Reklama

"Elita zabójców": JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO

To oczywiście thriller z dużą domieszką akcji, ale te postaci wzorowane są oparte na prawdziwych ludziach, a nas najbardziej interesowało ich człowieczeństwo. Myślę, że stąd zainteresowanie tym filmem ze strony Roberta De Niro, Clive'a Owena i Jasona Stathama.

Gary McKendry, reżyser

Sir Ranulph Fiennes to brytyjski poszukiwacz przygód i pisarz. Urodził się w 1944 roku. Po przystąpieniu do SAS stał się najmłodszym kapitanem w Armii Brytyjskiej. W 1968 roku zaciągnął się do armii sułtana Omanu, dwa lata później został odznaczony sułtańskim Orderem Męstwa. Stał na czele wielu wypraw badawczych i w efekcie doczekał się ze strony Księgi Rekordów Guinnesa określenia "największy żyjący odkrywca na świecie". W 1993 został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego. W 1991 roku napisał natomiast kontrowersyjną książkę "Elita zabójców". Jej treść oparł na kanwie wydarzeń, których sam był świadkiem, służąc w Armii Brytyjskiej. "Elita zabójców" to porywająca historia byłych agentów SAS, którzy wyruszają na morderczą operację wymierzania zemsty, po czym zostają zmuszeni stawić czoła światowej elicie agentów.

Reklama

Fiennes opisał na kartach "Elita zabójców" wiele makabrycznych aspektów interwencji Wielkiej Brytanii w sułtanacie Omanu, włączając w to polityczne skandale oraz istotne działania profesjonalnych zamachowców. Dość dokładnie scharakteryzował również istnienie sekretnej organizacji byłych oficerów SAS, których obowiązkiem było dopuścić się wszelkich możliwych zbrodni, by bronić aktywnych i przeszłych agentów słynnej jednostki. Fiennes zaręczył o autentyczności opisywanych wydarzeń, jednak wszystkie szczegóły roli agentów SAS w konflikcie w Omanie są ciągle uznawane przez rząd brytyjski za ściśle tajne, nie ma więc żadnej możliwości, by potwierdzić literackie wyznania autora.

Kiedy przyjaciel dał Gary'emu McKendry egzemplarz słynnej książki Fiennesa, ten nie miał jeszcze pojęcia, że tym samym rozpoczyna się jego siedmioletnia podróż, której owocem jest film "Elita zabójców". Wraz z Mattem Sherringiem napisali scenariusz tak, by jak najbardziej oprzeć się na znanych faktach, ale nie bali się lekko skondensować i udramatyzować opowieści na potrzebny kinowej adaptacji. "Nie wiemy, czy wszystko, co czytamy, miało naprawdę miejsce, ale jest to doprawdy fantastyczna historia. Naszym zadaniem było nakręcić świetny film", mówi McKendry. Zawiła natura opisywanych przez Fiennesa wydarzeń zmusiła autorów scenariusza do przemyślenia kwestii zakończenia całej historii. "Fiennes nie wyjaśnia, co się stało z Dannym i Spike'em", informuje Sherring. "Stwierdziliśmy, że nie możemy zakończyć filmu, nie podpowiadając jak to się skończyło". Jednocześnie "Elita zabójców" to opowieść bardzo długa, trzeba więc było dokonać cięć. Według McKendry'ego była to kwestia "wyrzucenia kilku postaci, lokacji i ofiar. Chodziło o uproszczenie całości, przy jednoczesnym utrzymaniu ekscytacji wynikającej z jej złożoności".

Na scenie pojawiła się Omnilab Media, największa niezależna firma produkcyjna na terenie Australii i Nowej Zelandii. Kiedy producenci Joni Sighvatsson i Steve Chapman przyszli do nich z projektem "Elity zabójców", produkcja ruszyła z kopyta. Tym bardziej, że Christopher Mapp z Omnilab pracował już z Chapmanem i Stathamem przy okazji "Angielskiej roboty" Rogera Donaldsona. "Poszukiwaliśmy kolejnego projektu, który moglibyśmy razem nakręcić. Pasja i wizja Gary'ego były ekscytujące i zaraźliwe, a kiedy Jason potwierdził swój udział, zaczęliśmy rozglądać się za aktorami z najwyższej półki", wspomina Mapp. Zatrudniono Clive'a Owena oraz Roberta De Niro, resztę obsady uzupełniając talentami z Australii. Są to Dominic Purcell, Yvonne Strahovski, Aden Young oraz wschodząca gwiazda Firass Dirani.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Elita zabójców
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy