Reklama

"Carrie": OPERACJA: KRWAWA DESTRUKCJA

Większość akcji rozgrywa się w szkole Ewen High oraz w domu White'ów w fikcyjnej miejscowości w stanie Maine. Scenografka Carol Spier natchnienia szukała w powieści Kinga. - Dom White'ów to w dużej mierze odbicie przeszłości Margaret. Jeśli chodzi o jego wygląd zewnętrzny, znaleźliśmy odpowiedni bungalow w Toronto. Dobudowaliśmy ganek, przesunęliśmy drzwi wejściowe i wymieniliśmy okna oraz dodaliśmy okna mansardowe. Wnętrza natomiast wybudowaliśmy w studiu. Miały bardzo purytański charakter, przeważała biel i ascetyczna prostota. Jest też kilka krzyży, ale niezbyt eksponowanych. Brak czerwieni, bo dla Margaret to barwa grzechu.

Reklama

Luis Sequeira stworzył specjalną suknię dla Moretz do kluczowej sceny balu maturalnego. - Omówiliśmy to dokładnie z Kimberly. Moja koncepcja była taka, by suknia wyrażała przede wszystkim niewinność. Inspiracji szukaliśmy w sukniach ślubnych z lat 30., nie zapominając też o przeszłości Margaret jako krawcowej, w związku z czym Carrie zna się na szyciu. Sporządziliśmy 33 suknie i ich liczne robocze, często miniaturowe makiety. Eksperymentowaliśmy z różnymi fakturami i barwami tkanin. Chodziło o to, by kolory dobrze kontrastowały z krwią, która jak wiadomo pojawia się obficie w tej scenie.

Warren Applebby, ekspert od efektów specjalnych, tak opowiadał o metodach pracy nad sekwencją oblania Carrie świńską krwią podczas balu. - Zwykle co najmniej dzień spędzamy na testowaniu koloru sztucznej krwi i jej konsystencji, tak by wyglądała jak najbardziej naturalnie. W tym przypadku były dodatkowe wyzwania, ponieważ krew miała obryzgać nie tylko Carrie, ale i wielu statystów. Podczas prób z manekinami zużyliśmy aż 2000 litrów, stopniowo przechodząc do testów ze statystami - opowiadał. Denis Berardi, odpowiedzialny za efekty wizualne, dodawał: - Jak wiadomo, oblanie dziewczyny krwią prowokuje ją do użycia kinetycznych mocy i zniszczenia sali gimnastycznej. Były to skomplikowane technicznie sceny - musieliśmy wiarygodnie pokazać działanie potężnej siły i rozpadanie się budynku oraz śmierć wielu ludzi. Kręciliśmy ujęcia z różnych kamer w niespotykanych pozycjach. Kaskaderzy byli zabezpieczeni specjalnymi kablami, a wielu z nich miało swoich wygenerowanych w komputerze dublerów. A było jeszcze konieczne pokazanie pożaru, dymu, walących się murów. Prawdziwe inferno pełne płomieni i krwi, z suknią Tiny stającą w ogniu. Ten ostatni problem rozwiązaliśmy w ten sposób, że sfilmowaliśmy płonącego kaskadera i dodaliśmy mu komputerowo wygenerowaną twarz Tiny. Ale nie myślcie, że kręcenie było bezpieczne. Nigdy nie będzie w pełni bezpieczne, jeśli efekt ma wyglądać wiarygodnie. Natomiast dom White'w zniszczyliśmy całkowicie za pomocą precyzyjnych efektów cyfrowych. Zeskanowaliśmy dokładnie jego wygląd zewnętrzny i wewnętrzny i przystąpiliśmy do dzieła. Berardi wspominał gorące dyskusje nad sposobem ukazania skutków telekinezy: - Spieraliśmy się mocno; ja byłem zdania, że nie może być tu daleko posuniętej umowności, jak w wielu filmach science-fiction, bo to odbierze moc naszej opowieści. Miało to być dotkliwe, mieliśmy być świadkami wszystkich tych zabójstw w całej ich grozie. Tak też uczyniliśmy. Publiczność miała nie mieć poczucia, że ma do czynienia z komputerowym efektem, choćby nawet tak było. Kim całkowicie się ze mną zgodziła. Widz ma odczuć prawdziwe przerażenie, choć czasem są to efekty na granicy groteski. W porównaniu z filmem De Palmy mamy teraz o niebo większe możliwości techniczne.

Peirce przyznawała, że szczególnie ważna była dla niej wspomniana scena skąpania Carrie w świńskiej krwi: - Miała wyglądać jak człowiek-parasol skąpany w krwawym deszczu. Spędziliśmy miesiące na poszukiwaniu właściwej gęstości cieczy i kąta jej spadania. Ale nie zapominaliśmy, że nie chodzi tu o szok dla szoku. Ta scena jest ściśle powiązana z postacią, tłumaczy i wzmacnia jej końcową furię. Moretz potwierdzała ten związek: - Carrie stopniowo uświadamia sobie swą rosnącą siłę. Myślę, że Kimberly doskonale pokazała ten proces. Peirce podkreślała: - Carrie jest wzruszająco niewinna, wielu rzeczy doznaje pierwszy raz. Ale cierpi także z powodu wspomnianej wyżej negatywnej roli mediów społecznościowych, które odgrywają w nowym filmie wielką rolę, wzmacniając okrucieństwo prześladowców. Moretz mówiła: - "Carrie" nie jest oczywiście rozbudowanym społecznym komentarzem, ale ukazuje zjawisko cyber przemocy szczerze, z całą ostrością. Nie określiłabym tego filmu jako horroru, choć jest tu wiele elementów grozy. A jednocześnie ta opowieść nie jest pozbawiona swoistej słodyczy, nawet romantyzmu.

Peirce podsumowywała: - Tak, oczywiście, ten film jest wielkim ryzykiem, także ze względu na swego poprzednika. Nie należę do tych, którzy kręcąc nową wersję, lekceważą oryginał. Tamta "Carrie" była świetna, a Sissy Spacek - po prostu zdumiewająca. Ale warto było podjąć wyzwanie, bo w mojej ocenie wszyscy pracowaliśmy z pełnym zaangażowaniem, po prostu z miłością. To opowieść o kimś szukającym schronienia, a jednocześnie bardzo ciekawym świata. Początkowo nie czułam związku "Carrie" z moimi poprzednimi filmami, ale po lekturze książki zrozumiałam, że jest to opowieść bardzo osobista i bardzo bliska moim zainteresowaniom.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Carrie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy