Reklama

"Cezar musi umrzeć": TWÓRCY O FILMIE

"Nasz drogi przyjaciel opowiedział nam o pewnym doświadczeniu teatralnym, w którym brał udział. Po raz pierwszy od wielu lat zdarzyło mu się płakać w teatrze. Zaintrygowało nas to. Udaliśmy się więc do tego teatru - teatru w rzymskim więzieniu Rebibbia, na oddziale o zaostrzonym rygorze. Po przejściu wielu bram i blokad dotarliśmy na scenę, na której dwudziestu czy trzydziestu więźniów, w tym również skazanych na dożywocie, recytowało "Boską komedię" Dantego. Wybrali kilkanaście pieśni z "Piekła", a teraz na nowo przeżywali ból i udrękę Paolo i Franceski, hrabiego Ugolino, Ulissesa - a wszystko to w piekle własnego więzienia... Każdy z nich mówił w swoim dialekcie, czasami odkrywając paralele pomiędzy opowieścią przywoływaną przez pieśni i własnym życiem. Przypomnieliśmy sobie o słowach naszego przyjaciela i poczuliśmy potrzebę odkrycia poprzez film, jak w więziennych celach, wśród wyrzutków, żyjących tak naprawdę z dala od kultury, rodzi się piękno.

Reklama

Zaproponowaliśmy Fabio Cavallemu, reżyserowi na co dzień pracującemu z więźniami, wystawienie "Juliusza Cezara" Szekspira. Przygotowywaliśmy sztukę razem z osadzonymi, filmując ich w celach, na spacerniaku, na oddziale o zaostrzonym rygorze i ostatecznie na scenie. Staraliśmy się skontrastować mroczność ich obecnego życia z poetycką siłą uczuć, takich jak przyjaźń i zdrada, morderstwo, udręka trudnych wyborów, cena władzy i prawdy, zawartych w sztuce Szekspira. Sięganie tak głęboko w dzieło jak to oznacza również patrzenie w głąb siebie, zwłaszcza kiedy się wie, że w końcu trzeba zejść ze sceny i wrócić do swojej celi".

Paolo i Vittorio Taviani

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Cezar musi umrzeć
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy