Reklama

"Fałszywa dwunastka": REALIZACJA

Realizację rozpoczęto w plenerach okolic Los Angeles. Mimo iż akcja filmu toczy się na farmie w Midland w stanie Illinois, zdjęcia kręcono w kalifornijskiej dolinie Napa.

Zdjęcia we wnętrzach kręciliśmy w piętrowym domu, który wybudowaliśmy w atelier. Zwykle parter i piętro buduje się obok siebie, na jednym poziomie, my jednak zbudowaliśmy je jedno na drugim, co przydało naszemu filmowi dynamiki – mogliśmy filmować sceny, w których akcja przenosi się z parteru na piętro i odwrotnie – mówi scenograf Nina Ruscio. – Każde z dzieci Bakerów preferuje inny styl. Henry pasjonuje się jazzem, a Sarah uwielbia karykatury, udekorowaliśmy więc jej pokój małymi rysuneczkami. Jessica i Kim są molami książkowymi, na drzwiach ich pokoju powiesiliśmy więc listę zalecanych przez nie lektur. Widzowie mogą nie zauważyć tych detali, pomogły one jednak podkreślić niepowtarzalną osobowość każdego z dzieci.

Reklama

W domu Bakerów dostrzec można kilka symboli płodności, w tym sztukaterię przedstawiającą kobietę i snopy pszenicy, którą umieszczono nad drzwiami. Pomagają one określić miejsce Bakerów w świecie i wiele mówią o ich podejściu do życia.

Na planie panowała podobna atmosfera, co w samym filmie. Kręciliśmy film o zwariowanej rodzinie, nic więc dziwnego, że i na plan wkradał się chaos – mówi Shawn Levy.

Młodzi, mniej doświadczeni aktorzy emanowali niesamowitą energią. Dzieci są beztroskie i niczego się nie boją. Uwielbiają szaleństwa i anarchię, tworząc wspaniałą atmosferę, która szybko udziela się innym. Nietrudno wyobrazić sobie, co działo się na planie filmu, w którym dwanaścioro dzieciaków grało rodzeństwo... – mówi Tom Welling.

Było nas tak wielu, że początkowo nie wiedziałam, czy uda nam się doprowadzić całą rzecz do końca – mówi Hilary Duff. – Niektóre sceny kręciliśmy dłużej, bo było nas aż dwanaścioro i niełatwo nam było skupić się na pracy. Muszę jednak przyznać, że ani przez chwilę się nie nudziliśmy...

Steve Martin opracował specjalną taktykę, która pozwoliła mu przetrwać: Gdy pracuje się z dwanaściorgiem dzieci, nie sposób kontrolować wszystkiego – mówi.

Kilka kluczowych scen nakręcono zatem w atmosferze kontrolowanego chaosu. Była wśród nich scena rodzinnego śniadania z wypuszczoną na wolność żabą i fruwającą jajecznicą. Nie była to ulubiona scena Hilary Duff: Byłam cała w jajecznicy, a musicie wiedzieć, że nie znoszę jajek! – mówi.

Shawn Levy cieszył się, że dzięki szczeremu obrzydzeniu Hilary Duff scena nabrała autentyzmu: Ze sceny z żabą jestem szczególnie dumny. Chylę czoła przed Hilary, dzięki której osiągnąłem upragniony efekt – mówi.

Wiele niesamowitych wyczynów stało się udziałem Steve’a Martina. W jednej ze scen wylatywał w powietrze trafiony wybuchającą nadmuchiwaną zabawką, w innej zwisał z żyrandola ratując dziecko sąsiadów po nieudanym meczu hokeja na wrotkach.

Steve lubi komizm sytuacyjny. Na etapie scenariusza zadbaliśmy, by dać mu prawdziwe pole do popisu – mówi Shawn Levy.

Na planie zawiązały się niemal rodzinne więzi. Bonnie Hunt była dla nas jak matka. Dbała o każdego, a gdy któreś z dzieci miało problem, którego nie potrafiło rozwiązać, zajmowała się nim. Każdego z nas traktowała jak własne dziecko. Bawiła się z nami i wspierała ze wszystkich sił – mówi Hilary Duff.

Były chwile, gdy zanosiłam się śmiechem, bo dzieci niczego nie ukrywają i walą prawdę prosto z mostu – przyznaje Bonnie Hunt.

Tom Welling mówi: Myślę, że najważniejsze przy kompletowaniu obsady było to, czy do siebie pasujemy. Na planie czuliśmy się jak w domu i mam nadzieję, że ta rodzinna atmosfera udzieli się również widzom.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Fałszywa dwunastka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy