"Dorian Gray": AKTORZY O SWOICH POSTACIACH
Ben Barnes o wcieleniu się w postać "Doriana Graya"
"Książkę czytałem jako nastolatek i wydaje mi się, że dla wielu osób jest to pierwsza lektura jaką samodzielnie wybrali. Często pociąga ich, ponieważ nauczyciele uważają ją za postępową, ekscytującą i szokującą. Jeśli o mnie chodzi, zawsze interesuje mnie postać w kontekście rozgrywającej się historii. Zdobycie tej roli było wielkim wyzwaniem, ponieważ nie ma ról większych niż ta".
"Z wielką przyjemnością zagłębiałem się w bardziej mroczne aspekty i naprawdę podobało mi się wcielenie się w 46-letniego Doriana. Wygląda rzecz jasna tak samo, więc ciekawym wyzwaniem było znalezienie sposobu, żeby wydawał się starszy i pokazanie, jak wpłynęły na niego doświadczenia życiowe.
Niezwykle interesujące było też obserwowanie, jak reagują na mnie inne postaci w tej części filmu, ponieważ często były postarzone przy pomocy charakteryzacji - zwłaszcza Colin Firth. Kiedy grałem młodego i bezbronnego człowieka, dokuczał mi na planie. A kiedy on sam wyglądał na 70-latka, role się odwróciły i to on czuł się nieco bezbronny, ponieważ miał łysinkę, więc sam stał się przedmiotem dowcipów! Wczoraj kręciliśmy ostatnie sceny i miałem na sobie charakteryzację z portretu, która zmieniła mnie w obrzydliwego, syfilitycznego grzesznego, paskudnego człowieka. Charakteryzacja trwała ponad trzy godziny - nawet producent mnie nie rozpoznał, a asystenci reżysera nie byli w stanie spojrzeć mi w oczy. Czułem się jak mutant i dawało mi to osobliwą władzę. Nie chodziło o brzydotę, ale brak reakcji, fakt że widzieli tylko moje oczy i nie byli w stanie powiedzieć, czy się uśmiecham!".
"Bliska współpraca z Colinem Firthem była wspaniałym doświadczeniem. Nakręciliśmy razem Wojnę domową w 2008 roku i nasi bohaterowie nie mieli zbyt wielu wspólnych scen, ponieważ ta relacja nie została pogłębiona w kontekście całej historii, ale tutaj jesteśmy dwoma protagonistami. Od początku do końca była to czysta przyjemność, ponieważ on jest po prostu wspaniałym, bardzo zabawnym, błyskotliwym i obytym człowiekiem.
"Olly Parker po części mnie reżyserował, a po części niańczył w tym filmie. Każdego ranka czułem lekkie mdłości, ponieważ co wieczór przeglądając scenariusz myślałem 'Nie mam pojęcia, jak to zagrać, żeby wyglądało przekonująco i realistycznie'. Ale kiedy przychodziłem rano na plan mówiłem do Olly'ego 'Mam kilka pomysłów, ale ogólnie rzecz biorąc, nie wiem jak osiągnąć pożądany efekt, co mam zrobić?' Olly był aktorem, więc to było ciekawe patrzeć, jak praktycznie sam odgrywa tę rolę. Czasem w środku sceny podchodził i dawał mi wskazówkę, a potem sam odgrywał to dla siebie na boku, co czasem bywało dla mnie bardziej przydatne niż rady. Nawet jeśli robisz coś z pasją, nie zawsze widać to na ekranie. Musisz słuchać ludzi, którzy patrzą na monitor. Nie zawsze jesteś najlepszym sędzią własnej pracy".
Colin Firth o swojej postaci "Henry'ego Wottona"
"Według mnie w tej historii są trzy główne postaci: Basil, Dorian i Henry, których łączy swoisty trójkąt. Zarówno Henry jak i Basil są na swój sposób zauroczeni Dorianem. Można powiedzieć, że portret też do pewnego stopnia jest postacią, ukrytym przed światem aspektem osobowości Doriana, podczas gdy on sam staje się coraz bardziej fascynujący dla świata, ponieważ nitk nie pozostaje wobec niego obojętny. Henry chce kontrolować piękno Doriana, zniszczyć je. Według mnie, początkowo robi to na złość Basilowi, żeby go sprowokować, ale z czasem pojawia się wiele złożonych motywów - chce zniszczyć to piękno, znaleźć sposób, żeby je zbrukać.
"Henry Wotton jest podglądaczem i nie zamierza brudzić własnych rąk. Nie chce stracić rodziny, nie chce ponieść konsekwencji i dlatego Dorian jest dla niego kimś w rodzaju protezy. Henry nie ma dość odwagi albo nie jest wystarczająco mroczny. Myślę, że dla niego to tylko gra. W książce Henry zbytnio się nie zmienia - jest jedyną postacią, która nie wyrusza w podróż, by coś odkryć, nie ulega przeobrażeniu. Myślę, że w filmie nieco to zmieniliśmy, dając mu córkę - stawki się zmieniają i w związku z tym, jego postać też się zmienia. Posiadanie córki jest jego słabym punktem. Nie może być już beztroski, ponieważ istnieje ktoś, kto jest dla niego niezwykle ważny. To daje Dorianowi nowy rodzaj władzy, a Henry'emu nowy rodzaj intensywności, przestaje być obserwatorem, ponieważ jest zaangażowany w sytuację".
"Pociągają mnie postaci trudne do określenia. Grałem wiele ról, które można było zaszufladkować ze względu na ich 'angielskość', ale mam na myśli motywy, kierujące tym człowiekiem (Henrym), które niezwykle trudno zdefiniować. Otacza go aura wielkiej tajemnicy. Można zastanawiać się dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej, dlaczego Dorian wciąż go fascynuje, motywując do prowadzenia swojej okrutnej gry. Czy pojawia się tu jakiś rodzaj ojcowskiej miłości? Fascynacji erotycznej? Myślę, że w grę wchodzą wszystkie te elementy. On niszczy Doriana całkowicie - to Henry uruchamia proces autodestrukcji Doriana jako protezy własnej osoby. Myślę, że w ten sposób do pewnego stopnia wyraża pogardę do samego siebie".
"W filmie musiałem zagrać Henry'ego jako starszego człowieka. W takich przypadkach trzeba oprzeć się na własnej wyobraźni. W przeszłości grywałem już postaci w innym wieku niż ja sam. Myślę, że chodzi tu o postrzeganie świata. Jeśli scenariusz jest dobrze napisany i wokół ciebie dzieje się to, co powinno, wtedy grasz naturalnie. Gdy tylko zaczynam wyglądać w określony sposób, zaczynam też tak się zachowywać. Gdy tylko Ben Barnes zobaczył mnie z łysiną, chciał mi pomóc usiąść i przynieść lekarstwo oraz zmienić worek kolostomijny! Nie potrafi się powstrzymać, żeby nie traktować mnie protekcjonalnie, kiedy jestem stary!".
Kiedy grasz kogoś starszego, chodzi o to, jak postrzegasz świat, a nie o to ile masz zmarszczek. Brak ci czujności, brak poczucia, że wciąż poznajesz coś nowego. Myślę, że do pewnego stopnia Ben też stosuje tę zasadę. Młody Dorian jest zawsze lekko zdziwiony, nieco niezdarny i mamy wrażenie, że świat ciągle go zaskakuje. Na starym Dorianie prawie nic nie robi wrażenia. Olly (Parker) zawsze mądrze mawiał, że Henry zachowuje się tak jak by mówił 'Nie jestem stary', ale kiedy Dorian wraca z podróży, następuje ogromna zmiana".
Im jestem starszy, tym mniejszą mam ochotę na rzeczy, które nie sprawiają mi przyjemności i tyle. Nie dbam o to, czy powstanie arcydzieło. Jeśli się przy tym dobrze nie bawię, to gra nie jest warta świeczki, ale wraz z Benem Barnesem doskonale bawiliśmy się na planie. Do projektu przyciągnął mnie między innymi fakt, że Ben był w niego zaangażowany. To pomaga nam i naszej pracy. W relacji Doriana i Henry'ego można dostrzec żartobliwe elementy, które do pewnego stopnia przeniknęły z relacji łączącej nas w realnym świecie.
Olly Parker, jak wielu najlepszych filmowców, udowodnił, że stworzenie czegoś w rodzaju 'filmowej rodziny' przynosi korzyści: masz zaufanego operatora, zespół aktorów, których znasz - nie tylko dlatego, że to komfortowa sytuacja, ale również dlatego, iż oznacza to, że stworzyłeś coś w rodzaju stenogramu. Pracując razem, trzeba w krótkim czasie zadbać o bardzo wiele spraw, żeby zbudować wzajemną bliskość i zaufanie oraz niezbędne poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że reżyser, który sam był kiedyś aktorem, jak Olly, z wielu oczywistych powodów ułatwia aktorom pracę. Istnieje między nami zrozumienie. Olly był dobrym aktorem i zna sztuczki tej profesji; wie, że lubimy się chować za rolą - zna ten język.
Ben Chaplin o swojej postaci "Basila Hallwarda"
Basil ma obsesję na punkcie Doriana i obrazu. To swego rodzaju romans... na pewno z punktu widzenia Basila. Mam wrażenie, że do czasu portretu Doriana, Basil nie namalował nic oryginalnego; jest nim równie zafascynowany jak samym Dorianem.
Rozpoznaję w nim coś z siebie. Kiedy jesteś kreatywny, wtedy czujesz że żyjesz pełnią życia. Jestem najszczęśliwszy wtedy, kiedy wykorzystuję moją najbardziej twórczą część osobowości".
Kiedy przyjąłem tę rolę, chciałem mieć pewność, że Basil jest kimś więcej niż tylko zwrotem fabuły. Nie chciałem, żeby był stereotypową postacią, kimś w rodzaju policji sumienia. Jest artystą i w pewnym sensie w pełni odpowiada za to, co spotyka Doriana, a mnie zależało, żeby to właśnie pokazać. Nie chciałem patrzeć na Henry'ego czy Doriana z moralnych wyżyn. Nie chodzi o to, żeby zmienić scenariusz, a raczej o to, jak zagrać swoją rolę. I o tym rozmawiałem z Olly'm przed rozpoczęciem zdjęć.
Rebecca Hall o postaci Emily Wotton
"Emily pojawia się w dalszej części filmu, kiedy ruch sufrażystek nabiera rozmachu, a ona bez wątpienia jest przedstawicielką tego ruchu.
"Przeczytałam książkę i obejrzałam czarno-biały film jako młoda dziewczyna. Myślę, że byłam o wiele za młoda, ponieważ zrobiły na mnie duże wrażenie. Pamiętam, że było to dość przerażające doświadczenie".
Lektura scenariusza była bardzo interesująca, ponieważ wersja Toby'ego Finlay'a różni się od oryginału, a jednocześnie zawiera wszystkie centralne wątki. Książka i film na jej podstawie zawsze będą się od siebie różnić - w końcu to adaptacja - ponieważ reprezentują dwie drastycznie różne formy wyrazu. Trzeba się dostosować do medium, w jakim opowiadamy historię i według mnie, jemu się to jak najbardziej udało".