Reklama

"Dzienniki motocyklowe": GŁOSY PRASY

Dzienniki motocyklowe nie są filmem historycznym. Mamy nieodparte wrażenie, że to wszystko dzieje się dzisiaj, że jest zwrócone ku przyszłości. Ameryka Łacińska nie zmieniła się od tamtego czasu. Ten film był dla jego twórców podróżą inicjacyjną. I staje się nią również dla widza. Jest to jeden z tych filmów, które dotykają tajemnicy kina, które, fotografując rzeczywistość, odsyłają do naszego wnętrza. Film tak bardzo zgrzebny, robiony niemal metodą dokumentalną, niewybiegający poza to, co widać po drodze, w jakiś naturalny sposób staje się opowieścią o szukaniu swego powołania. O wielkiej, wewnętrznej przemianie, jaka dokonuje się w młodym człowieku, który odkrywa piękno i nędzę świata. (...).

Reklama

Ten film o młodym lekarzu ma dziwnie leczniczą siłę i ładunek nadziei większej niż nadzieja polityczna. Nadziei na to, że historia się nie kończy i jeszcze da się "ruszyć z posad bryłę świata".

Tadeusz Sobolewski, „Gazeta Wyborcza”

Salles nie uczynił z postaci Guevary świętego, lecz kazał mu przeżyć wszystkie wzloty i upadki, niepokoje i marzenia typowe dla epoki, która nie daje młodym innej drogi na przyszłość niż otworzyć się na innych ludzi.

Natalia Aspesi, “La Repubblica”

Ów lekarz Ernesto Guevara wsiadł na motocykl ponad pół wieku temu, jednak opowieść o jakiejś młodzieńczej tułaczce byłaby niczym, gdyby nie to, że podróż ta odbywa się tak naprawdę również dziś. Razem z młodym Guevarą, jeszcze nie rewolucjonistą, przemierzamy Amerykę Łacińską od Patagonii po Amazonię, oglądamy nędzę biedaków na kontynencie i mamy nieodparte wrażenie, że to film o "tu i teraz". Minęło ponad pół wieku, a ciągle tak wiele trzeba zmienić, naprawić, uleczyć. Dlatego wizerunek tamtego lekarza trafia dziś na sztandary i koszulki młodych kontestatorów z Porto Alegre, Paryża i Seattle. (...)

Młody Guevara - idealista z filmu Sallesa - wznieca przede wszystkim ducha niezgody na to, że świat jest, jaki jest, i że tak być musi. Budzi marzenia o tym, że świat mógłby być inny. Poczucie, że coś można i trzeba robić, ażeby był mniej niedoskonały, choć drogą ku temu dzisiaj niekoniecznie jest zbrojna rewolucja, którą wybrał starszy Ernesto Guevara, znany później jako Che.

Artur Domosławski, „Gazeta Wyborcza”

Salles niczego nie ubarwia, wykorzystuje fragmenty zapisków Guevary i Granado, rekonstruuje ich spotkania z bezrobotnymi górnikami czy trędowatymi z kolonii San Paulo. Dzienniki motocyklowe uznano za głównego faworyta konkursu [festiwalu w Cannes]. Rzeczywiście, film porywa świeżością. Salles opowiada przede wszystkim o wyzwaniach, jakie stawia przed człowiekiem życie i o poszukiwaniu idei.

Barbara Hollender, „Rzeczpospolita”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dzienniki motocyklowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy