"Diuna: mini-serial telewizyjny": LITERACKI PIERWOWZÓR
„Diuna” jest jedyną w swoim rodzaju powieścią prezentującą złożoność i bogactwo wykreowanego świata. Nie znam niczego, co można by do niej porównać, z wyjątkiem „Władcy Pierścieni”.
Arthur C. Clarke
Stworzenie przez Herberta tego wszechświata, wraz z jego skomplikowanymi przekształceniami i analizami ekologii, religii, polityki i filozofii, pozostaje jednym z największych i najbardziej brzemiennym w skutki osiągnięciem literatury SF.
z recenzji w „Louisville Times”
Przebywając na terenie stacji badawczej w Oregonie, gdzie trafił otrzymawszy propozycję napisania artykułu naukowego o pracach nad kontrolowaniem ruchomych piasków, Frank Herbert wpadł na pomysł napisania opowieści o planecie skrajnie pozbawionej wody, pokrytej wyłącznie pustyniami i skałami, której mieszkańcy muszą każdego dnia walczyć o przeżycie, zachowując choćby śladowe ilości wody i wilgoci. Poza tym już od pewnego czasu miał ochotę napisania powieści o „mesjanistycznych konwulsjach wstrząsających co jakiś czas społeczeństwami ludzkimi”. Dodawał: „Chodziła za mną myśl, że superbohaterowie są klęską ludzkości”. Postanowił połączyć oba pomysły. Zaplanował, że prace wstępne potrwają około pięciu lat.
I tak w latach 1963-64 na łamach dawnego „Astounding Science Fiction” (który w roku 1960 zmienił nazwę na „Analog — Science Fact and Science Fiction”), opublikował w ośmiu odcinkach pierwszą część swojej nowej powieści pt. „Dune World”, a następnie w roku 1965 jej kontynuację, „The Prophet of Dune”. Mimo iż powieść nie wzbudziła zbyt wielkiego entuzjazmu, autor postanowił dopracować ją i w postaci trójksięgu, zatytułowanego po prostu „Dune” („Diuna”), próbował wydać w którymś z wydawnictw zajmujących się literaturą SF.
Ponad tuzin edytorów odrzuciło tę książkę. W końcu powieść wydało znane z podręczników instruktażowych filadelfijskie wydawnictwo „Chilton” jeszcze w 1965 roku. Nakład pierwszego wydania „Diuny” był — nawet jak na tamtejsze warunki — bardzo niski: zaledwie trzy tysiące egzemplarzy. Ale nawet tak niewielka ilość rozchodziła się z początku z oporami. Niewiele pomogło zdobycie przez „Diunę” nadawanej do dziś przez Amerykańskie Stowarzyszenie Pisarzy Science Fiction, a przyznanej wtedy po raz pierwszy, nagrody Nebula (1965). Dopiero gdy zainteresowali się tą powieścią fanatycy ekologii, którzy w pustynnej, bezwodnej planecie Arrakis zaczęli dopatrywać się przyszłego obrazu Ziemi z jej zrujnowanym środowiskiem naturalnym, „Diuna” zaczęła zdobywać rozgłos. W roku 1966 uczestnicy światowego konwentu SF przyznali Herbertowi nagrodę Hugo za Najlepszą Powieść Science Fiction, a kolejne, coraz wyższe nakłady znikały błyskawicznie z księgarskich półek. Nikłe początkowo zainteresowanie czytelników z czasem przerodziło się w niezwykły sukces wydawniczy: „Diunę” przetłumaczono na kilkanaście języków i do dziś sprzedano ponad dwanaście milionów egzemplarzy!
W tej powieści znalazło swój wyraz wiele dziedzin, którymi Herbert pasjonował się przez całe życie. Pracując nad nią studiował religie, historię, języki, ekonomię, psychologię i filozofię. Pewne szczegóły zaczerpnął nawet z własnego życia rodzinnego: pomysł zakonu żeńskiego i hierarchia sióstr Bene Gesserit (wraz z ich słynną Metodą — sposobem wykorzystywania wszelkich, nawet najdrobniejszych obserwacji) zrodziły się podobno z obserwacji jego dziesięciu ciotek!
Tytuł książki wziął się od potocznej nazwy Arrakis, trzeciej planety Kanopusa, jedynego we wszechświecie źródła życiodajnej przyprawy. Ta niezwykle cenna substancja o wspaniałych walorach smakowych (za pierwszym razem smakuje jak cynamon, za każdym następnym inaczej), przedłuża ludzkie życie, umożliwia odbywanie podróży kosmicznych oraz — w ograniczonym stopniu — przewidywanie przyszłości.
Diuna jest od kilkudziesięciu lat zarządzana przez ród Harkonnenów z planety Giedi Prima. Jednakże z rozkazu Cesarza Harkonnenowie muszą opuścić swoje największe źródło dochodów. Diunę dostaje w lenno ród Atrydów z planety Kaladan — przeciwnicy Harkonnenów w trwającej od pokoleń wendecie. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak tylko pozorne, bowiem przejęcie planety przez jego ród zostało ukartowane przez Harkonnenów i samego Cesarza. Następuje wsparty zdradą głównego lekarza rodu Atrydów atak połączonych sił cesarsko-harkonneńskich. I tu mają swój początek wydarzenia, które wstrząsną całym zamieszkanym wszechświatem na tysiące lat. Stanie się to za sprawą dziedzica rodu Atrydów, Paula, którego wszechstronne wyszkolenie wsparte potężną dawką przyprawy i fakt, że jest on niemal końcowym ogniwem realizowanego od dziesiątek pokoleń przez zakon żeński Bene Gesserit programu doboru genetycznego, doprowadzą go na cesarski tron.
Fabuła „Diuny” w tak lapidarnym streszczeniu wygląda banalnie i wydaje się wykorzystywać tematy wielokrotnie już eksploatowane przez literaturę science fiction. Lecz wielkość tej powieści (i całego powstałego później sześcioksięgu) przejawia się w wykończeniu poszczególnych rozdziałów i scen, a także w mistrzowskim połączeniu wielu wątków z charakterystycznymi dla SF tematami. Akcja tej powieści rozgrywa się wielopłaszczyznowo: mamy więc wendetę między dwoma planetarnymi rodami, spisek, który prowadzi do nadania tytułowej planety w ręce jednego rodu kosztem drugiego, próby zmiany ekologii i klimatu planety przez pustynnych ludzi zwanych Fremenami, ich legendy o mającym nadejść zbawcy, historię księcia-banity, który ma pomścić śmierć ojca i przywrócić swemu rodowi dawną fortunę i świetność. Jednakże nad tym wszystkim góruje temat, który zdecydował o wyjątkowej pozycji powieści Herberta w literaturze SF i jest jej największym atutem: ekologia. Wprowadzenie jej na wielką skalę i we właściwym momencie sprawiło, że spośród innych książek „eko-SF” powieść „Diuna” jest uważana za dzieło pod tym względem przełomowe, najbardziej dojrzałe i najbogatsze poznawczo.
Tworzone przez przeszło dwadzieścia lat „Kroniki Diuny” (cały powstały później cykl liczy sześć tomów) to jedno z najbardziej monumentalnych przedsięwzięć i osiągnięć literatury SF. Wszystkie powieści o świecie planety Diuny rozgrywają się na przestrzeni pięciu tysięcy lat i zawierają prawie milion słów na dwu i pół tysiącach stron druku. Tak potężna praca nie mogła na każdym etapie trzymać wyrównanego poziomu — stąd nieco słabsze literacko fragmenty, jedne tomy lepsze, inne gorsze. Niemniej całość, mimo upływających lat, zachowuje świeżość i aktualność poruszanych problemów w przeciwieństwie do wielu równie (lub bardziej) uznanych dzieł literatury SF.