"G.I. Joe: Czas Kobry": OD MILITARNYCH FIGUREK DO BOHATERÓW KINA AKCJI
G.I. JOE: Czas Kobry już sama nazwa sprawia, że przed oczami pojawiają się obrazy bohaterstwa, patriotyzmu i rygorystycznych treningów koniecznych do wykonania zadania. Takich właśnie członków G.I. JOE znają od 1964 roku miliony dzieci. To właśnie wtedy firma Hasbro wprowadziła na rynek ich militarne figurki.
Popularność G.I. JOE przetrwała erę wojny w Wietnamie. Przez cały ten czas pojawiały się nowe gadżety, ale dopiero w roku 1983, figurki G.I. JOE przeszły zasadniczą przemianę. Dotąd 30-centymetrowe figurki zyskały nowy rozmiar (8 cm), a dzieci zaczęły je kolekcjonować. Ukazały się całe serie figurek żołnierzy tej elitarnej jednostki, każdy z nich posiadał własną specjalizację i dysponował najnowocześniejszym sprzętem.
Chociaż w 1985 roku zadebiutował bardzo popularny serial animowany, mitologię G.J. JOE umocniła tak naprawdę wydawana przez długi czas seria komiksów.
W filmie "G.I. JOE: Czas Kobry" pojawiają się m.in. RIPCORD - strzelec wyborowy i specjalista od broni, SNAKE EYES - wojownik ninja uzbrojony w miecze Katana i pistolet Glocka, SCARLETT - mistrzyni sztuk walki posługująca się kuszą, BREAKER - specjalista od łamania kodów, HEAVY DUTY - ekspert od broni, dowodzący jednostką GENERAŁ HAWK, COURTNEY "COVER GIRL" KREIGER - była modelka, asystentka GENERAŁA HAWKA i oczywiście DUKE - obdarzony olbrzymią odwagą weteran walki: ucieleśnienie przywódcy i żołnierza.
Podejmując się reżyserii "G.I. JOE: Czas Kobry", Stephen Sommers sporo dowiedział się o bohaterach z panteonu G.I JOE i zdał sobie sprawę, że film oferuje mu unikalne możliwości twórcze. Długoletni fan wczesnych filmów o przygodach Jamesa Bonda ("Dr. No", "Thunderball") pełnych egzotycznych plenerów i budzących grozę obiektów scenograficznych, zobaczył w G.I. JOE szansę na realizację 20 filmów o agencie 007 w jednym.
Zdjęcia do tej naszpikowanej najnowocześniejszymi efektami specjalnymi filmowej fantazji stanowiły dla kilku aktorów zupełnie nowe wyzwanie. Był to pierwszy wysokobudżetowy film akcji w karierze Sienny Miller, Channing Tatum i Marlona Wayans i okazał się być dla nich bardzo wymagający fizycznie. Cała trójka musiała przejść sześciotygodniowy trening prowadzony przez zespół, który stworzył choreografię scen walki w filmie "Matrix".
M.in. bohaterka grana przez Miller, łobuzerska Baronowa, angażuje się w gwałtowną bójkę z Dukiem (Channing Tatum), z którym łączy ją zresztą długa i skomplikowana historia miłosna. "Początkowo byłam przerażona. Nie sądziłam, że będę w stanie wykonać coś, co wymaga tak dużych umiejętności fizycznych," mówi Miller. "Okazało się jednak, że bardzo mi się to spodobało."
Tatum i Wayans (kumpel Duke'a, Ripcord) musieli w kilka tygodni osiągnąć szczytową formę na potrzeby zdjęć. Stało się to dla nich wyzwaniem, które przekształciło się w przyjacielską rywalizację. "Miałem za zadanie uzyskać około 10 dodatkowych kilogramów masy mięśniowej, Channing natomiast musiał wyrzeźbić muskulaturę," mówi Wayans. "Codziennie byliśmy na siłowni, biegając, ćwicząc i testując się wzajemnie. To były chyba najintensywniejsze przygotowania do filmu, w jakich brałem udział."
Rachel Nichols twierdzi, że postać granej przez nią Scarlett została napisana w czarujący sposób - częściowo z powodu jej obiecującego romansu z Ripcordem. "Scarlett to taka fantastyczna chłopczyca, która zmienia się w trakcie filmu", wyjaśnia Nichols. "Jest specjalistką od broni, która świetnie włada kuszą - potrafi zresztą niemal wszystko. Kiedy jednak spotyka Ripcorda jest on pierwszym facetem, który zaczyna z nią filtrować. To dla niej coś zupełnie nowego."
Osadzenie akcji filmu w przyszłości oznaczało, że aktorzy musieli umieć posługiwać się mnóstwem wyrafinowanej technologicznie broni i gadżetów. Prawdopodobnie do najmniej przez nich ulubionych należały "skafandry przyspieszające", usprawniające działanie egzoszkielety, które żołnierze G.I. JOE noszą w walce.
"Nazwaliśmy je 'kondonami diabła', żartuje Tatum. Założenie ich zajmowało 45 minut, a jeśli usiadło się w nich chociaż na 30 sekund, drętwiały ci ręce i nogi. Musieliśmy nosić je przez cały dzień, co było prawdziwą torturą. Na ekranie wyglądały jednak genialnie."
Krew, pot i łzy nie trwały wiecznie. Wielu aktorów spędziło sporo czasu w Pradze, która grała w filmie Paryż. Jednemu z najbardziej doświadczonych aktorów w filmie - Dennisowi Quaidowi - odmówiono jednak tej przyjemności.
"Wszyscy wyjechali do Pragi, a ja na kilka tygodni do Downey w Kalifornii," żartuje Quaid. "Ale bez urazy." Quaid gra przywódcę jednostki G.I. JOE, Generała Hawka - postać, którą opisuje jako skrzyżowanie generała Pattona z Jamesem Bondem i Hugh Hefnerem.