Reklama

"Fucking Amal": Z LUKASEM MOODYSSONEM ROZMAWIA AARON KRACH

Aaron Krach: Jak powstał tytuł filmu?

Lukas Moodysson: Na początku wymyśliłem inny tytuł. Potem napisałem ten aktualny, lecz potraktowałem go jako żart. Od razu się jednak przyjął. To fragment dialogu z filmu.

Filmy o nastoletnich lesbijkach nie są zwykle kasowymi przebojami. Dlaczego twoim zdaniem twój film stał się tak popularny?

Każdy inaczej go odbiera. Tydzień temu jechałem taksówką. Taksówkarz powiedział mi, że choć nie akceptuje homoseksualizmu, film bardzo mu się podobał. Innym widzom podoba się on dlatego, że przypomina im czasy, gdy mieli piętnaście lat i spędzali wieczory z przyjaciółmi. Chodzili na imprezy, upijali się i wymiotowali w łazience. Dla kobiet o orientacji lesbijskiej to ważny film. To pierwsza, realistyczna filmowa historia o ich życiu.

Reklama

Jesteś heteroseksualistą. Czy spotkałeś się z zarzutami, że nie czujesz tego środowiska na tyle dobrze, by nakręcić taki film?

Nic mi o tym nie wiadomo. Szczerze mówiąc, bardzo się tego obawiałem. Kiedy zaczynałem pisać scenariusz, ta historia wyglądała inaczej. Kiedy scenariusz przybrał ostateczną postać opowieści o dwóch dziewczynach, pomyślałem : „Nie mogę zrobić tego filmu”. Obawiałem się że ludzie pomyślą, że to moja erotyczna fantazja czy coś w tym rodzaju.

W niektórych fragmentach filmy postacie są bardzo okrutne. Weźmy na przykład moment kiedy Rebecca jest agresywna w stosunku dziewczyny na wózku inwalidzkim. Czy nie posunąłeś się trochę za daleko?

Aktorka grająca dziewczynę na wózku w rzeczywistości nie jest niepełnosprawna. Inna dziewczyna, która jeździ na wózku, pokazała jej jak się nim posługiwać. Obawialiśmy się reakcji tej dziewczyny na nasz film, bo nie przedstawia on niepełnosprawnej bohaterki w pozytywny sposób. Można zrozumieć jej zachowanie, ale czasami wypowiada ona bardzo okrutne opinie. Powiedzieliśmy tej dziewczynie, że dzieje się tak dlatego, bo bohaterka jest bardzo samotna. Wtedy ona powiedziała: „Tak to już jest”. Zrobiło mi się bardzo przykro, ale poczułem, że film jest prawdziwy.

W Ameryce panuje stereotyp, że wszystko co szwedzkie jest doskonałe - wszyscy Szwedzi jeżdżą samochodami Volvo i robią zakupy w Ikei. Twój film pokazuje zupełnie inną Szwecję.

To prawda. Na lotnisku urzędnik emigracyjny bardzo poważnym głosem zapytał mnie: „Pracuje pan dla Volvo?”. Powiedziałem, że nie. Wtedy on zapytał: „To może dla Saaba”? „Też nie” - mówię. „Jestem reżyserem”. A o na to: „Czy ten pana nowy film jest o Volvo?”. Pewnie pomyślał, że jest cholernie dowcipny.

Akcja filmu rozgrywa się w trzydziestu miejscach rozrzuconych po całym mieście, a mimo to zdjęcia trwały tylko trzydzieści dni.

Nie chciałem mieć więcej dni zdjęciowych. Bez sensu tracić pieniądze i czas. To właśnie dlatego filmy tyle kosztują. Moim zdaniem to okropne.

Aktorzy są bardzo młodzi i pewnie potrzebowałeś dużo czasu na próby. Ile miałeś go do dyspozycji?

Planowałem wiele prób, ale doświadczenie nauczyło mnie, że jeśli ma się właściwych aktorów, to nie są one konieczne. Przeprowadziłem trochę prób z miejscowymi aktorami, którzy grali już wcześniej w filmach.

Czy przyjąłbyś propozycję, by nakręcić coś w Hollywood?

Byłoby mi ciężko zrobić film w Stanach. Nie wiem jaki wywarłoby to na mnie wpływ. Z jednej strony zależy mi, by moje filmy docierały do szerokiej widowni, z drugiej jednak - mam osobistą i bezkompromisową wizję robienia filmów. Bardzo chciałem, by mój film stał się bardzo popularny w Szwecji. W Europie często zapominamy o tym aspekcie robienia filmów. Za to Amerykanie doskonale potrafią robić takie rozrywkowe i zabawne filmy. Europejskie filmy są bardziej poważne i osobiste. Chciałbym połączyć te dwa elementy. Jestem dumny ze swojego filmu, bo robiąc go nie poszedłem na żadne artystyczne ustępstwa, a mimo to osiągnął on duży sukces komercyjny w Skandynawii.

(Wywiad przeprowadzony na łamach portalu internetowego: www.indiewire.com)

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Fucking Amal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy