Reklama

"Dziewczyna na moście": PATRICE LECONTE

Czy jest ktoś, kto naprawdę wie dlaczego robi jakiś film? Dlaczego akurat taki a nie inny? Szczerze mówiąc, nie wiem. Będąc jeszcze bardziej szczery, przestałem sobie zadawać to pytanie już dawno temu. Zdałem sobie sprawę, że powody, jakimi się usprawiedliwia zrobienie czegoś, słusznie, czy nie, prawie zawsze odbierają radość tworzenia.

A kto wie, czy w kręceniu filmów nie chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę?

Na przykład nie wiem dokładnie dlaczego nakręciłem "Dziewczynę na moście". Wiem jedynie, że tak się stało. Wiem też, że słowo 'kręcić' znajduje się w czołówce moich ulubionych czasowników.

Reklama

Kiedy ktoś mnie zapyta, dlaczego nakręciłem czarno - biały film, nie będę potrafił tego wyjaśnić. Mógłbym powiedzieć, że zrobiłem tak, by dostarczyć ludziom powodu do plotek albo dlatego, że w moim poprzednim filmie było zbyt wiele kolorów. Byłyby to jednak odpowiedzi wymijające. Chciałem, żeby był on czarno - biały, bo wydawało się to słuszne. Nie potrzebowałem żadnego innego uzasadnienia. Dziś nie potrafię sobie wyobrazić tego filmu w kolorze.

Kiedy Serge Frydman i ja wymyśliliśmy parę głównych bohaterów, Adlelę i Gabora, oni sami zaczęli dyktować nam opowieść. Pochłonięci swymi uczuciami, wodzili piórem po papierze, inspirowali powstawanie scen, wytyczali swoje drogi. Prawdziwymi autorami scenariusza filmu są jego bohaterowie. Jeśli ma się szczęście dysponować takimi aktorami jak Vanessa Paradis i Daniel Auteuil, którzy powołują swoich bohaterów do życia, jest się najszczęśliwszym reżyserem na świecie. To jaką przyjemnością jest robienie z nimi filmów, przekracza wręcz wyobraźnię. Wszystko staje się prostsze. Każde ujęcie dźwięczy ich energią. Każda scena lśni ich blaskiem.

Zaczyna mnie ponosić. Koniec końców "Dziewczyna na moście" to tylko film. Choć go uwielbiam.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy