Reklama

"Cień": WYWIAD Z REŻYSEREM

Rodrigo Moreno przybył do Chile ze swoim trzecim filmem "El Custodio". To był jeden z pierwszych filmów, które trafiły do SANFIC. Film przyjechał z Peru, gdzie wygrał główną nagrodę na X Festiwalu Kina w Limie. Jednym z największych zalet naszego festiwalu była możliwość obejrzenia filmów wcześniej przedstawionych przez samych reżyserów, i w związku z tym udało nam się porozmawiać z samym Rodrigo Moreno.

Dlaczego zainteresowała Pana historia postaci drugoplanowej?

Generalnie staram się śledzić i obserwować wszystko to, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. Dlatego też interesują mnie bohaterowie, którzy kroczą przez życie niezauważeni, trzymając się zawsze na uboczu. Wydawało mi się, że ochroniarz będzie idealną postacią, aby opowiedzieć historię, w której zawsze, w każdym momencie on sam jest elementem dodatkowym. Dopiero później sama kamera zrobiła z niego głównego bohatera.

Reklama

Czy wcześniej uważnie prześledził pan jak wygląda życie przeciętnego ochroniarza?

Przyglądałem się z bliska prawdziwym ochroniarzom i prawdziwym ministrom. Z ukrycia ich filmowałem. Własnym samochodem śledziłem samochody ministrów, ale nie czułem się jak dokumentalista, który kolekcjonuje informacje, starałem się spojrzeć na tę sytuację własnymi oczami i jak najbardziej się w nią wczuć.

Pańska perspektywa i intencje filmu wydają się jasne. Jest to oczywiste, kiedy zwróci się uwagę na ustawienie kamery, która zawsze była jakby "obok" zdarzeń, tak jak zawsze "obok" był główny bohater. Jednak czy nie wydawało się Panu zbyt ryzykowne umieszczać główną postać zawsze poza najważniejszymi wydarzeniami? Nie bał się Pan, że widz będzie czuł potrzebę poznania także drugiej strony? Ani razu się Pan nie zawahał? Jaka jest pana zdaniem cena tego poświęcenia?

Ani razu się nie zawahałem. Od początku wiedziałem, że esencją tego filmu musi być punkt widzenia. Jeśli chodzi o ryzyko, moim zdaniem nie ma lepszego sposobu na samodoskonalenie się niż utrzymywanie zawsze własnego zdania, nawet w sytuacjach ryzykownych.

Wielu osobom, z którymi rozmawiałem po obejrzeniu filmu, zakończenie wydawało się brutalne, kontrastujące z pasywnym klimatem filmu i z samym bohaterem. Jak się Panu wydaje, jak odbierają zakończenie widzowie? Od początku miał Pan ten sam pomysł na zakończenie?

Ze zrozumiałych przyczyn, nie wypowiem się na temat zakończenia filmu, do którego przez cały czas byłem przekonany i nie przyszło mi do głowy, żeby je zmienić. Nie powiem nic więcej, chcąc uchronić osobę, która jeszcze tego filmu nie widziała, przed rozczarowaniem.

Pokazując Rubena, patrzącego głównie na ekrany i przez szyby, miał Pan na myśli jakąś metaforę kina?

Być może pozycję obserwatora, świadka, można porównać z profesją reżysera i scenarzysty. Moim zdaniem, każdy film opowiada o kinie. Tworzenie filmu to zawsze wypowiadanie się o filmie, wyrażamy nim swoją własną opinię na temat kina. "El custodio", tak jak każdy inny film, tworzą plany i ujęcia, które wybiera reżyser, przedstawiając swoją wizję kina.

W filmie uwagę zwracają puste przestrzenie, w których -wydaje się - nie ma nikogo, halle, recepcje. Czy obecnością tego rodzaju scenografii chciał Pan podkreślić przyczynę zmian, zachodzących w Rubenie? Czy od początku było Pana założeniem umieścić te wszystkie miejsca w scenariuszu?

To są właśnie te miejsca, które należą do świata ochroniarza. Nie należy on bowiem do żadnego biura, do żadnego biurka, ani do żadnego stałego miejsca, ponieważ ma być osobą niewidoczną, duchem, meblem, który nie zawadza. Im bardziej jest niewidoczny i niezauważalny, tym lepiej wykonuje swoją pracę. Od początku interesowały mnie puste i anonimowe publiczne przestrzenie, których charakter ma wiele wspólnego z charakterem pracy ochroniarza, pilnującego nie zagrożonego przez nikogo ministra.

Jakie są Pana preferencje kinowe, ulubione filmy, inni reżyserowie argentyńscy, którzy zwracają pańską uwagę?

Mam całą listę reżyserów i filmów, które podziwiam. Ale mogę wymienić tych, których ostatnio często oglądam: Tai Ming Liang, Jarmush, Tati, Bilge Ceylan, Jessica Hauser. Ich wszystkich i jeszcze tych, których teraz nie pamiętam, mógłbym spokojnie nazwać synami Bresson'a. Jeśli chodzi o reżysera argentyńskiego - jest nim Lisandro Alonso. Lubię także Rejtmana i Martel.

Jak się Panu współpracowało z Julio Chavezem? Czy w filmie jest dużo aktorskiej improwizacji sam na sam z kamerą, czy wszystko było z góry zapisane w scenariuszu?

Każdy stawia jakieś warunki i ograniczenia, tym bardziej w stosunku do aktora. Jeśli on je rozumie jak należy, może włączyć do scenariusza ekspresję własnej aktorskiej osobowości. W kinie zarazem nie ma nic przypadkowego, jak i wszystko jest przypadkowe.

Myśli pan, że krytyka i publiczność bardziej niż kiedyś docenia dziś kino, ukazujące życie codzienne?

Niemal każdy z nas, raz ma ochotę obejrzeć coś, co odzwierciedla jego życie i problemy, innym razem pragnie wtopić się w świat mniej realny i mniej materialny. Jednak na pewno to, co podoba się krytyce, bynajmniej nie musi pokrywać się z tym, co myśli publiczność. Oni nigdy nie idą ze sobą w parze. Można powiedzieć, że jedyną rzeczą, którą robią razem, jest wywieranie presji na twórców i producentów na całym świecie.

Maite Alberdi, lafuga.cl

OPINIA:

Trudno jest wcielić się w postać, w średnim wieku i bardzo poważnego, Rubena (Julio Chávez), który eskortuje ministra (Osmar Nunez) w każde możliwe miejsce, tak jakby był wyszkolonym psem podwórzowym. Ruben, na co dzień jest spokojnym, zamkniętym w sobie mężczyzną, który w pracy zmienia się w żołnierski automat.

Ruben całe godziny spędza na czekaniu w wąskich korytarzach i pustych przestrzeniach, albo w empatycznych, ogromnych budynkach. Jest całkowicie odizolowany od siebie i od całego świata. Jego prywatne życie to psychicznie upośledzona siostra, (Cristina Villamor), która wprowadza chaos do jego sposobu życia, co doskonale pokazuje scena w Chińskiej restauracji. Ruben ma też ukryty talent, jakim jest rysowanie. Jednak dla niego to tylko sposób na zabicie wolnego czasu. W ostatnich 10 minutach porządek filmu zostaje całkowicie zaburzony, ale jest to zabieg słabo przemyślany, oziębły i mało satysfakcjonujący.

Jeśli chodzi o reżysera, Rodrigo Moreno- jego oryginalny scenariusz wygrał w 2005 roku nagrodę Sundance/NHK dla filmu latynoamerykańskiego- jest on nieugiętym bohaterem, niezbaczającym z systemu p.o.v. głównego bohatera.

Bohater obserwuje zarówno to, co robi minister jak i cała jego rodzina, czasem staje się obiektem żartów i poniżeń. To właśnie powoduje interesujący podział: góra- dół. Wyższa klasa społeczna, którą Ruben ochrania jest wielkim kontrastem dla otoczenia i całego życia Rubena, którego jedyną rozrywką jest kupowanie szelek do kamizelki kuloodpornej w niepozornym pomieszczeniu jak i wizyty u niedrogiej prostytutki.

Julio Chávez dzięki wyjątkowo rozbudowanej mimice twarzy, z jednej strony ukazuje budujące się w jego wnętrzu napięcie, a z drugiej, lodowatym spojrzeniem, trzyma widza na dystans. Jako minister i przepracowany polityk, Osmar Nunez jest wyjątkowo neutralny.

Aspektem wyjątkowo podziwianym w filmie Moreno jest ścisła kontrola kamery. Operator filmu Barbara Alvarez wykorzystała przy pacy niezmienną konstrukcję zdjęć, ograniczyła ilość kolorów tak by współgrały z przymusową rutyną codziennego życia głównego bohatera. Montażysta Nicolas Goldbart nadał temu dziełu równomierny, choć czasem nieco zbyt rygorystyczny rytm.

Deborah Young

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Cień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy