Reklama

"Deja Vu": ZAGADKOWE TERYTORIA

Pytanie o déja vu od lat nurtuje filozofów, psychologów, a także artystów. Czy wrażenie, że daną sytuację już raz przeżywaliśmy, to tylko ułuda, zrodzona w naszym umyśle, figiel spłatany nam przez mózg, czy też ma ono jakąś konkretną przyczynę? W naszym filmie staraliśmy się dotknąć tajemniczych obszarów, o których wiemy, że istnieją, ale niezwykle trudno je opisać - tłumaczył Denzel Washington. - Jeśli o mnie chodzi, to kiedyś znalazłem się w pewnym miejscu w Brooklynie, które, byłem przekonany, doskonale znam. Dręczyło mnie to. Czyżbym widział je już wcześniej we śnie?

Reklama

Scenariusz na zbliżony temat zaintrygował słynnego producenta Jerry'ego Brukheimera ("Piraci z Karaibów", "Bad Boys"). Oczywiście miał tu znaczenie fakt, ze jednym z autorów był Terry Rossio, który wraz z Tedem Elliotem napisał dwie części "Piratów z Karaibów", "Maskę Zorro" i "Aladyna". To był naprawdę oryginalny pomysł - entuzjazmował się producent. - Historia miłosna, jakiej nigdy przedtem nie czytałem. Nie mogłem się od tekstu oderwać. Skierowałem go do produkcji już po 48 godzinach.

Rossio poznał przyszłego współautora, Billa Marsilliego, na czacie dla obiecujących scenarzystów. Zwrócił uwagę na entuzjazm i niezaprzeczalny talent młodego adepta. Zaczęli prowadzić ożywioną korespondencję mailową, bowiem Rossio mieszkał w Los Angeles, a Marsilli w Nowym Jorku. W efekcie powstał scenariusz "Déja vu". Obydwaj pracowali równolegle nad detalami fabuły, a potem konfrontowali swe pomysły. Każdy z nich opracowywał inne partie tekstu. Gdy Rossio dowiedział się, że Bruckheimer planuje realizację kolejnego widowiskowego thrillera, połączyli z Marsillim części tekstu i przedstawili go producentowi. Ta historia była ryzykowna, choć bardzo romantyczna. Mówiła przecież o marzeniu znanemu wielu z nas, by przywrócić życie ukochanej osobie. Ale gdy pozyskałem do współpracy Tony'ego Scotta, który jest doskonałym realizatorem scen akcji, uwierzyłem, że dopniemy swego - opowiadał Bruckheimer. Nie znaczy to, że był pozbawiony obaw. Pracowaliśmy z Denzelem i Tonym przy "Karmazynowym przypływie", ale tu mieliśmy do czynienia przede wszystkim z historią miłosną. A taką opowiedzieliśmy wspólnie z Tonym już dość dawno temu, w "Top Gun". Tym razem musieliśmy połączyć akcję, tajemnicę i romantyczny wątek w idealnych proporcjach.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Deja Vu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy