Reklama

"Bracia Karamazow": WYWIAD Z REŻYSEREM

Petr Zelenka w rozmowie z Mariolą Wiktor - "Gazeta Wyborcza", 14.07.2008

Petr Zelenka w rozmowie z Mariolą Wiktor - "Gazeta Wyborcza", 14.07.2008

Dlaczego postanowiłeś nakręcić zdjęcia do filmowej adaptacji Braci Karamazow w hali fabrycznej Nowej Huty w Krakowie?

Bardzo spodobała mi się opowieść o Nowej Hucie jako mieście bez Boga. Kombinat i robotnicze osiedle wybudowała komuna pod koniec lat 40. i miały one być symbolem miasta idealnego - ateistycznego i produkcyjnego molocha. Wydawało mi się, że w takim miejscu dyskusja o wierze, nihilizmie, moralności, sumieniu, którą proponuje Dostojewski, zabrzmi bardziej wyraziście, mocniej, nabierze ironii. Dla Dostojewskiego piekłem był Petersburg, a ja pamiętam, że kiedy czytałem Braci Karamazow, to cały czas miałem przed oczyma żelazne haki, wielką industrialną przestrzeń, buchające ogniem piece hutnicze. W spektaklu Bracia Karamazow w reżyserii Lukasza Hlavicy granym w praskim Dejvickim Divadle już od ośmiu lat przez tych samych aktorów, którzy wystąpili w Nowej Hucie, też pojawiają się haki jako rekwizyty i symbole piekła.

Reklama

Ale Nowa Huta to także miejsce walki robotników o ich tożsamość i wolność religijnych przekonań, nie przypadkiem przywołujesz znak "Solidarności".

Tak, pamiętałem o tym i chciałem nawet początkowo zrealizować zdjęcia w stoczni w Gdańsku, ale nic z tego nie wyszło. Nie znaleźliśmy odpowiednich plenerów. Poza tym aktorzy się zbuntowali (śmiech!). Nie chcieli tak daleko dojeżdżać. A mnie właśnie zależało na tym, by przez całe 20 dni byli na miejscu, by oderwali się od innych spraw. Niestety, w Nowej Hucie w Krakowie, skąd znacznie bliżej do Pragi, zrealizowaliśmy tylko jeden dzień zdjęciowy. Wszystkie inne sceny z hali fabrycznej nakręciliśmy w czeskiej miejscowości Hradek. Nowohucki kombinat należy w tej chwili do hinduskiego koncernu Mittal Steel i nie udało nam się uzyskać wszystkich koniecznych zezwoleń.

Film jest rejestracją próby czeskich aktorów do spektaklu Bracia Karamazow w fabrycznej hali, ale nie tylko. Podglądamy artystów poza sceną oraz kilku przypadkowych widzów, robotników huty. Czy ten teatr w filmie, a więc zwielokrotniona umowność, nie osłabia rzeczywistej, dziejącej się poza sceną i kadrem tragedii, jaka dotyka jednego z widzów?

Nie. Dla mnie bez wątku polskiego robotnika granego przez Andrzeja Mastalerza nie byłoby sensu robić tego filmu. Dowiadujemy się, że kilkuletni synek bohatera najpierw walczy o życie w szpitalu, a potem umiera w wyniku tragicznego wypadku. Mężczyzna jednak prosi aktorów, by nie przerywali spektaklu, i do końca ogląda próbę, po czym wychodząc z fabryki, strzela sobie w głowę. On gra tutaj epizodyczną rolę, ale właśnie dlatego, że jego dramat w przeciwieństwie do aktorskich jest prawdziwy. Dzięki tej postaci udaje się zachować równowagę między fikcją sztuki teatralnej a autentyzmem przeżyć widza.

Jakim autentyzmem? Przecież kiedy próba się kończy, fikcja filmowa trwa dalej. Trup robotnika wciąż pozostaje częścią konwencji. Aktorzy zachowują się tak, jakby ta śmierć była zapisana w scenariuszu. Skąd mam mieć pewność, że za chwilę, tak jak wcześniej Fiodor, robotnik nie powstanie z martwych?

Spójrz na to inaczej, mniej racjonalnie. Weź ten autentyzm w cudzysłów. Po pierwsze, bohater Mastalerza strzela sobie w łeb, używając atrapy pistoletu, choć naboje są prawdziwe. Po drugie, gdyby nie próba, prawdopodobnie zabiłby się godzinę lub dwie wcześniej. To, o czym mówisz, to tylko jeden poziom interpretacji, ale możliwe są także inne. Nie chciałem, by mój film był tak samo przestylizowanym i nudnym eksperymentem formalnym jak Dogville Larsa von Triera, tylko bardziej naturalistycznym przenikaniem się różnych poziomów fikcji. Stąd tak ważny wątek polskiego robotnika. Nie chodzi bowiem o prawdę realistyczną, ale o prawdę w sztuce. Ja nie zrobiłem filmu o Braciach Karamazow według Dostojewskiego, ale o aktorach grających Fiodora, Dymitra, Iwana, Aloszę, Smierdiakowa, Gruszeńkę i Katarzynę - którzy w przerwach wychodzą na papierosa, mają osobiste problemy, są samotni, zagubieni, czasem zabawni - oraz o widzach, którzy ten spektakl oglądają i przeżywają go na swój sposób, odnajdując w nim odniesienia do własnych sytuacji życiowych oraz odpowiedzi na pytania, które ich nurtują.

Czy chcesz powiedzieć, że to aktorzy są współodpowiedzialni za śmierć widza, który przekroczył granice teatralnej fikcji i uwierzył w to, że wyzwolenie ludzkości i odkupienie win ojców możliwe jest tylko przez ich synów?

Nie, aktorzy tego spektaklu nie ponoszą odpowiedzialności za śmierć widza. Aktorzy jedynie nadają postaciom literackim z Dostojewskiego "autentyczność" życia. Animują je, by publiczność uwierzyła w ich indywidualną prawdę. Natomiast faktycznie interesuje mnie w Dostojewskim motyw odpowiedzialności intelektualisty za idee, które głosi w społeczeństwie pozbawionym moralności i wiary w Boga. W odniesieniu do współczesnych czasów powiedziałbym, że to, iż świat pełen jest głupców, to, niestety, wina intelektualistów i mediów. Człowiek dąży do wolności, ale kiedy ją ma, szuka kogoś, kto odciąży jego sumienie. Świetnie nadają się do tego właśnie media i reklama. Dla mnie takimi Smierdiakowami (u Dostojewskiego to on zabija ojca), którzy pod płaszczykiem źle pojętej idei demokracji dokonują rozmaitych niegodziwości, są czescy politycy.

Nikogo nie oszczędzasz. W filmie opluwa się nawet portret papieża, który zanim nim został, rozpoczął walkę o budowę kościoła w Nowej Hucie. Nie obawiasz się, że wielu Polaków potraktuje to jak bluźnierstwo? A może o to ci chodzi?

Nie. Nie mam nic przeciwko papieżowi, ale sadzę, że nawet jego nie powinno się tak strasznie serio traktować. To jest właśnie nasze, czeskie, typowo ateistyczne podejście do religii. Szukałem czegoś świętego. Taką nowoczesną ikoną świętości pozostaje wciąż papież Polak. Kiedy rozmawiałem o tym z Ivanem Trojanem, który gra cynicznego i rozpustnego Fiodora, to powiedział mi, że choć sam nie jest katolikiem, to bardzo szanuje papieża jako człowieka. I to jest piękne. Prawdziwe. Oplucie tej ikony jest w tej sytuacji aktem najgłębszej rozpaczy i desperacji.

Czy dla Czechów naprawdę nie ma żadnej świętości?

Ani religia, ani historia, polityka, ani my sami nie jesteśmy dla siebie święci. No, może z jednym wyjątkiem. Rozrywka jest święta! Pieniądze, pragmatyzm i wygodne życie! To tak! Dobrze żyć, to wartość w moim kraju. Czechom brakuje dzisiaj ideałów. Chyba tylko starsze pokolenie z nostalgią wspomina czasy komuny, gdy nie trzeba było dokonywać wyborów i żyło się zgodnie z jakimiś zasadami, dziś już kompletnie przestarzałymi. Myślę, że film Kola najlepiej oddaje fenomen czeskiej mentalności.

Polacy z ich religijnością oraz patriotycznymi zrywami bez szans na sukces muszą wydawać się Czechom dziwakami albo hipokrytami.

Nie. Ja tak nie myślę. Uważam, że Polacy są szczerzy w swoich romantycznych ideałach i w wierze. Można wam tego pozazdrościć. Dla nas wartością jest komfort życia, a dla was życie w prawdzie, z Bogiem po swojej stronie. Ci Polacy, których poznałem w Krakowie, gdzie współpracuję ze Starym Teatrem, są chyba trochę inni niż w pozostałych miastach Polski. Podobnie jak Czesi lubią delektować się życiem. Może to jeszcze jakieś dziedzictwo Austro-Węgier?

Twoje filmy - Guzikowcy, Rok diabła, Opowieści o zwyczajnym szaleństwie - są w Polsce dobrze znane, mają wielu fanów. A co ty cenisz najbardziej w polskim kinie?

Nie znam całej bieżącej produkcji, ale bardzo podobało mi się Wesele Wojtka Smarzowskiego. Lubię także filmy Doroty Kędzierzawskiej. Na przykład jej Jestem. Niestety, w Czechach polskie kino nie jest tak dobrze znane jak czeskie w Polsce.

Rozmawiamy na festiwalu w Karlowych Warach, gdzie czescy krytycy nie zostawili suchej nitki na rodzimych produkcjach. Czy to jakiś słabszy rok w czeskim kinie?

Chyba coś w tym jest. Myślę, że nie przypadkiem tegoroczne Lwy Czeskie dla najlepszego filmu trafiły do rąk Alice Nellis za film Little Blue Girl, który nie jest moim zdaniem jakimś wybitnym obrazem. Podobnie jak Butelki zwrotne Jana Sveraka. Problemem jest to, że nasze filmy są bardzo prostymi komediami o miłości, a za mało realizujemy filmów poważnych - o uniwersalnej tematyce, o walce dobra ze złem. Mam nadzieję, że Bracia Karamazow przełamią tę tendencję.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bracia Karamazow
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy