Reklama

"Co kryje prawda": NA PLANIE

Zdjęcia do „Co kryje prawda” rozpoczęły się późnym latem 1999 w Addison w stanie Vermont, malowniczym miasteczku nad jeziorem Champlain w Daughters of the American Revolution State Park (Stanowym Parku Córek Rewolucji Amerykańskiej). Scenarzysta Clark Gregg miał bardzo sprecyzowane wyobrażenia na temat miejsca, w którym powinna się toczyć akcja filmu. Jak mówi: „Choć nie umieściłem akcji w żadnym konkretnym mieście, czułem, że Spencerowie powinni mieszkać w akademickim miasteczku takim jak Burlington, do którego przyjeżdżałem na wakacje z moją trupą teatralną. To miejsce wprost stworzone dla kogoś takiego jak Norman, nie kryłem więc entuzjazmu, gdy Steve Starkey poinformował mnie, że znalazł idealne plenery w okolicach Burlington”. Steve Starkey dodaje: „W poszukiwaniu plenerów przemierzyliśmy niemal całą Nową Anglię. Szukaliśmy miejsca nad wodą, tak jak tego wymagał scenariusz, a okolice jeziora Champlain wydały nam się wprost idealne. Kręciliśmy w parku stanowym, mieliśmy więc pełną kontrolę nad terenem, co dawało nam swobodę i bezpieczeństwo”.

Reklama


Filmowy dom Spencerów zbudowano od podstaw. Utrzymany w stylu charakterystycznym dla okolic Nantucket, kryty gontem dom o powierzchni 350 metrów kwadratowych zaprojektowali scenografowie Rick Carter i Jim Teegarden we współpracy z Robertem Zemeckisem. Carter i Teegarden zaprojektowali także dom sąsiadów Normana i Claire - państwa Feur oraz drewniany pomost prowadzący z domu Spencerów do jeziora. Po ukończeniu prac nad domem w Vermont scenografowie zbudowali jego replikę w atelier w Los Angeles, gdzie kręcono sceny nocne. Atelier zapewniało większą kontrolę i lepsze warunki pracy specjalistom od efektów. Jim Teegarden mówi: „Dom w Vermont miał solidną strukturę i zbudowany był zgodnie z wymogami prawa budowlanego. Ekipa musiała się dostosować do panujących w nim warunków, gdybyśmy bowiem zbudowali atrapę, zawaliłaby się nam na głowy. W atelier zaś mogliśmy robić praktycznie wszystko, co dusza zapragnie: adaptować wnętrza, przesuwać ściany, dodawać repliki poszczególnych pokoi, w których toczyła się zasadnicza część akcji. Samych tylko replik łazienki zbudowaliśmy dla przykładu aż pięć”. Rick Carter dodaje: „Chcieliśmy, by dom Spencerów sprawiał początkowo wrażenie idealnego domu dla idealnej pary, a w miarę rozwoju akcji nabierał jednak cech coraz bardziej upiornych. Spędziliśmy wraz z Jimem wiele czasu dopracowując detale. Wnętrza pomalowaliśmy na przykład specjalnym odcieniem błękitu, który przy odpowiednim oświetleniu wydaje się jasny i miły, potem jednak - gdy sprawy przybierają nieciekawy obrót - sprawia wrażenie mrocznego i niepokojącego”.


Ze scenografami współpracowała ściśle projektantka kostiumów Susie DeSanto, która opisuje swoją pracę: „Wspólnie z Rickiem Carterem postanowiliśmy, że początek filmu utrzymany będzie w jasnej tonacji, potem, w miarę rozwoju akcji, pogrążymy się w mroku, by w zakończeniu powrócić do światła. Znalazło to swoje odbicie w kostiumach Claire, która ubiera się początkowo na biało, potem jednak przerzuca się na odcienie ciemniejsze”.


Ważną rolę wizualną pełni w filmie motyw lustra. Rick Carter mówi: „Nasze zwierciadła są wrotami wiodącymi do prawdy, w domu filmowych Spencerów jest więc ich całe mnóstwo. Świadomi ich istnienia stajemy się jednak tylko wtedy, gdy odbija się w nich coś złego”. Lustra są w filmie kluczem do tajemnicy, stanowiły jednak nie lada wyzwanie dla autora zdjęć - Dona Burgessa, który dokonywał prawdziwych cudów, by nie odbijał się w nich sprzęt ani członkowie ekipy. Wykorzystywał do tego celu dźwig o ramieniu sięgającym od metra dwadzieścia do pięciu i pół metra umieszczając kamerę na jego końcu. Zemeckis i Burgess filmowali akcję z różnych, niejednokrotnie bardzo wyrafinowanych punktów widzenia. Często na początku sceny kamera umieszczona jest na poziomie oczu, a w miarę rozwoju akcji, gdy rośnie napięcie, przesuwa się coraz niżej i niżej. Zdjęć do filmu nie kręcono w porządku chronologicznym, co wiązało się z kolejnym wyzwaniem dla operatora. Don Burgess mówi: „Kręciliśmy nie oglądając się na rozwój akcji, a zdarzało się, że kolejne ujęcia tej samej sceny powstawały w różnych czasie i na dwóch różnych krańcach Ameryki. Łatwo więc było o gafy”. Aby ich uniknąć Burgess zastosował system cyfrowej fotografii opracowany przez laboratoria Panavision i Kodaka. Podczas kręcenia danej sceny asystent operatora wykonywał serię cyfrowych fotografii, które wprowadzał następnie do pamięci komputera. Członkowie ekipy mogli je potem drukować i porównywać ze sobą.


Komputery wykorzystywali także specjaliści od efektów. Steve Starkey mówi: „Chcę podkreślić, że efekty pełnią w naszym filmie rolę jednego ze środków narracyjnych. Robert Zemeckis lubi korzystać z najnowszych zdobyczy techniki filmowej, by opowiadać fabułę w oryginalny sposób. Uwielbia kreować własny język filmu, a używa do tego celu efektów specjalnych”. Koordynator efektów specjalnych Rob Legato dodaje: „Zawsze byłem zdania, że efekty powinny wtapiać się w tło, a nie odwracać uwagę od akcji. W filmie takim jak ten efekty powinny być jeszcze mniej widoczne niż - dajmy na to - filmie science fiction. Cały wysiłek, jaki w niego włożyłem, powinien pozostać niezauważony”. Robert Zemeckis mówi: „Przystępując do pracy nad „Co kryje prawda” próbowaliśmy wyobrazić sobie z Robem, co zrobiłby Alfred Hitchcock, gdyby żył w erze rewolucji cyfrowej i miał dostęp do grafiki komputerowej. Eksperymentowaliśmy z najróżniejszymi rodzajami efektów, ale mam nadzieję, że 90% z nich pozostanie niezauważona”.


Zdjęcia do „Co kryje prawda” rozpoczęły się latem i potrwały do jesieni. Rytm zmieniających się pór roku znakomicie podkreśla nastrój filmu. Robert Zemeckis mówi: „Skąpany w letnim słońcu dom Spencerów wydaje się oazą szczęścia. Potem, gdy wydłużamy cienie i obniżamy kąt widzenia kamery, zaczyna nagle budzić grozę. Zgodnie z regułami dreszczowca ta sama rzecz może wydać się piękna lub straszna, a wszystko zależy od punktu widzenia”. Steve Starkey dodaje: „Sekret dobrego thrillera polega na tym, że początkowo wierzysz, iż wszystko jest dokładnie takim, jakim wydaje się być, a potem, w miarę rozwoju akcji tracisz pewność siebie”. Robert Zemeckis podsumowuje: „Dzisiejsi widzowie doskonale znają reguły rządzące gatunkiem i trzeba wiele wysiłku, by ich przechytrzyć. Nie możesz powielać wzorów Hitchcocka, bo w lot pojmą, o co chodzi. To wielkie wyzwanie dla reżysera, bo radość z oglądania filmu wynika z tego, że jesteś zaskakiwany”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Co kryje prawda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy