"Czas Apokalipsy. Powrót": MÓWI REŻYSER
Kiedy rozpoczynałem zdjęcia do "Czasu apokalipsy" moim zamiarem było stworzenie filmu epickiego, w którym spektakularna akcja przeplatałaby się z bogactwem filozoficznych rozważań na temat wojennych mitów. Jednak już wiosną 1979 roku całą ekipę ogarnęło przerażenie: film wydawał się zbyt długi, zbyt niezrozumiały i wbrew regułom gatunku nie kończył się wcale klasyczną bitwą. Groziła nam katastrofa finansowa. Zastawiłem wszystko, co miałem, żeby pokryć dodatkowe koszty w wysokości 16 milionów dolarów. Dziennikarze nieustannie dopytywali się kiedy nastąpi apokalipsa, postanowiliśmy więc pójść w kierunku, który - jak nam się wydawało - mógł zadowolić ówczesnego przeciętnego widza: skoncentrowaliśmy się na podróży w górę rzeki, starając się utrzymać film w konwencji kina wojennego.
Po z górą dwudziestu latach od zakończenia zdjęć obejrzałem "Czas apokalipsy" w telewizji. Byłem zaskoczony, że film - uznany w dniu premiery za tak odważny i szokujący - wydał mi się teraz co najmniej stonowany, biorąc pod uwagę to, na co przygotowana jest dzisiejsza publiczność. Ów fakt, w połączeniu z telefonami jakie całymi latami odbierałem od ludzi którzy widzieli oryginalną, czterogodzinną wersję filmu sprawił, iż postanowiłem na nowo zmontować "Czas apokalipsy".
Począwszy od marca 2000 roku, przez sześć miesięcy kleiliśmy nową wersję filmu. Zamiast po prostu wmontować sceny wycięte podczas oryginalnego montażu, stworzyliśmy go od początku z oryginalnych, nie zmontowanych materiałów.
Tym razem nie pracowaliśmy pod presją, mogliśmy więc poświęcić więcej uwagi poszczególnym wątkom, zwłaszcza kwestiom związanym z wojenną moralnością. Wydaje mi się, że każdy film wojenny siłą rzeczy staje się filmem antywojennym. Mój film jest jednak raczej wymierzony w kłamstwa związane z wojną niż w samą wojnę: przeraża mnie to jak nasza kultura potrafi kłamać na temat wydarzeń z pola bitwy; przeraża mnie, że wszelkie wojenne zbrodnie mogą być przedstawiane jako moralne i że to wszystko nakręca wojenną spiralę. Jest o tym mowa w oryginalnym scenariuszu Johna Milliusa: "Uczą chłopców zrzucać ogień na ludzi, ale nie pozwalają im bazgrać dupa na swoich samolotach." Joseph Conrad ujmuje to następująco: "Nie znoszę odoru kłamstwa."
Nowa, kompletna i ostateczna wersja "Czasu apokalipsy" niesie to przesłanie wszystkim młodym ludziom - chłopcom i dziewczętom - którym każe się moralnie funkcjonować w niemoralnym świecie. Film jest dłuższy o 49 minut nie pokazywanych dotąd scen; jest wierniejszy oryginalnemu zamysłowi, zabawniejszy, bardziej szalony, bardziej sexy, bardziej romantyczny, a także ostrzejszy politycznie. Nowy materiał rozłożony jest równomiernie. Wśród dodanych scen znalazła się m.in. sekwencja na francuskiej plantacji, poszerzona sekwencja z króliczkami Playboya, nowe sceny na łodzi patrolowej u progu wyprawy w górę rzeki oraz nowa scena z Marlonem Brando, która nie mogła być wyemitowana 20 lat temu ponieważ jasno dowodzi w jaki sposób okłamywano amerykańską opinię publiczną.
W przypadku nowej wersji "Czasu apokalipsy" - "Apocalypse Now Redux" - moim celem było stworzenie bogatszego, pełniejszego i bardziej złożonego obrazu, który, podobnie jak oryginał, pozwoli widzom doświadczyć czym naprawdę był Wietnam: przybliży im szaleństwo, upojenie, horror, zmysłowość i moralne dylematy tej najbardziej surrealistycznej i koszmarnej wojny Ameryki.
Francis Ford Coppola, maj 2001