Reklama

"Byliśmy żołnierzami": Z PUNKTU WIDZENIA ŻON

Podczas gdy aktorzy grający role męskie ćwiczyli loty helikopterem i polowe manewry, panie skupiły się na niezwykle ważnym aspekcie filmu, portretach żon żołnierzy, a prym wiodły tu Madeleine Stowe i Keri Russell. "W rzeczywistości niemal połowa filmu poświęcona jest rodzinie." twierdzi Wallace. "Opowiadamy o odwadze mężczyzn, którzy poszli w bój, a nikt nie mówi o odwadze i poświęceniu rodzin, pozostawionych w domu. Większość Amerykanów nie wiedziała o bitwie w dolinie Ia Drang, więc nie tylko nie uhonorowano walczących w niej żołnierzy, ale zapomniano też o ich żonach."

Reklama

W opinii Gibsona kobieca perspektywa jest jedną z zalet filmu. "Według mnie film oferuje zupełnie nowe spojrzenie na kwestię Wietnamu, i dlatego wart był wysiłku. Odmalowuje też prawdziwe piekło, jakie musiały przechodzić żony bohaterów. To aspekt, jaki rzadko można znaleźć w filmach wojennych." Najlepszym przykładem przeżywanej przez rodziny udręki był pokazany w filmie sposób dostarczania informacji o poległych żołnierzach - telegram przywoził taksówkarz. Ten bezosobowy i okrutny system informowania dał okazję do ukazania niezłomnego charakteru Julie Moore, żony podpułkownika.

"To historia wojenna, ale i opowieść o oddaniu." tłumaczy Madeleine Stowe. "Julie wierzy w oddanie. Jest odważną kobietą, jej ojciec także był wojskowym. Radzi sobie ze wszystkim i ma silne poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Żony wojskowych żyły wtedy w bardzo trudnych warunkach. Julie Moore uznała, że trzeba stworzyć wspólnotę o silnym poczuciu jedności. Stowe wyjaśnia, jak jej bohaterka podjęła się łagodzenia ciosu, jakim była dla kobiet wiadomość o stracie męża. "Żołnierze zaczęli ginąć nagle, rząd nie był przygotowany na taką masakrę. Telegramy o poległych były więc wysyłane wdowom przez taksówkarzy, ale Julie przejęła ten obowiązek. Czuła się w pewnym sensie odpowiedzialna, ponieważ jej mąż dowodził ginącymi ludźmi. Jestem pewna, że ten ludzki kontakt, zamiast telegramu wręczanego przez kierowcę, koił ból wielu kobiet."

Sceny rodzinne, spotkania żon kręcono na ulicy w Fort Benning, przy której rzeczywiście mieszkali Moore`owie. Plan odwiedziła też cała rodzina Moore`ów wraz z żoną Jacka Geoghegana i jego córką Camille. Zdarzyło się to akurat w dniu kręcenia scen z nowonarodzoną maleńką Camille. Keri Russell przyznaje, że jej bohaterka, w odróżnieniu od Julie Moore, była nowicjuszką w bazie, nie znała wojskowego trybu życia i niewiele wiedziała o armii. "Jack i Barbara pobrali się zaraz po jej maturze i na rok przeprowadzili do Afryki. Gdy Jack ruszał do Wietnamu, ich córeczka miała 2 miesiące. Trudno sobie wyobrazić, co oboje czuli."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Byliśmy żołnierzami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy