Reklama

"Constantine": KASKADERZY I SCENY WALK

“Demon dopiero co zaatakował mnie na Figueroa, ot tak, na oczach wszystkich”.

John Constantine

- Jeden z głównych motywów opowieści tego rodzaju nie zmienia się niemal wcale. Powal bohatera na ziemię i zobacz, czy da radę wstać. – Reeves żartuje z fizycznych aspektów swej roli. – Za każdym razem mam wrażenie, że Constantine myśli: OK, dobra, jeszcze raz. W trakcie filmu jestem duszony, bity, kopany, ogólnie rzecz biorąc dostaję niezłe bęcki. Wspaniała zabawa.

Reeves na planie Constantine ponownie współpracował ze znanym koordynatorem kaskaderów R. A. Rondellem, z którym spotkał się wcześniej na planie filmów Matrix Reaktywacja i Matrix Rewolucje. Początki ich współpracy sięgają jednak jeszcze dalej, po raz pierwszy spotkali się bowiem w 1991 roku na planie filmu Na fali. Nie można przecenić zaufania i szacunku, jakim aktor obdarza Randella i zespół jego współpracowników. Również kaskader ceni sobie pracę z Reevesem, chwali jego warunki fizyczne i zabójczą etykę pracy. – Keanu jest doskonałym współpracownikiem, aktywnie uczestniczy we wszystkich ćwiczeniach i uparcie stara się osiągnąć doskonałość. To cechy idealne podczas pracy z kimś takim jak ja. W ramach naszych ćwiczeń dochodzimy z nim praktycznie do granic tego, co może osiągnąć aktor.

Reklama

Reeves uważa, że im więcej scen akcji może zagrać bezpośrednio na planie, tym lepiej wypadają one później w gotowym filmie. – Odpada konieczność skomplikowanego montażu, można wyraźnie pokazać wszystkie sceny walk, widzowie mają o wiele głębszą iluzję uczestniczenia w pokazywanych wydarzeniach, bardziej też identyfikują się z bohaterem.

W przypadku Johna Constantine’a, niebezpieczeństwo czai się za każdymi drzwiami: groźne są egzorcyzmy, niebezpieczna jest walka na pięści z demonami, nie mówiąc już o przelatywaniu niczym piórko przez cały pokój, gdy Gabriel zdecyduje się pokazać mu moc swego tchnienia.

Najbardziej skomplikowana i wymagająca scena walki w całym filmie, to wspomniane już kilkakrotnie wydarzenia w szpitalnym gabinecie hydroterapii, w którym Constantine i Chaz walczą z legionem półdemonów. Scena ta przyprawiała o ból głowy kaskaderów, ponieważ sufit pomieszczenia znajdował się tak nisko, że walka na drutach była znacznie trudniejsza niż normalnie. Wyzwaniem była także liczba walczących postaci. Dużym problemem było też pragnienie reżysera, który chciał nakręcić całą scenę jednym, długim, nieprzerwanym ujęciem – pomysł, który od razu znalazł uznanie w oczach Rondella. – Musieliśmy opracować jedną, długą, płynną sekwencję walki, bez żadnych przerw – mówi. – W gotowej scenie brało udział blisko tuzin kaskaderów walczących głównie w powietrzu, podczas gdy kolejna dziesiątka walczyła na ziemi. Lawrence zdołał nakręcić całą scenę jednym ujęciem kamery, tak jak sobie to wymarzył.

Rachel Weisz w roli odważnej Angeli brała udział w solidnej porcji walk. W jednej z kluczowych scen filmu, w której Reeves trzyma ją pod wodą, rozpaczliwie próbuje uwolnić się z jego mocnego chwytu. Choć scena taka wygląda na niezbyt skomplikowaną, Rondell przestrzega przed lekceważeniem pozornie niewielkiego niebezpieczeństwa, które może okazać się śmiertelnie niebezpieczne na planie. W takim przypadku wiele zależy od uzgodnionych wcześniej sygnałów i wyczucia aktora. Weisz mówi o późniejszej scenie, w której Angela walczy o życie w szpitalnym basenie: - Poszłam pod wodę i uderzyłam głową o dno basenu. Kiedy skończyliśmy wszystkie sceny w wodzie, byłam cała poobijana, siniaki miałam jeszcze przez parę tygodni po zakończeniu tych zdjęć. Na szczęście, nic sobie nie złamałam.

Rondell przypomina, że nawet Shia LaBeouf uczestniczy w jednej scenie walki, w której bije się z mieszańcami. Mówi kaskader: - Zawiesiliśmy go na drucie i podciągnęliśmy pod sam sufit, a potem upuściliśmy na podłogę. Trzeba to było widzieć. Początkowo zastanawialiśmy się nad wykorzystaniem dublera, a zarówno sufit jak i podłoga były bardzo miękkie. W końcu jednak zdecydowaliśmy, że w scenie wystąpi sam aktor. Muszę powiedzieć, że widok prawdziwego aktora walącego z całą siłą o podłogę, jest dla mnie prawdziwie bezcenny.

Nie był to wcale koniec pomysłów Rondella. Nie był zadowolony, dopóki nie posadził w uprzęży samego reżysera, by ten zobaczył plan z lotu ptaka. – Nie brałem udziału w żadnej scenie kaskaderskiej – skromnie mówi Lawrence. – Po prostu siedząc w uprzęży przebyłem tę samą drogę, jaką potem poruszała się kamera, chodziło o to, żebym zorientował się jak będzie wyglądało ujęcie z góry. Zapięli mnie w uprząż, podciągnęli do góry i przeciągnęli nad planem. Musze powiedzieć, że to było naprawdę fajne.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Constantine
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy