tak naprawdę wiatru na czaszce".

Tatuaże, pokrywające twarz, które stworzył charakteryzator Jason Robert Hamer, Lambert opisał jako "dość prosty proces. Na szczęście pozostawiono je na czas realizacji filmu i mogłem w nich spać. W przeddzień realizacji zdjęć, namalowano mi tatuaże na jednej połowie twarzy i czaszce, a na drugi dzień rano dokończyliśmy dzieło. Cały proces trwał około dwie i pół godziny i nakładanie tej charakteryzacji trwało krócej niż jej usuwanie".

Ostatnim ogniwem głównej obsady filmu jest Fergus Riordan, który w czasie zdjęć miał trzynaście lat i w tak młodym wieku wcielił się w niezwykle ważną dla fabuły postać Danny'ego. "Tak się pechowo składa, że jest synem Szatana" mówi Riordan. "Jego mama zawarła pakt z Szatanem, że urodzi jego dziecko. Dlatego chłopak ucieka zarówno przed tymi dobrymi, jak i złymi; na dodatek, nie do końca jest w stanie ich odróżnić. Ostatecznie, sam musi wybrać pomiędzy dobrem i złem".

"Mieliśmy wiele szczęścia natrafiając na Fergusa" przekonuje producent wykonawczy E. Bennett Walsh. "Szykowaliśmy się do rozpoczęcia wielkiego europejskiego castingu wśród dziesięcioletnich chłopców. Obsadziliśmy już główne role i przygotowywaliśmy się do zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań młodego aktora. Kiedy nasi dyrektorzy castingu z Londynu przysłali nam nagranie Fergusa, poprosiliśmy, żeby przyleciał do nas w najbliższy weekend. Przeczytał swoje kwestie, po czym Mark i Brian z miejsca powierzyli mu rolę".

Zdaniem Cage'a Riordan jest "jednym z najbardziej profesjonalnych aktorów, z jakimi pracowałem, a nie skończył jeszcze czternastu lat. Jest przykładem wymarzonego zachowania na planie. Nigdy się nie spóźnia, jest przygotowany i znakomity w tym, co robi. Ma osobowość ekranową, wyczucie i pewność siebie. Pracował w odludnych plenerach, w chłodzie, na zewnątrz i ani razu się nie poskarżył. A na dodatek to uroczy dzieciak".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ghost Rider 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy