Reklama

"Connie i Carla": O TOLERANCJI I PASJI

Vardalos jest zdania, że dobra komedia nie może ograniczać się jedynie do nieustannego prowokowania śmiechu widowni. Powinna też skłaniać do refleksji, zawierać czytelne przesłanie. W tym przypadku miało to być wezwanie do akceptacji odmienności i tolerancji. Powinniśmy akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy. To film o miłości do tych, którzy różnią się od nas. Weźmy moją własną rodzinę – gdybyśmy nie wyznawali tej zasady, nie wiem, co by się działo – tłumaczyła swe intencje Vardalos.

Na reżysera wybrano Michaela Lembecka, ze względu na jego wielkie doświadczenie teatralne, zwłaszcza musicalowe. Byłem głęboko przekonany, że Michael będzie właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – mówił producent Chris Barber. – Potrafił doskonale zapanować nad muzyką i żywiołem filmowym, połączyć je w spójną całość.

Reklama

Lembeck potwierdzał. Gdy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, przemówił on do mnie naprawdę mocno, jako do człowieka przez lata mocno związanego z teatrem muzycznym – wspominał. – Mój tata, odkąd skończyłem siedem lat, zabierał mnie na mnóstwo przedstawień na Broadwayu i bardzo wiele opowiadał mi o teatrze. Sam zresztą wystąpiłem w setkach musicali. Zawsze to uwielbiałem. Ale, co może jeszcze ważniejsze, ta historia przemówiła do mnie jako opowieść o pewnej pasji. Wyraża ona z mocą jedną myśl: jeśli chcesz zrealizować swoje marzenia, nie idź na kompromisy. Możesz tego dokonać i pozostać sobą. Głęboko się z tym zgadzam.

Reżyser już wcześniej zetknął się z Vardalos. Grała w jednym z odcinków serialu telewizyjnego „Two Guys and a Girl”, który on właśnie reżyserował. Ucieszyłam się, gdy powiedziano mi, że to Michael został wybrany, by stanąć za kamerą. Miałam dobre wspomnienia z naszej współpracy. A po pierwszych spotkaniach z Michelem na temat tego projektu wiedziałam już, że jest naprawdę zwariowany na punkcie musicalu. Gdy kręciliśmy numery taneczne (na których bardzo mi zależało i których jest w „Connie i Carli” sporo) wielką radością było dla mnie obserwowanie Michaela za kamerą. On wtedy tańczył razem z nami! – mówiła Vardalos.

Lembeck twierdził, że najbardziej ekscytujące było oczekiwanie na chwilę, gdy publiczność kinowa przekona się, że Vardalos i Colette to także doskonałe wokalistki. To też przypominało teatr. Ten moment oczekiwania, gdy robi się coś niezwykłego i nowego, na przykład, gdy znany komik gra szekspirowską rolę i czeka się, co z tego wyniknie. Myślę, że wielbiciele Nii i Toni nie zdawali sobie sprawy, jak doskonałe mają głosy i jak potrafią je wykorzystać. No więc teraz to usłyszą – cieszył się Lembeck. Wychwalał też Vardalos za współpracę przy korektach scenariusza, które razem wprowadzali przed rozpoczęciem zdjęć. Jest osobą, która nie lęka się powiedzieć zdecydowanie „nie”, ale nie lęka się także powiedzieć „tak”. Taka rzadka zdolność znakomicie posuwa pracę do przodu – mówił.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Connie i Carla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy