Reklama

"Ciche światło": GŁOSY PRASY

Zamknąłem 60. festiwal canneński obrazem Ciche światło. Wśród tylu filmów przyglądających się człowiekowi z najbardziej niezwykłych perspektyw, ten był najprostszy i najdziwniejszy. Ciche światło meksykańskiego reżysera Carlosa Reygadasa (znanego u nas z filmu Japon) zaczyna się długą nocną sekwencją, rozbrzmiewającą głosami bydła, szczekaniem psów. Gwiaździsta noc przechodzi w świt. Gdzie jesteśmy? W jakiej epoce? W jakiej części świata? Współczesny Meksyk, Chihuahua. Wieś zamieszkana przez dawnych wygnańców z Europy, protestancką społeczność anabaptystów-mennonitów, mówiących dialektem starogermańskim. Uprawiają ziemię, żyją według Ewangelii, którą traktują radykalnie, dosłownie, jako doktrynę pokoju wewnętrznego i międzyludzkiego. Historia miłości, zdrady i śmierci - jakich w kinie wiele - została zagrana przez nich samych, jako misterium. Żonaty mężczyzna łamie Prawo, kocha drugą kobietę. Cierpi, nie znajduje wyjścia. Żona umiera. W dniu pogrzebu ta druga kobieta przychodzi się z nią pożegnać. W samotności nachyla się nad otwartą trumną w bieli - i zmarła otwiera oczy, budzi się, zmartwychwstaje. Podobną sceną kończyło się arcydzieło Carla Dreyera Słowo z 1955 roku. Wierzyliśmy w nią, w ramach spektaklu kinowego. Tak samo wierzymy teraz filmowi Reygadasa - jako żywego świadectwa czegoś niemożliwego, przerastającego człowieka, a przecież upragnionego i postawionego nam wszystkim za cel. Tego, o czym mówią wszystkie religie: miłości, która "nie patrzy swego".
Tadeusz Sobolewski, Gazeta Wyborcza

Reklama

Ciche światło to piękny film. Tak piękny, że aż ciężko pojąć jak można stworzyć tak pełny projekt. (?) W Cichym świetle nie można oddzielać tego co realne, od tego co duchowe. W tym tragicznym dramacie o miłości, cudzołóstwie i woli Bożej, da się odnaleźć wpływy Antonioniego i Dreyera. Reygadas, pracując z nieprofesjonalnymi aktorami, zdołał ukazać realizm. Obrazy codziennych posiłków, kąpieli i prac są wzbogacone fascynacją światem mennonitów. Począwszy od pierwszej sceny przedstawiającej wschód słońca, każda kolejna sekwencja została szczegółowo skonstruowana. Często ich piękno zapiera dech w piersiach. I nie ma różnicy, czy widać kombajn przesuwający się po polu, czy cichą, słodką scenę z dziećmi pluskającymi się w stawie. Czas i konkretne ujęcia Reygadasa pełne powolnych zbliżeń, są sugestywne, podkreślają wagę chwili i nieuchronność nadchodzącej tragedii.
Time Out

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ciche światło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy