"Firewall": ZMIANA PLANÓW
„Kiedy kradzież zostaje dokonana, a Cox nie spełnia swojej obietnicy uwolnienia rodziny Jacka, ten uświadamia sobie, że oto spełniają się jego najgorsze obawy i że Cox może w ogóle nie zdecydować się na ich wypuszczenie”, co, jak wyjaśnia Ford, budzi w Stanfieldzie nową determinację. „Jack uświadamia sobie, że jedyna władza, jaką ma nad Coxem, wiąże się z pieniędzmi. Jeśli istnieje sposób odzyskania funduszy, które dopiero co przelał na konto Coksa, może to stać się jego jedyną kartą przetargową”. Może to także okazać się tym prostym ruchem, które popchnie faceta tak nieobliczalnego jak Cox do ucieczki - lub zemsty.
Po wielu dniach narastającej wściekłości i poczucia bezradności, Jack jest gotów podjąć ryzyko, które wcześniej uznałby za niemożliwe. „Ten człowiek płonie” – mówi Iwanyk. „Znalazł się w punkcie, kiedy włada nim jedna tylko myśl – pragnienie odzyskania tego, co stracił i co darzy miłością. Teraz jest gotów na wszystko”.
Przy takim obrocie spraw Loncraine chciał, by nieuniknione konfrontacje fizyczne wyglądały jak prawdziwa, pełna pasji walka, a nie pokazowe numery i zdał się w tym względzie na Billa Fergusona, wieloletniego koordynatora kaskaderskich wyczynów.
„Zależało mu, żeby wszystko wyglądało naturalnie” – opowiada Ferguson. „Żadnych barowych bijatyk, gładkiej i szybkiej wymiany ciosów; chciał prawdziwej, twardej walki, może mniej efektownej, ale na tyle realistycznej, na ile tylko było to możliwe”. Jednocześnie należało uwzględnić różne style walki typowe dla tego rodzaju osób. „Wystarczy spojrzeć na ich życiorysy. Mamy tu Bettany’ego, zadającego kilka czystych i sprawnych ciosów, które prawdopodobnie pamięta jeszcze z wojskowej przeszłości, i Harrisona, walczącego bardziej w stylu zapaśniczym. Powstała z tego ciekawa i dynamiczna kombinacja”.
„To stosunkowo krótka, choć intensywna i brutalna walka, ale również dosyć oryginalna” – komentuje Ford, przyznając, że jego zamiłowanie do odgrywania tego rodzaju scen bynajmniej nie słabnie. „Wciąż sprawia mi to frajdę - opracowywanie choreografii i szczegółów, a potem samo wykonanie, tarzanie się po podłodze. To zaspokaja pragnienie widowni, by sprawiedliwości stało się zadość, zanim zapadnie kurtyna”.
Mając ponad dwudziestoletnie doświadczenie kaskadera i koordynatora scen kaskaderskich, Ferguson doskonale pamięta kręcenie scen akcji, w których brały udział takie legendy kina jak Charles Bronson i Burt Lancaster, ale także współcześni bohaterowie ekranu. Z przekonaniem też utrzymuje, że „jeśli chodzi o aktorów, którzy mogą poradzić sobie w tego rodzaju scenach, Harrison należy do najlepszych. Potrafi być twardy jak kaskader. Sam kręcił scenę upadku ze schodów, sam wyskoczył z okna i spadł na ziemię; sam prowadził samochód i odegrał scenę walki w domu, nie wspominając już o wielu dniach prób, kiedy rzucałem nim o ściany lub gdy on rzucał mną. Jest silny i nie daje się łatwo wyprowadzić w pole. Zna zasady, wie, gdzie trzeba uderzyć, zna rytm ruchów. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje.”
Ferguson przyznaje też, że jeśli chodzi o wrodzony talent Forda, „jego naturalne umiejętności znacznie przewyższają umiejętności, jakich moglibyśmy spodziewać się po granej przez niego postaci, musieliśmy więc trochę stonować tę walkę, mając na względzie prawdopodobieństwo filmu – Stanfield jest bankowcem, spędzającym większość dnia za biurkiem”.
To Harrison Ford ustawił poprzeczkę dla tych konfrontacji, jednak Ferguson przyznaje, że Paul Bettany sprostał wyzwaniu zarówno pod względem fizycznym, jak i dystansu do kręconych scen. „Paul powiedział mi z góry, że łatwo krwawi” - żartuje Ferguson – „więc uznaliśmy, że jest kruchy jak szkiełko. Ale sprawdził się naprawdę bardzo dobrze, w rzeczywistości znacznie lepiej, niż sam się do tego przyznaje – wyśmienicie przyjmował ciosy, dodał kilka kopnięć, padał, a Ford rzucał nim po całym pokoju. Paul zagrał to doskonale”.
Virginia Madsen, która także była zmuszona bić się ze złoczyńcami, chętnie opowiada „o guzach i siniakach” zarobionych na scenie, dodając: „to była niezła zabawa. Rzadko kiedy występuję w scenach akcji, a więc była to dla mnie szczególna przyjemność, chociaż trochę krępująca. Któregoś dnia kuśtykałam na planie, rozmasowując siniaki, sprawdzając świeże zadrapania i czując się dosyć macho, kiedy Harrison zaczął wyskakiwać przez okna, rozwalać ściany i tym podobne, a potem po prostu wstał, otrzepał się i tyle.”