Reklama

"Fałszywa dwunastka": NA PLANIE

Reżyser Shawn Levy ("Nowożeńcy") przyznaje, że spodobał mu się pomysł zrealizowania komedii familijnej opartej na tradycyjnych wartościach rodzinnych: Nasz film to pełna ciepła opowieść o wielodzietnej rodzinie. "Fałszywa dwunastka" mówi o lojalności i o tym, co w życiu najważniejsze – mówi.

Zdaniem reżysera kluczem do sukcesu filmu było pozyskanie Steve’a Martina do roli głowy rodziny, Toma Bakera. Jak mówi: Steve wzbogaca każdą z granych przez siebie postaci i wnosi do filmu coś, czego nie ma w scenariuszu. Łączy humor werbalny z sytuacyjnym, a dzięki niemu Tom Baker wyda się widzom człowiekiem z krwi i kości.

Reklama

Pozyskanie Martina było spełnieniem naszych marzeń – dodaje producent Robert Simonds. – W "Fałszywej dwunastce" Steve bawi i wzrusza, podobnie jak w swych najlepszych rolach, które przeszły do klasyki światowego kina.

Steve Martin, który zyskał uznanie dzięki rolom nie tylko w filmach komediowych ("Spokojnie, tatuśku", "Ojciec narzeczonej" czy "Wszystko się wali"), lecz także dramatycznych ("Hiszpański więzień"), z radością przyjął rolę w "Fałszywej dwunastce": Scenariusz ukazywał problemy rodzinne z na wskroś nowoczesnej perspektywy, a tego nie spotyka się często we współczesnym kinie – mówi.

Zapewniwszy sobie udział Martina producenci przystąpili do szukania aktorki, która wcieliłaby się w rolę Kate Baker, żony Toma i matki jego dwanaściorga dzieci – znaleźli ją w osobie Bonnie Hunt.

Shawn Levy przekonany był, że duet Steve Martin i Bonnie Hunt znakomicie sprawdzi się na ekranie: Muszę przyznać, że jestem bardzo dumny z naszych decyzji obsadowych – mówi. – Gdy tylko Steve i Bonnie spotkali się na planie, wiedzieliśmy, że mamy idealną parę, która narzuci właściwy ton całemu filmowi.

Na planie Steve Martin i Bonnie Hunt udowodnili, że prawdziwa magia kina rodzi się ze zderzenia dwóch skrajnie różnych stylów gry. Steve jest zawsze doskonale przygotowany, bo wszystko drobiazgowo planuje. Bonnie z kolei uwielbia improwizację. Na planie połączyły ich bardzo dynamiczne więzi, a efekty ich pracy przeszły nasze najśmielsze oczekiwania – mówi Robert Simonds.

Bonnie Hunt ma sześcioro rodzeństwa, bez wahania przyjęła więc rolę w filmie o rodzinie wielodzietnej, tym bardziej, że przypadła jej w udziale rola matki: Za punkt honoru położyłam sobie to, by Kate była inteligentną kobietą – mówi. – Zależało mi, aby była kimś więcej niż tylko "mamą", bo podobnie jak wiele innych matek Kate jest osobą skomplikowaną i wielowymiarową. Bardzo kocha swego męża i przekonana jest, że wspólnie dadzą sobie radę ze wszystkim. Miewa jednak także myśli i pragnienia, z których jej bliscy nie zdają sobie sprawy. Coś jej w duszy gra... Wcielając się w rolę Kate starałam się podkreślić jej najcenniejsze cechy: miłość, cierpliwość i ogromne poczucie humoru.

Aktorzy partnerujący Bonnie Hunt muszą być w ciągłym pogotowiu. Steve Martin i pozostali szybko przekonali się, że przy niej wszystko się może zdarzyć. Byliśmy jednak pewni, że zawsze uderzy we właściwy ton, a jej partnerom nie pozostaje nic innego, jak podążać wytyczoną przez nią ścieżką lub ryzykować pozostanie w tyle – mówi Shawn Levy.

Wiele uwagi poświęcono obsadzie ról dwanaściorga dzieci państwa Bakerów. Rolę Charlie’ego, najstarszego syna, który musi porzucić rodzinne miasteczko i swoją dziewczynę, powierzono Tomowi Wellingowi, czyli Clarkowi Kentowi z popularnego serialu TV "Tajemnice Smallville".

Welling cieszył się, że wystąpi w filmie z tak licznym zespołem aktorskim, tym bardziej, że jego partnerem miał być Steve Martin, którego zalicza do swych największych idoli: "Fałszywa dwunastka" to film pełen humoru. W niczym nie przypomina serialu, w którym występuję na co dzień. Cieszyłem się, że oprócz mnie w filmie wystąpi tak wielu młodych aktorów, bo kocham dzieci. Wiedziałem także, że od Steve’a Martina mogę się wiele nauczyć – mówi.

W roli Lorraine, nastolatki, która więcej czasu poświęca ciuchom i kosmetykom, niż swojej rodzinie, oglądamy Hilary Duff, bohaterkę bijącego rekordy oglądalności serialu TV "Lizzie McGuire". Nasz film ukazuje blaski i cienie życia wielodzietnej rodziny. Moja bohaterka uwielbia się stroić, czesać i malować, a większość czasu spędza przed lustrem. W pewnym sensie to ona jednak pomaga utrzymać rodzinę w równowadze. Gdy wokół szaleje chaos, Lorraine – jako jedno ze starszych dzieci – bierze sprawy w swoje ręce – mówi.

Norę, starszą siostrę Lorraine, która jako pierwsza opuszcza rodzinny dom, gra Piper Perabo, bohaterka "Wygranych marzeń". Nora przenosi się do Chicago, by rozpocząć samodzielne życie, nie mija jednak wiele czasu i rodzina przeprowadza się niedaleko niej, a ojciec błaga ją, by pomogła mu prowadzić dom po wyjeździe Kate.

Piper Perabo mówi: Nora walczy o niezależność. Kiedy Kate wyjeżdża do Nowego Jorku, rodzina przekonuje się, jak bardzo potrzebuje Nory. Moja bohaterka staje więc w obliczu wyzwania. Wielka rodzina to chaos, ale i niekłamana radość. Niech się dzieje co chce – zawsze znajdzie się ktoś, kto cię wysłucha, pocieszy i doda otuchy.

Reżyser Shawn Levy przyznaje, że Perabo – podobnie jak Welling i Duff – bez trudu odnalazła się w grupie: Udało nam się pozyskać młodych, niezwykle popularnych aktorów, bo obiecaliśmy im, że staną się częścią większej grupy. Powiedzieliśmy im, że wszyscy będą traktowani jednakowo i nikt nie może liczyć na specjalne przywileje. Ku mojemu zadowoleniu, bez wahania przystali na nasze warunki – mówi.

Twórcy szukali nowych twarzy, w rolach młodszych przedstawicieli klanu Bakerów obsadzili więc początkujących aktorów, z których wielu nigdy wcześniej nie wystąpiło w filmie. Steve Martin ceni świeżość młodych aktorów: U dzieci wszystko zależy od wieku. Małe dzieci mogą łatwo znienawidzić pracę na planie i zacząć kaprysić, bo zdają sobie sprawę, że ich potrzebujemy. Sześcio-, siedmiolatki uwielbiają grać i gotowe są na wszystko. Są naturalne i granie wydaje się przychodzić im bez najmniejszego trudu. Świetnie się z nimi pracuje – mówi.

Zależało nam, by nasi aktorzy wyglądali jak prawdziwa rodzina, a każde z dzieci miało wyrazistą, niepowtarzalną osobowość – mówi Robert Simonds.

Cudownie mi się pracowało z naszymi dziećmi. Gdy spojrzałam na swoją pracę ich oczami, zrozumiałam, jak bardzo jestem szczęśliwa mogąc być aktorką. Emanowali radością i ciekawością, cały czas chcieli grać – mówi Bonnie Hunt.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Fałszywa dwunastka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy