Reklama

"Film o pszczołach": O PRODUKCJI

Stojący od wielu lat na czele DreamWorks Animation, Jeffrey Katzenberg, już dawno próbował ściągnąć do współpracy ikonę świata komedii - Jerry'ego Seinfelda, odnoszącego ogromne sukcesy zarówno na scenie monologu komediowego, jak i utytułowanego współtwórcy i gwiazdy sitcomu "Seinfeld". Na przeszkodzie stał zawsze napięty do granic możliwości terminarz artysty. Sam Seinfeld podkreśla, że powodem był także brak pomysłu na projekt animacyjny. Do czasu?

Do czasu kolacji ze Stevenem Spielbergiem w Hamptons. To właśnie podczas niej Seinfeld wpadł na zaimprowizowany pomysł nakręcenia filmu o świecie pszczół, który nosiłby po prostu tytuł "Film o pszczołach". Spielbergowi pomysł przypadł do gustu na tyle, że chwycił za słuchawkę telefonu i zadzwonił do Katzenberga, swojego partnera biznesowego z DreamWorks. Następnego dnia Katzenberg skontaktował się już osobiście z Seinfeldem, żeby omówić szczegóły projektu "O pszczołach". Seinfeld nie ukrywa, że od dawna był zafascynowany światem tych niezwykle pożytecznych owadów. Jak mówi: "Życie w ulu jest fascynujące - cała ta hierarchia społeczna, organizacja pracy, geometria i porządek. No i jak na owada, to produkt pracy pszczół - miód, jest również zaskakujący. Pomyślałem zatem, że może być całkiem niezły punkt zaczepienia - miód. Pszczoły pracują przecież w pocie czoła żeby wyprodukować drogocenny złoty produkt, a ludzie, bez większego wysiłku sobie go przywłaszczają. Do tego nie każdy zastanawia się ile wysiłku musiały włożyć w to pracowite owady! Pszczoły z pewnością są przekonane, że zbierają nektar na własne potrzeby. A tu człowiek wkracza brutalnie, zabiera miód, pakuje w słoiki i nakleja etykietę, która ma przyciągnąć jak najwięcej klientów. To przecież najczystszy przejaw niewolnictwa - pszczoły pracują, a ludzie zbijają na ich pracy majątek! To zresztą z grubsza zarys całej filmowej historii."

Reklama

O ile rzucona od niechcenia podczas kolacji uwaga na temat potencjalnego filmu nie wymagała specjalnego wysiłku, o tyle cały proces od pomysłu na ekran był już zadaniem zakrojonym na wielką skalę i wymagającym ogromu pracy. Tym bardziej, że Sienfield miał co prawda doświadczenie w pracy w przemyśle filmowym, ale animacja była mu dotychczas zupełnie obca. Kiedy jednak projekt "Filmu o pszczołach" otrzymał zielone światło Seinfeld przeszedł szybki kurs animacji, którego udzielił mu Katzenberg. Katzenberg przez cały czas powstawania filmu sprawował nad nim pieczę od strony producenckiej i eksperckiej. Jak mówi Seinfeld: "Wiedziałem naprawdę niewiele jeśli chodzi o zaplecze produkcji takiego filmu. Wszystkiego musiałem praktycznie nauczyć się od samego początku. Jeffrey (Katzenbergh) był w tej dziedzinie moim nauczycielem i mentorem. Ja wiem, jak napisać zabawny tekst, ale jak z niego zrobić materiał do realizacji animacyjnej było już dla mnie czarna magią."

Dla Seinfelda ten trwający ponad cztery lata - od momentu powstania pomysłu do przeniesienia go na ekran, był dodatkowo wymagający z uwagi na odgrywanie przy jego tworzeniu potrójnej roli - pomysłodawcy i współautora scenariusza, producenta i jednego z głównych aktorów. Znany z perfekcyjnego podejścia do pracy Seinfeld sprawił się i tym razem znakomicie, a rezultatem wysiłków jego, znakomitego zespołu aktorów oraz twórców filmu jest nowy rodzaj animowanej komedii opowiadającej historię pszczelego `everymana' - Barry'ego B. Bensona, poszukującego lepszego życia poza ulem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Film o pszczołach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy