Reklama

"Fantastyczna czwórka": REALIZACJA

”Fantastyczna czwórka” to ekranizacja bijącej rekordy popularności komiksowej serii wydawnictwa Marvel, którą nie bez racji nazywa się często ”najlepszym komiksem na świecie”. W ”Fantastycznej czwórce” podziwiać możemy cztery razy więcej ujęć z efektami specjalnymi, niż w którejkolwiek wcześniejszej ekranizacji komiksu, nie wyłączając takich filmów jak ”X-Men” czy ”Spider-Man”. W filmie zastosowano pionierskie techniki, o których nie dalej jak rok temu można było tylko marzyć. Nie wolno jednak zapominać, że w ”Fantastycznej czwórce” liczą się przede wszystkim humor, emocje i bohaterowie, którzy tworzą jedyną w swoim rodzaju ”rodzinę”.

Reklama

”Fantastyczny” fenomen narodził się 44 lata temu, gdy wydawca Marvel Comics, Martin Goodman, spotkał się na partyjce golfa z jednym ze swych konkurentów wydawniczych i wpadł na intrygujący pomysł nowej opowieści rysunkowej. Natychmiast podzielił się nim z legendarnym autorem komiksów Stanem Lee.

”Martin powiedział mi: ‘Czemu nie mielibyśmy stworzyć całej drużyny superbohaterów?’” – mówi Lee. – ”Tak więc wraz z Jackiem Kirby stworzyliśmy ‘Fantastyczną czwórkę’, która po czterdziestu latach od chwili swojego powstania wciąż pozostaje klejnotem w koronie Marvela”.

Lee chciał, by jego superbohaterowie byli prawdziwymi ludźmi o ukrytej tożsamości: ”Chciałem, by byli realnymi ludźmi żyjącymi w realnym świecie, których dziwnym zrządzeniem losu obdarzono niezwykłymi mocami” – mówi. – ”Tworzą pierwszą w świecie rodzinę superbohaterów: to czworo ludzi, którzy razem żyją i pracują, niczym prawdziwa rodzina. ‘Fantastyczna czwórka’ to pierwszy komiks, w którym pojawił się podobny motyw, co zapewniło mu ogromną popularność wśród licznej rzeszy fanów”.

Stan Lee przyznaje, że z entuzjazmem odniósł się do pomysłu realizacji filmu opartego na przygodach ”Fantastycznej czwórki”. Jak mówi: ”Poczułem dreszcz emocji. Fox od dawna chciał zrobić ten film, cieszę się jednak, że poczekaliśmy na odpowiedni scenariusz i odpowiednią technologię. W ‘Fantastycznej czwórce’ jest wszystko: idealna obsada, humor, dramat, przygoda, akcja i zabawa. To naprawdę fantastyczny film”.

Realizację ”Fantastycznej czwórki” przygotowywano ponad dziesięć lat, bo potencjalni producenci, Bernd Eichinger z Constantin Films i Chris Columbus z 1492 Productions, szukali właściwego scenariusza.

W ciągu tych lat powstało kilka jego wersji, aż w końcu uwagę wszystkich zwrócił scenariusz autorstwa Michaela France’a (”Hulk”), który mówi: ”Od dziecka chciałem zobaczyć ‘Fantastyczną czwórkę’ na dużym ekranie. Był to jeden z powodów, dla których zdecydowałem się zostać scenarzystą”.

Głównym celem France’a i producentów było uchwycenie właściwego tonu. ”Zależało nam, by uchwycić ducha oryginalnych komiksów” – mówi France. – ”Chcieliśmy, aby w naszym filmie widzowie zobaczyli coś, czego nigdy przedtem nie oglądali na ekranie”.

Ostateczną wersję scenariusza pomógł doszlifować Mark Frost (serial TV ”Miasteczko Twin Peaks”), fan komiksów o ”Fantastycznej czwórce”. ”Poczułem, że powinniśmy wrócić do komiksowych korzeni” – mówi. – ”Przekonałem się, że całość opiera się na bardzo prostych podstawach. Instynkt podszepnął mi, że nasz film powinien przypominać wczesne komiksy, autorstwa Stana Lee i Jacka Kirby – powinien emanować radością i entuzjazmem. Chcieliśmy ukazać podniecenie, jakie towarzyszy bohaterom zyskującym swoje moce, a zarazem przedstawić ich nowej widowni”.

Reżyser Tim Story zdawał sobie sprawę, że w jednym filmie nie uda się uchwycić wszystkich wątków komiksu – do tej pory wydano tysiące zeszytów – chciał jednak dochować wierności bohaterom i przydać ludzkich cech postaci dr. Dooma, który we wcześniejszych wersjach scenariusza wyraźnie ustępował pod tym względem pozostałym.

W czasie, gdy trwały prace nad scenariuszem, twórcy wciąż zadawali sobie pytanie, czy techniki filmowe są na tyle zaawansowane, by bohaterowie ”Fantastycznej czwórki” i ich moce wydały się przekonywające trzem pokoleniom fanów.

”Kluczem do sukcesu był bez wątpienia postęp, jaki dokonał się w dziedzinie efektów specjalnych” – mówi producent Ralph Winter. – ”Jeszcze kilka lat temu o realizacji filmu nie mogło być mowy. Techniki, których potrzebowaliśmy, stały się osiągalne dopiero teraz. Postępy w dziedzinie grafiki komputerowej, obrazów generowanych cyfrowo i technik pozwalających na wierne odwzorowanie rzeczywistości, jakie dokonały się w ciągu ostatnich dwóch lat, sprawiły, że zaczęliśmy poważnie myśleć o realizacji ‘Fantastycznej czwórki’. Zdaliśmy sobie sprawę, że możemy w przekonywający sposób zginać i rozciągać ludzkie ciało; łączyć prawdziwy ogień z elementami grafiki komputerowej, tak że Ludzka pochodnia wyda się widzom w pełni realny i stworzyć niewidzialną postać, którą widzowie i tak zobaczą. W tym czasie charakteryzacja specjalna rozwinęła się na tyle, że Stwora nie musieliśmy generować w całości komputerowo – mógł go zagrać żywy aktor. Gdy zdaliśmy sobie z tego sprawę, doszliśmy do wniosku, że nadszedł czas, by ‘Fantastyczna czwórka’ zagościła na ekranach kin”.

Do podobnego wniosku doszli reżyser Tim Story i producent Avi Arad, kierowały nimi jednak motywy znacznie wykraczające poza sferę techniki.

”To, co w latach 60-tych było dla Stana Lee i Jacka Kirby czystą fantazją, dziś stało się faktem” – mówi Arad. – ”Lee i Kirby byli prawdziwymi ‘imaginautami’, operowali pojęciami takimi, jak prywatyzacja podróży kosmicznych i badania nad DNA na długo przed tym, zanim weszły one do potocznego języka. Dziś słyszymy i czytamy o nich każdego dnia”.

Zdaniem reżysera Tima Story ”Fantastyczna czwórka” przynosi ważny komentarz społeczno-polityczny w czasach upadku wartości rodzinnych, gwiazd reality TV i wszechobecnej obsesji sławy: ”’Fantastyczna czwórka’ to komiks najbliższy memu sercu, ukazuje bowiem prawdziwych ludzi, którzy pracują i żyją jak normalna rodzina. Nieważne, że mogą się wydać ekscentryczni, nieważne, że często sprzeczają się ze sobą – gdy ich życie przybiera dramatyczny obrót i z dnia na dzień stają się sławni, bezwzględnie trzymają się razem” – mówi. – ”Największa różnica między ‘Fantastyczną czwórką’ a innymi komiksami polega na tym, że nasi bohaterowie nie mają sekretnej tożsamości czy ukrytego alter ego. Gdy idą ulicą na Manhattanie, ludzie rozpoznają w nich Reeda Richardsa czy Mr. Fantastica. Johnny Storm jest doskonałym przykładem człowieka, który z dnia na dzień staje się idolem. Rozkoszuje się tym, że jako Ludzka pochodnia przyciąga uwagę wszystkich. Bohaterowie ‘Fantastycznej czwórki’ są herosami dnia codziennego, których można spotkać na każdym kroku, a kogoś takiego wszyscy dziś potrzebujemy. Myślę, że ta ‘przystępność’ to jeden z powodów, dla których komiks od lat cieszy się tak wielką popularnością”.

Ciężar tej ”przystępności” wziął na swoje barki producent efektów specjalnych Kurt Williams, którego zadaniem było połączenie w spójną całość ujęć z udziałem aktorów z ponad 800 ujęciami z wykorzystaniem efektów specjalnych.

”Tim chciał, by bohaterowie w naturalny sposób wtapiali się w tło i łączyły ich prawdziwe więzi” – mówi Williams. – ”Podczas gdy on i jego aktorzy odkrywali nowe wymiary postaci, my odkrywaliśmy nowe wymiary efektów specjalnych, dzięki którym powstał film utrzymany w przekonywającej, realistycznej konwencji. Dla każdej z postaci opracowaliśmy zestaw praw ‘fizycznych’. Nie były to prawa naturalne, lecz związane z mocami, które nabywa każdy z bohaterów. Na przykład, Mr. Fantastic miał swój własny kodeks praw, które pozwalały wytłumaczyć, czemu jego ciało zgina się i rozciąga w ten a nie inny sposób. Nie chodziło tylko o skórę, bo w grę wchodziło także zginanie i rozciąganie mięśni i kości. Musieliśmy opracować efekty, które uczyniłyby jego postać przekonywającą w oczach widzów i nie odwracałyby ich uwagi od toczącej się akcji”.

”Źródłem zabawy są w naszym filmie moce, których nabywają bohaterowie” – mówi Tim Story. – ”Któż z nas nie zastanawiał się, co by było, gdyby stał się niewidzialny, umiał fruwać lub posiadł nadludzką siłę? Wszyscy jesteśmy w głębi ducha dziećmi, każdy więc może się z czymś takim identyfikować. Widzowie z zapartym tchem obserwować będą, jak nasi bohaterowie odkrywają swoje moce i uczą się wykorzystywać je w życiu codziennym, a w końcu także w walce dobra ze złem. Ludzie mówią, że pieniądz to potęga, ale w świecie ‘Fantastycznej czwórki’ potęgą jest moc”.

Autorzy komiksu, Stan Lee i Jack Kirby, wymyślili, napisali i zilustrowali moce ”Fantastycznej czwórki” i jej zaciętego wroga, doktora Dooma, tak, by były one rozwinięciem indywidualnych cech poszczególnych postaci, i to zarówno herosów, jak i złoczyńców. Dzięki temu wydadzą się one widzom w pełni realistyczne.

”To bardzo ciekawy pomysł” – mówi Ioan Gruffudd (wymawia się: Yo-an Griffith), który wciela się w postać Reeda Richardsa/Mr. Fantastica, znakomitego naukowca i niekwestionowanego przywódcy grupy. – ”Reed to pasjonat, dla którego praca jest wszystkim. Moc, której nabywa, można więc interpretować na kilka sposobów. Od zawsze wpatrzony jest w gwiazdy i sięga tam, gdzie wzrok nie sięga. ‘Rozciąga’ swą uwagę na zbyt wiele projektów i ma ‘plastyczną’ naturę – jest podatny na sugestie, co nie pozostaje bez wpływu na relację łączące go z innymi, a zwłaszcza z Sue, którą uważa za niedostępną”.

Gruffudd, który przed rozpoczęciem zdjęć nie zetknął się z komiksem, przyznaje, iż wątpił w to, że filmowcom uda się ukazać na ekranie niezwykłą moc Reeda, który potrafi przyjąć dowolny kształt.

”Spodobało mi się to, że Reed Richards jest bardzo inteligentny, szczery, czarujący i zdolny do heroicznych czynów” – mówi Ioan Gruffudd. – ”Obawiałem się jednak, że jego niezwykłe zdolności wydadzą się widzom nieprzekonywające, nawet w konwencji komiksowej. Tim zapewnił mnie jednak, że przy dzisiejszym stopniu zaawansowania technik filmowych osiągniemy zamierzony efekt. Tim wyjaśnił mi, że moc, której nabył Reed, uczyni go bardzo silnym, męskim i muskularnym. Usłyszymy z ekranu, jak rozciąga się nie tylko jego skóra, lecz także mięśnie i kości, a podczas rozciągania Reed będzie czuć ból. To moc, za którą trzeba zapłacić pewną cenę”.

Rolę matki pełni w grupie Sue Storm/Niewidzialna kobieta, w którą wciela się Jessica Alba. ”To ona spaja rodzinę” – mówi aktorka. Przejawy mocy, których nabyła – niewidzialność i zdolność emitowania potężnych pól siłowych – są odzwierciedleniem jej instynktu macierzyńskiego.

”Sue jest naukowcem” – mówi Alba. – ”Szuka swego miejsca w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jej relacje z innymi, z Victorem, Reedem i jej bratem Johnnym, sugerują, że marzy o tym, by ją usłyszano i dostrzeżono. Chce, by jej bliscy traktowali ją jak równą sobie. Chce, liczono się z jej zdaniem, nie pomijano jej, ani nie lekceważono. Często wydaje jej się, że niewiele by się zmieniło, gdyby była niewidzialna, a więc jej niezwykła moc wypływa ze stanu emocjonalnego, w którym znajduje się w danej chwili. Podobnie jak wszyscy pozostali bohaterowie Sue powoli odkrywa swe moce i przekonuje się, że wynikają one z takich a nie innych cech jej osobowości. Gdy jest smutna, staje się niewidzialna, a gdy jest zła, emituje pole siłowe. Kiedy toczy walkę z doktorem Doomem, jest dużo silniejsza, bardziej pewna siebie i mniej ostrożna, niż przed wypadkiem na stacji kosmicznej”.

Stan Lee tak mówi o intencjach, które kierowały nim przy powoływaniu do życia Sue Storm: ”Nie chciałem, by Sue była typową bohaterką komiksów – dziewczyną, która woła o pomoc. Zależało mi, aby była pełnoprawnym członkiem grupy, wyposażyłem ją więc w dwie nadludzkie moce. Wielu czytelników uważa, że dzięki nim jest najpotężniejsza z całej grupy”.

”Niewidzialność to bardzo trudny efekt do uzyskania” – mówi Kurt Williams. – ”Timowi zależało na wyrazistych kreacjach aktorskich, postanowiliśmy więc, że Jessica Alba zachowa niektóre ze swoich cech nawet wtedy, gdy stanie się niewidzialna. Dzięki elementom takim, jak kształt ust, oczy czy włosy widzowie zdawać sobie będą sprawę z jej obecności, nawet jeśli nie będą jej widzieć. To bardzo eteryczne efekty, podkreślające eteryczny urok, który Jessica wniosła do swej roli”.

”Proces stawania się ‘niewidzialnym’ był bardzo ciekawy i dużo bardziej skomplikowany, niż można się było tego spodziewać” – mówi Jessica Alba. – ”Każdą scenę musiałam kręcić dwa razy. Dziwnie się czułam odtwarzając po wielokroć te same emocje w zależności od tego, czy obok mnie znajdował się inny aktor, czy też nie”.

Trzecim członkiem fantastycznej rodziny jest brat Sue Storm, Johnny Storm/Ludzka pochodnia, którego gra Chris Evans. Aktor mówi: ”Johnny Storm uosabia marzenia każdego małego chłopca. Jest młodym facetem, który chce się zabawić. Nie wie, co to strach: uprawia snowboarding, motocross i pilotuje statki kosmiczne. Czuje się niepokonany i uwielbia stać w świetle jupiterów. Ideałem są dla niego szybkie samochody, szybkie kobiety i aplauz tłumów. Jakby tego mało, potrafi fruwać i miotać ogniem. Czy można wyobrazić sobie lepszy sposób na zwrócenie powszechnej uwagi? Johnny nie przejmuje się problemami innych, bo za bardzo zajęty jest sobą. Nabija się z siostry i prowokuje Bena. Podziwia Reeda jako genialnego naukowca, ale zdaje sobie sprawę, że jest on zbyt pochłonięty swą pracą i zaprzepaścił wszelkie szanse, jakie miał u Sue. Johnny wnosi do rodziny coś, co nazwałbym ‘dynamiczną, bezwarunkową, pełną miłości apatią’. W końcu jednak dojrzewa i uświadamia sobie, jak ważną rolę pełni w jego życiu grupa, do której należy i poczucie odpowiedzialności”.

I tym razem ważną rolę w kreowaniu ostatecznego wizerunku postaci pełniły efekty specjalne. ”Niezwykłe moce Ludzkiej pochodni wykreowaliśmy łącząc zdjęcia prawdziwych płomieni z elementami grafiki komputerowej” – mówi Kurt Williams. – ”W studio nakręciliśmy prawdziwe płomienie, od małego płomyka z zapalniczki, po ogniste tornado, które sfilmowaliśmy na potrzeby efektu ‘supernowej’. Obraz wzbogaciliśmy następnie elementami generowanymi cyfrowo. Podobnie jak to miało miejsce z Jessicą i efektem niewidzialności, nie chcieliśmy, by ogień całkowicie zakrywał Chrisa. Zależało nam, by widzowie mogli dostrzec jego twarz i oczy nawet wtedy, gdy staje w płomieniach”.

Obiektem żartów Johnny’ego pada często Ben Grimm. Grający go Michael Chiklis przyznaje, że kiedy miał osiemnaście lat, powiedział bratu, że ”jeśli kiedykolwiek nakręcą film o przygodach ‘Fantastycznej czwórki’, zagram Bena Grimma”.

Myślenie życzeniowe, czy przepowiednia, której dane było się spełnić?

”Cóż mogę powiedzieć?” – mówi Chiklis. – ”Od dziecka byłem fanem ‘Fantastycznej czwórki’, a Bena Grimma w szczególności. To skromny facet, który wywodzi się z klasy średniej, podobnie jak ja. Ben pokonał wiele przeszkód, a udało mu się zostać świetnym pilotem i astronautą. Dzięki niemu dzieciaki takie, jak ja nabrały wiary we własne siły. Teraz, kiedy dane mi było zagrać go w filmie, jeszcze bardziej uwierzyłem w siebie”.

Chiklis przyznaje, że rola Bena Grimma/Stwora, który stał się postacią kultową, była wielkim wyzwaniem.

”Po wypadku w przestrzeni kosmicznej Ben przechodzi bardzo trudne chwile” – mówi. – ”Czeka go ogromna przemiana emocjonalna i fizyczna. Początkowo jest silnym, ufnym i skromnym facetem, a kończy jako potwór, bohater i sława. Trudno mu się z tym pogodzić, bo nie należy do ludzi, którzy pragną rozgłosu. Chce ponownie być Benem. Wcielając się w tę postać, musiałem pokonać poważne opory wewnętrzne. Gdy po raz pierwszy przywdziałem kostium, zrozumiałem, że nadszedł dla mnie czas próby – poczułem autentyczny strach. Zwykle nie ulegam lękom, ale tym razem doznałem uczucia klaustrofobii, które wytrąciło mnie z równowagi. Przeszło mi przez myśl, że nie udźwignę roli. Wieczorem zadzwoniłem do lekarki-psychiatry, która udzieliła mi kilku bezcennych rad. Dzięki niej odnalazłem się w ‘kokonie’ Stwora i zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by tchnąć w niego prawdziwe życie”.

”Kokon”, o którym mówi Chiklis, to ważący ponad 30 kilogramów lateksowy kostium Stwora z aplikacjami prostetycznymi, którego zakładanie zajmowało trzy godziny. Decyzję, by zamiast elementów grafiki komputerowej wykorzystać praktyczny kostium, podjęli reżyser Tim Story, producenci, specjaliści od efektów, projektanci kostiumów i charakteryzatorzy.

Tim Story mówi: ”Była to jedna z kluczowych decyzji, podjęliśmy ją więc bardzo wcześnie, tak by mieć czas na wykreowanie właściwego wizerunku Stwora. W przeciwieństwie do takiego na przykład Hulka, w naszym bohaterze pod warstwą skały kryje się istota ludzka, którą targają typowo ludzkie emocje. Stwór mówi, prowadzi rozmowę, a nawet romansuje, postanowiliśmy więc, że postać tę stworzy na ekranie aktor, a nie komputer. Mimo iż wygląda jak potwór, Michael przydał mu cech typowo ludzkich”.

”Grafika komputerowa lepiej sprawdza się przy postaciach takich, jak Hulk, Gollum czy dinozaury, podczas gdy my nie chcieliśmy, by efekty komputerowe przyćmiły kreację Michaela” – mówi Avi Arad. – ”Zależało nam, aby widzowie spoglądali w oczy Stwora i zdawali sobie sprawę, że są to oczy człowieka. Dzięki Michaelowi i specjalistom od efektów nasz bohater nabrał typowo ludzkich cech”.

Nad kombinezonem Stwora przez kilka miesięcy pracowali: projektant kostiumów José Fernandez, odpowiedzialny za kreację stworów Mike Elizalde, producent efektów specjalnych Kurt Williams oraz niezliczeni artyści, rzeźbiarze, modelarze i technicy z Spectral Motion.

Fernandez przygotował szkice koncepcyjne i rzeźbione makiety, które testowała następnie ekipa Elizalde ze Spectral Motion. Stosowane na planie praktyczne aplikacje wykonali odpowiedzialni za charakteryzację specjalną Bart Mixon i Jayne Dancose. Kombinezon wykonano z lateksu, który – w niektórych częściach – miał grubość od 12 do 15 cm. Zdaniem autora kostiumów José Fernandeza był to prawdziwy ”szybkowar”.

”Jeśli wyobrazimy sobie kombinezon do nurkowania, który pogrubiono o kilkanaście dodatkowych centymetrów, da nam to pojęcie o jego wadze” – mówi. – ”W przeciwieństwie do kombinezonu Stwora, w stroju do nurkowania mamy odkrytą głowę, co pozwala uciec ciepłu. Michael miał na głowie czepek, ciepło nie miało więc jak uciec na zewnątrz. Cały czas dosłownie się gotował – i to na twardo. Chwała mu za to, że to wytrzymał”.

Ekipa opracowała specjalny system chłodzenia kombinezonu. Z czubka głowy Chiklisa usunięto jeden z ”kamieni”, a przez powstały w ten sposób otwór wprowadzono do środka przewód, przez który pompowano zimne powietrze w niewielką przestrzeń między skórę aktora a spandexową wyściółkę kombinezonu. Skonstruowano także specjalną pochylnię, na której aktor mógł odpoczywać w przerwie między kolejnymi ujęciami pod kątem ok. 45 stopni. Nie tylko zapewniła ona wygodę aktorowi, lecz także ułatwiła pracę ekipie charakteryzatorów i garderobianych, którzy mogli dzięki niej uzupełniać ubytki i uszkodzone aplikacje.

Mimo iż kombinezon Stwora był ostatnim krzykiem techniki filmowej, w niektórych ujęciach uzupełniano go o elementy grafiki komputerowej. ”Zależało nam, aby Stwór harmonijnie wtapiał się w tło” – mówi Kurt Williams. – ”Gdy wskakuje na chodnik, ten pęka pod jego ciężarem. Kiedy zahacza o róg domu, impet jego uderzenia sprawia, że ze ściany odpadają cegły. Gdy drapie się po twarzy, na skale pojawiają się drobne rysy i ślady pyłu. Kiedy wykonuje gwałtowne ruchy, wznieca tumany kurzu, jakby kruszyła się powłoka skalna, którą jest pokryty. Kombinezon ważył co prawda 30 kilogramów, ale dzięki naszym efektom widzowie odniosą wrażenie, że mają przed oczami żywą tonę skał, którą nasz bohater istotnie jest”.

Komiks nosi wprawdzie tytuł ”Fantastyczna czwórka”, ale swą prawdziwą popularność zawdzięcza piątej postaci – superzłoczyńcy Victorowi Von Doomowi, zwanego doktorem Doomem.

”Zawsze mieliśmy szczęście do złoczyńców, ale doktor Doom jest jednym z moich niekłamanych faworytów” – mówi Stan Lee. – ”W każdym calu dorównuje naszym bohaterom, którzy nie walczą z drobnymi złodziejaszkami, ludźmi, którzy przechodzą przez jezdnię w niedozwolonym miejscu czy śmiecą na ulicy, ale czarnymi charakterami takimi, jak Doom”.

Doktora Dooma gra Julian McMahon, który mówi: ”Wychowywałem się w Australii, gdzie komiks o przygodach ‘Fantastycznej czwórki’ bił rekordy popularności. Dr Doom zawsze mnie fascynował, niełatwo mi jednak przyszło zagrać go w filmie, bo nie ma we mnie nic ze złoczyńcy...”.

Doktor Doom to pseudonim, który przyjmuje po wypadku w kosmosie bogaty przemysłowiec Victor Von Doom. ”Doom przechodzi znamienną ewolucję: traci cały swój system wartości” – mówi McMahon. – ”Victor jest bajecznie bogaty, inteligentny i ma charyzmę. Problem w tym, że jest przy tym próżny i ma żądzę władzy. Starałem się wyposażyć go w cechy, które widzowie bez trudu rozpoznają. Gdy metamorfoza, której ulega, staje się coraz bardziej widoczna, on sam zaczyna się rozpadać – dosłownie i w przenośni. Obnaża swą prawdziwą naturę i zaczyna snuć bezwzględne plany. Nie jest to przyjemny widok ani dla ‘Fantastycznej czwórki’, ani tym bardziej dla niego samego”.

”W pracy nad wizerunkiem Dooma postawiliśmy na subtelność” – mówi Kurt Williams. – ”Początkowo jego przemiana przebiega bardzo wolno, niemal niedostrzegalnie, aplikacje prostetyczne, które zastosowaliśmy, nie rzucają się więc w oczy. W finale jego metamorfoza wchodzi w decydującą fazę i dołożyliśmy wszelkich starań, by moce, które zyskuje, były równie naturalne, co w przypadku pozostałych postaci. W serii subtelnych rozwiązań widzimy, jak zmienia się nie tylko jego skóra, lecz także układ naczyniowy, muskulatura i szkielet”.

”Świetnie się bawiliśmy pomagając Julianowi przy przemianie, jaką przechodzi” – mówi Fernandez. – ”Początkowo Victor jest przystojny, bogaty i próżny. Ma swój styl, nosi szyte na miarę garnitury i jasne koszule. Gdy zaczyna się zmieniać, nosi coraz więcej mrocznych szarości i czerni, aż w końcu przywdziewa swą klasyczną ciemnozieloną pelerynę. I w tym przypadku zastosowaliśmy subtelne rozwiązania, bo zależało nam, aby wszystkie elementy – w tym aplikacje prostetyczne i efekty specjalne – utworzyły spójną całość”.

Kurt Williams mówi: ”Najważniejsze było to, że choć Julian nosi zakrywający go od stóp do głów stalowy pancerz, cały czas widzimy jego oczy. Każda z pięciu postaci wywodzi się z realnego świata i nie chcieliśmy tego ukrywać. To ludzie, nie przybysze z kosmosu i widzowie nie powinni zapominać, że targają nimi wybitnie ludzkie emocje”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Fantastyczna czwórka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy