Reklama

"Genesis": CLAUDE NURIDSANY i MARIE PÉRENNOU - WYWIAD

Międzynarodowy sukces Mikrokosmosu musiał zachęcić Państwa do podjęcia prac nad nowym projektem.

Byliśmy pewni, że nie chcemy tworzyć następnej części Mikrokosmosu. Pragnęliśmy aby powstał film, który zawierałby pytania dotyczące wszechświata, naszego istnienia i relacji do świata.

Bohaterem Mikrokosmosu był świat istniejący w kępie trawy, jednak w przypadku nowego filmu tematyka jest o wiele szersza.

Tak, spojrzeliśmy niejako przez odwrotną stronę lornetki. Przedstawiliśmy nasze spojrzenie na rzeczy pozornie zwyczajne, aby odkryć ich czar i wdzięk oraz zachwyt, jaki wzbudzają. W filmie padają proste pytania, na przykład, co to znaczy być po prostu żywym?

Reklama

I właśnie w ten sposób wpadliście na pomysł opowiedzenia najpiękniejszej historii – o stworzeniu Wszechświata.

Każdy z nas odgrywa Genesis w swym własnym życiu. Rodzimy się, tak samo jak pewnego dnia narodziło się życie. Proces naszego rozwoju i umierania jest podobny do trwającego tysiące lat procesu ewolucji gatunku. W naszej pracy zawsze staraliśmy się pokazać rodzaj podobieństwa, które istnieje między światem zwierząt i światem ludzi. W nowym filmie wykorzystujemy zwierzęta w roli wyrazicieli naszych idei, choć tym razem potrzebowaliśmy też obecności ludzi.

Historię Wszechświata opowiada afrykański czarownik.

Chcieliśmy nawiązać w filmie do najstarszych mitów i legend plemion pierwotnych. Afryka - kolebka ludzkości, reprezentowana przez czarownika, stanowiła dla nas oczywisty wybór.

Czarownik posługuje się bardzo obrazowym językiem.

Metafora jest zasadniczym językiem opowieści. Skomplikowane idee musiały być przetłumaczone na język zrozumiały dla wszystkich. Język narratora nie jest ani naukowy, ani pompatyczny. Stosuje metaforę, aby przekazać i przybliżyć wiedzę naukową. Staraliśmy się nie wykorzystywać postaci narratora w charakterze wszechwiedzącego lub nauczyciela przeprowadzającego lekcję na dany temat, lecz przedstawić go jako mędrca przekazującego swą mądrość o Świecie, Wszechświecie i Człowieku. Levi-Strauss napisał: „Między naukowcem, który dzięki obliczeniom matematycznym ma dostęp do rzeczywistości nie dającej się objąć wyobraźnią, a publicznością pragnącą zrozumieć coś z tej rzeczywistości, której matematyczne świadectwo kłóci się z wszelką intuicją i uczuciem, pośrednikiem staje się myślenie mityczne. Jest ono jedynym środkiem, dzięki któremu fizycy mogą porozumieć się z nie-fizykami. W zadziwiający sposób, to właśnie ten dialog z nauką powoduje, że myślenie mityczne pełni ważną funkcję we współczesnym świecie”.

Narrator skłania widzów do zastanowienia się nad swym własnym życiem.

Tak, opowiadanie narratora skłania do zastanowienia się nad życiem i przeznaczeniem. Jednym z głównych zadań filmu było połączenie aspektu humanistycznego, człowieka, publiczności, w swego rodzaju kolistym tańcu ze zwierzętami, ale również ze wszechświatem, atomami i materią. Narrator przytacza nam historię z rodzaju tych, jakie słyszeliśmy będąc dziećmi. Ukazuje nam miejsce, w którym się znajdujemy, w relacji do naszych przodków. Uzmysławia nasze pochodzenie oraz związki ze światem, jakie udało nam się stworzyć.

Narrator mówi, że „życie jest formą walki z upływem czasu. Pomimo prawa popychającego porządek w stronę chaosu, życie pozostaje takie samo, choć materia, z której jest stworzone, nieustannie się odnawia”.

Charakterystyczną cechą życia jest to, że stanowi ono rodzaj zbioru atomów, który zamiast stopniowo ulegać zniszczeniu, „istnieje i trwa wbrew naturze czasu”. Czas biegnie w stronę rozkładu i nieładu, zaś życie w kierunku przeciwnym, pod prąd rzeki czasu. Plemnik i jajeczko łączą się, a z biegiem tygodni i lat z tego mikroskopijnego zderzenia powstaje niebywale złożona struktura. Życie rozwija się i pięknieje, podczas gdy wszystko inne zmierza ku chaosowi. Nie możemy jednak w nieskończoność uciekać przed działaniem czasu. W pewnym momencie życie zaczyna się kończyć, podlegając powszechnemu prawu materii, drugiemu prawu termodynamiki. Ulega rozpadowi, rozkłada się, a wielkie koło życia toczy się dalej. Co powoduje, że żyjemy? Nasze życie jest chwilą, w której podejmujemy próbę ucieczki od prawa wielkiego chaosu.

W filmie próbowaliśmy zawrzeć przekonanie, że żywa materia zachowuje się odwrotnie niż tak zwana materia nieożywiona.

Na ekranie obserwujemy zadziwiające mutacje. Weźmy na przykład gatunek ryb wyposażonych w nogi, będących pierwszymi zwierzętami wodnymi, które wyszły z wody, aby żyć na lądzie. Można uznać, że są one czymś w rodzaju naszych przodków!

Bardzo interesująco filmowało się podskoczka mułowego - ową rybę z nogami. Faktycznie przypomina on gatunek chodzącej ryby, u której w czasach prehistorycznych rozpoczął się proces rozwoju bardziej złożonych form płetw, pozwalających na wyjście z wysychających lagun. Mamy szczęście, że dzisiaj wciąż istnieje kilka gatunków zwierząt, pod względem zachowania i sposobu poruszania się, bardzo przypominających prehistorycznych pionierów, którzy podbijali suchy ląd.

Wraz z pojawieniem się człowieka rozpoczęło się poszukiwanie sensu. Człowiek zaczął stawiać sobie pytania.

To prawda, ale nie chodziło nam o stworzenie filmu dydaktycznego. Zaczyna się on pytaniem: „Czy narodziłem się w dniu, gdy moja matka wydała mnie na świat? Czy może w noc, gdy moi rodzice się kochali? Gdzie uległa rozproszeniu ta galaktyka milionów atomów, które miały stać się mną? Ku jakiej roślinie, skale, ku jakiemu zwierzęciu lub obliczu dryfowały, zanim zakończyły swój bieg we mnie?” - mówi czarownik.

Oparliśmy nasz film na wiedzy naukowej, którą przekształciliśmy w swego rodzaju współczesną mitologię. W metaforycznej historii wszechświata jej oddziaływanie na wyobraźnię widza może pełnić rolę symboliczną, zachowując zarazem swój realistyczny charakter.

Ten film daleko wykracza poza tradycyjne filmowe dokumenty o przyrodzie. Mamy tu do czynienia z zapierającą dech w piersiach sagą.

Zwierzęta zjawiają się z całą swą ekspresyjną siłą niczym malownicze i fantastyczne postacie tej wielkiej opowieści o świecie i istotach żywych. Mikroskopijna ameba, która ilustruje Życie na jego etapie niemowlęcym, pojawia się jako bezkształtna istota mogąca przybrać wszelki kształt. Stanowi obietnicę wszystkich mającej po niej nadejść stworzeń. Jajożerny wąż z południowej Afryki, którego szczęki rozwierają się na tyle, by mógł on połknąć jajo – jajo stanowiące również mitologiczny obrazem Ziemi w miniaturze – jest metaforą życia żywiącego się życiem. Filmując drapieżny tryb życia zwierząt nie chcieliśmy przedstawiać ich jako bestie. Rycerska walka legwanów morskich z Galapagos jest prezentacją ery smoków, gdy na Ziemi rządziły gady.

„Życie jest z natury kanibalistyczne” - mówi czarownik.

Poprosiliśmy czarodzieja, który rzuca cienie na ściany, aby stworzył dla nas spektakl cieni. Naśladując rękoma zwierzęta, nadaje im wyraz bajkowy. I tak ogromna żaba, która pożera małą żabkę staje się olbrzymem z bajki. Towarzysząca zdarzeniu ekspresyjna muzyka pomaga zilustrować ten wątek.

Niektóre ujęcia, takie jak zmysłowy taniec koników morskich, dają nam poczucie uczestnictwa w „pierwszym flircie” w dziejach świata.

Na początku życie istniało jedynie w formie organizmów jednokomórkowych, które w celu rozmnażania się ulegały podziałowi. Minęło trochę czasu zanim komórki, zamiast dzielić się, zaczęły się łączyć. Jednak już na etapie życia jednokomórkowego istniała miłość i seksualność. Dwa stworzenia spotykały się i doprowadzały do połączenia swych genów. Zamiast pojedynczego organizmu, który dawał początek szeregowi identycznych istot, życie zrodziło nieskończoną różnorodność roślin, zwierząt i ludzi.

Wśród wielu widowiskowych ujęć znajdujemy niesamowite sceny spółkujących pająków, paradę miłości żab oraz krabów ze skorupami podobnymi do zbroi samurajów, walczących o wybrankę.

Dla zwierząt walka jest częścią parady miłości. Nie ma tu jednak zabijania, co najwyżej trochę blefu mającego na celu zastraszenie rywala. W przypadku pająków długonogich romantyczne miłosne łowy rozgrywające się pomiędzy samcem i samicą mogą trwać godzinami. Obie strony odczuwają wielki wzajemny pociąg, a zarazem wielki strach. Ten ostatni dotyczy szczególnie samców – jeżeli nie zostaną rozpoznane przez samicę, mogą zostać przez nie pożarte. Filmując tego rodzaju sceny dążyliśmy do przedstawienia związku między światem zwierząt i ludzi, a jednocześnie chcieliśmy uniknąć antropomorfizacji. Nie ukazaliśmy zbliżających się do siebie pająków w aureoli serc. W sekwencjach gry miłosnej wykorzystaliśmy pająki i żaby – sądziliśmy bowiem, że jeśli zaistnieje empatia między ludźmi a zwierzętami, to będzie ona głębsza, niż w przypadku powierzchownej więzi z bardziej „przyjaznymi” nam zwierzętami. Dokonując takiego wyboru mieliśmy nadzieję wywołać uczucie braterstwa w umysłach widzów. Być może widownia pomyśli: „Ostatecznie nie różnimy się tak bardzo od tych stworzeń, na które zawsze patrzyliśmy spode łba”.

Każdy z nas przeżywa historię Genesis w przyśpieszonym tempie.

Tak, ponieważ wszyscy byliśmy kiedyś jak żaby w elastycznym, okrągłym akwarium macicy naszej matki. Ujmując rzecz w skrócie, na początku naszego istnienia mamy skrzela, błonę między palcami jak ryby i kilka nerek w dolnej części ciała jak pierścienice. Część naszego genetycznego dziedzictwa jest wspólna wszystkim żywym istotom. Wyraziliśmy to pokazując kurczaka, małego krokodyla i niemowlę, wszystkie opisywane przez narratora jako „małe fasolki”. Są one do siebie zadziwiająco podobne.

Jak sfilmowaliście początek wszechświata? Nie mogliście przecież podróżować w czasie!

Aby ukazać na przykład proces narodzin Ziemi dokonaliśmy przesunięcia ujęć rzeczywistych obiektów pozbawionych wszystkiego, co zdradzałoby ich skalę. W zrealizowanych w przyśpieszonym tempie ujęciach jednometrowego fragmentu wodospadu na Islandii, lekko zmarszczona powierzchnia wody wydaje się przeradzać w ogromne fale, a deszcz staje się przerażającym sztormem. Chodziło nam o to, by nigdzie nie używać obrazów generowanych cyfrowo, bez elementów naturalnych takich jak trąby powietrzne, piasek, dym i bańki mydlane. Charakter materii jest zaskakujący. W przypadku sekwencji napisów początkowych po prostu sfilmowaliśmy witaminę C w wodzie, której parowaniu towarzyszy powstawanie mikro kryształków. Owe rosnące na naszych oczach kryształki, filmowane systemem klatka po klatce przez mikroskop ze spolaryzowanym światłem na czarnym tle, pozwoliły nam stworzyć prawdziwie kosmiczny efekt.

Nie można mówić o życiu, nie przywołując zarazem śmierci.

Aby zilustrować koniec życia, wybraliśmy metaforyczny obraz wypełnionej dymem bańki mydlanej, która pękając rozpuszcza się w powietrzu, tak jak materia istoty żywej rozprasza się w przestrzeni. Inspirowaliśmy się tu „vanitas” - siedemnastowiecznymi przedstawieniami martwych natur, w których przedmioty były dobierane i układane w taki sposób, aby uwypuklić krótkotrwałość i niepewność życia. Sfilmowaliśmy bańki mydlane, kawałek owocu, zwiędły kwiat, dym unoszący się z knota świecy.

Budując strukturę filmu sięgnęli Państwo do różnych źródeł inspiracji: nauki, malarstwa...

Jak również filmów. Pomysł krótkiego interludium z zagłębieniami wypełnionymi pianą, występującego pomiędzy kolejnymi sekwencjami „gry miłosnej”, powstał pod wpływem jednego z naszych ulubionych filmów, La Ronde Maxa Ophulsusa, w którym scena z postacią stojącą na karuzeli otwiera każdy nowy epizod.

Cuda natury, zwierzęta i rośliny są aktorami w Państwa show. Jak reżyseruje się takich aktorów?

Spędziliśmy ponad dwa lata na przygotowaniach do filmu, dzięki czemu mieliśmy mnóstwo czasu na przeprowadzenie odpowiednich „castingów”. Reakcje zwierząt są często bardzo zaskakujące. Trzeba być bardzo ostrożnym. Niektóre nie radzą sobie z wysoką temperaturą związaną z oświetleniem, inne są bardzo nieśmiałe. Musieliśmy czekać aż dwa miesiące na sfilmowanie sceny godów dwóch koników morskich. Musieliśmy też podróżować po świecie, żeby sfilmować niektóre zwierzęta, na przykład legwany morskie z Galapagos. Rozwijająca się ameba jest równie doskonała i wyjątkowa jak człowiek, uważany za najwyższe stadium ewolucji. Zarówno człowiek, jak i ameba stanowią wszechświat i nie osądzamy, które z nich jest doskonalsze.

W Genesis mamy do czynienia z niesamowitym poczuciem humoru. Weźmy na przykład ujęcie żabnicy, zwanej również nawędem.

Czuliśmy się jak dzieci filmując na Bali nawęd, z jego podobną do klowna głową. Ukryty w koralowcach, posiada on na grzbiecie miękką kość z kawałkiem skóry, która niczym wędka z przynętą na końcu żyłki wysuwa się ze swego rodzaju osłony. Ryba, która łowi – całkowite odwrócenie ról.

Ścieżka dźwiękowa filmu stanowi integralną część narracji. Genesis to komedia muzyczna, komedia zwierzęca i komedia ludzka.

Każdy ruch posiada swoją własną barwę dźwiękową.

Poprosiliśmy kompozytora Bruno Coulaisa i dźwiękowca Laurenta Quaglio o połączenie dźwięków instrumentalnych, z dźwiękami naturalnymi po to, aby naszą wizję filmową można było odbierać za pośrednictwem wielu zmysłów. Musieliśmy na nowo stworzyć uniwersum dźwięków. Chcieliśmy grać na wyobraźni dźwięków, ale w bardzo delikatny sposób, bez przesadnego uwypuklania żadnego z uzyskanych efektów. Subtelność stymuluje wyobraźnię, zaś efekty zawsze pozostają kierunkowe. Dźwięk nigdy nie jest całkowicie realistyczny, nadaje obrazowi nowy koloryt, wypełnia go aluzyjnymi znaczeniami. Dokonując transpozycji rzeczywistych dźwięków, Laurent stworzył absolutnie porywające dzieło, które znakomicie odpowiada temu, co dzieje się na ekranie. Chcieliśmy, na przykład, zintensyfikować różne dźwięki, aby zilustrować proces rozwoju gatunków na Ziemi – ewolucję stonóg, żab, kameleonów itd. Zastosowaliśmy ten zabieg także w ujęciu, w którym kolor zielony pojawia się w świetle przebijającym przez listowie górnych gałęzi drzew. Wysoce wyrafinowana ścieżka dźwiękowa oscyluje między całkowitą prostotą a ogromną złożonością i cechuje się wielką przestrzennością. Bruno Coulais posiada niezwykłą wyobraźnię dźwiękową. Równie dobrze radzi sobie z orkiestrą symfoniczną, perkusją, jak i z dźwiękiem maszyny do pisania lub chińskim zabawkowym akordeonem, który wydaje tylko dwa dźwięki. Bruno bardzo się zaangażował w ten projekt. Powiedział nam, że czuł się tak, jakby przechodził swego rodzaju obrządek inicjacji za każdym razem, gdy próbował wyobrazić sobie, w jaki sposób filmowaliśmy dane ujęcie. Już we wczesnej fazie pracy nad filmem planowaliśmy użycie akordeonu. To bardzo ekspresyjny instrument, niezwykle podobny do ludzkiego oddechu. Wydaje wzruszający dźwięk i jest pospolity, powszechnie znany. Ustanawia on lekki kontrapunkt względem nieco ciężkiego tematu głównego muzyki w filmie. Co więcej, Bruno pracuje nad oprogramowaniem, które ma kluczowe znaczenie dla wymiany idei między kompozytorem i reżyserem. Pozwala nam ono posłuchać symulacji muzyki na długo przed jej nagraniem przez prawdziwych muzyków i nawet jeśli symulowany dźwięk jest jedynie bladym odbiciem całej orkiestry, to daje kompozytorowi i reżyserowi możliwość wspólnego przesłuchania pomysłów na muzykę do filmu i poddania ich ostatecznym modyfikacjom.

Pod względem technicznym film jest wręcz niebywały. Czy wyjawicie nam Państwo jakieś ze swoich sekretów?

Niektóre sceny kręciliśmy w studio, w naszym domu w Aveyron, na niewielkiej scenie przystosowanej do proporcji naszej obsady. Dzięki temu mogliśmy kontrolować wszystko od oświetlenia i refleksów na wodzie aż po detale samego planu zdjęciowego, na którym zasadziliśmy każde źdźbło trawy. Filmowaliśmy przy użyciu systemu kontroli ruchu, stworzonego specjalnie na użytek naszego projektu, w celu uzyskania bardziej płynnego wrażenia ruchu. Sceny plenerowe wymagały większych akrobacji – kamerę z głowicą na żyrostacie umieszczaliśmy czasem w kajaku lub helikopterze. W ten sposób nagraliśmy sceny, które podkreślają analogie pomiędzy tym, co nieskończenie małe i ogromem wielkich rzek, deltami Madagaskaru, czy zjawiskami wulkanicznymi na Islandii. Narrator zestawia te zjawiska z obrazem naczyń krwionośnych o podobnie rozgałęzionej strukturze. W ten sam sposób, aby ukazać analogię pomiędzy zarodkiem ludzkim i zwierzęcym, sięgnęliśmy po obrazy naszego wodnego życia w macicy. Czarownik puszcza bańki mydlane, które stają się mikrobami, a ulatujące z nich strużki dymu zmieniają się w meduzy. Chcieliśmy podzielić się z widzami otaczającym nas pięknem. Pozwala nam pięknie żyć.

Jak sfilmowaliście płód i niesamowite wręcz ujęcie narodzin kurczaka pokazanych od wnętrza jaja?

Przez dwa i pół roku doktor Jean-Marc Levaillant, używając bardzo wyrafinowanego sprzętu do tworzenia czterowymiarowych sonogramów rejestrował dla nas rodzaj „castingu płodów”. Udało mu się zaobserwować nieznane dotąd zachowania płodu. Odkrył, że dwumiesięczne dziecko potrafi przemieszczać się na kolanach w płynie owodniowym, choć matka nie jest jeszcze w stanie wyczuć jego ruchów. Tutaj również mamy do czynienia z nowym, niezbadanym jeszcze lądem. Ujęcia kurczaków uzyskaliśmy dzięki radom badaczy z INRA, używając do tego kamer wyposażonych w specjalne soczewki i światła.

Państwa film uświadamia nam, że będąc częścią świata współtworzymy go, a w rezultacie jesteśmy za niego odpowiedzialni. Narrator mówi: „Pewnego dnia powrócę do świata materii, z którego jestem stworzony”.

Tak jak umierające gwiazdy. Nie chcemy być postrzegani jako aktywiści walczący o ochronę planety i praw zwierząt, jakkolwiek uważamy to za bardzo ważne. Chcemy stworzyć poczucie ciągłości pomiędzy ludźmi i zwierzętami, pomiędzy życiem i tak zwaną materią nieożywioną. Materia, już „brzemienna” życiem, nawet jeśli jest jeszcze nieżywa, posiada możność rodzenia życia. Jest dużo rzeczy, które łączą nas ze zwierzętami. Lukrecjusz twierdził, że jesteśmy zrobieni z atomów, tak jak planety i zwierzęta, tworząc jeden wielki łańcuch. Wyszliśmy od idei, że po śmierci materia ulega transformacji. Obrazy wyrzeźbionego przez naturę lodu, który topniejąc rozpuszcza się w wodzie, przedstawiają stopienie się indywidualnej formy z wielką całością, z tym, co niezróżnicowane. Dla przedstawienia świata żyjącego wybraliśmy meduzę z jej elegancją znikania, wyparowywania w słońcu. Jeśli chodzi o nas, istoty ludzkie, to nasze ciało umiera. Lecz materia, z której się składamy, utworzy kiedyś, w innym miejscu, inną całość. Pod koniec widzimy wielki wir, w którym ptaki i ryby mieszają się ze sobą. Życie rodzi się ponownie. Napisy końcowe głoszą: „Żyć to tkać historię od początku, którego nie pamiętamy, do końca, o którym nic nie wiemy...”. Chcieliśmy pozostać w pełni materialistami. Sama materia jest już utkana ze snów i poezji. W wielkim cyklu kolejnych kombinacji atomów, te ostanie, powstałe po Wielkim Wybuchu, są nieśmiertelne. Przetwarzane z istoty w istotę, krążą między piaskiem a chmurami. Czasami możemy je znaleźć w czyjejś twarzy, a czasami w rzece. Brzmi to trochę jak wiersz. W rzeczy samej, jesteśmy stworzeni z tej samej materii, co świat, gwiazdy, chmury i łańcuchy górskie. W samej swej istocie jesteśmy spokrewnieni ze światem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Genesis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy