Reklama

"Bliżej": POCZĄTEK, KONIEC I TO CO POMĘDZY

„W filmie „Bliżej” („Closer”) powraca pytanie dlaczego w miłości zwykliśmy pamiętać początek i koniec relacji, wyrzucamy zaś często ze swoich wspomnień ich środek. A także, w jaki sposób pamiętamy pewne zdarzenia i jak postrzegamy to, co wydarza się w naszym życiu.”

Reżyser Mike Nichols

Komediodramat Patricka Marbera pt. „Bliżej” („Closer”) po raz pierwszy trafił na deski sceniczne i miał swoją premierę w Londynie w 1997 roku. Sztuka od razu przypadła do gustu zarówno widzom, jak i krytyce, która wystawiła jej świetne recenzje, a także przyznała prestiżowe nagrody, m.in. im. Lawrence’a Oliviera i BBC za Najlepszą Sztukę Sezonu oraz Nagrodę Londyńskich Krytyków (London Critics Circle Award). Przeniesiona za Ocean sztuka wystawiana była na Broadway’u i zyskała sobie równie dużą popularność wśród widowni amerykańskiej. Nominowana była także do Nagrody Tony oraz uhonorowana nagrodą New York Critics Award jako najlepsza sztuka zagraniczna. Od tego czasu wystawiana była w ponad stu miastach na całym świecie i przetłumaczona na 30 różnych języków.

Reklama

Sam autor tak mówi o „Bliżej” („Closer”): „Jest to opowieść o miłości, współczesne love story, w którym, naturalnie, jak w życiu, widzimy wiele odcieni uczuć – seksualną zazdrość, pożądliwe spojrzenia, kłamstwa, które sami sobie serwujemy, bliskość, ale także sytuacje, w których wykorzystując innych odnajdujemy siebie. W sumie, krótko mówiąc jest to love story, a w takich historiach, jak wiadomo, zwykle coś nawala ...”

Jak przyznaje Marber tytuł sztuki jest otwarty na interpretacje. „Chciałem, żeby brzmiało to dość dwuznacznie, żeby wprowadzało w pewien nastrój, jednak nie ograniczało możliwości postrzegania, o co w tym wszystkim może chodzić.”

Siedem lat temu, kiedy producent John Calley (w tym czasie prezes Sony Pictures Entertainment) po raz pierwszy przeczytał sztukę Marbera od razu ‘oszalał’ na jej punkcie i jak sam mówi: „Wydała mi się ona ważnym dokumentem naszych czasów, tekstem napisanym z dowcipem, wyczuciem chwili, romantyczną wymową, ale mówiącym o rzeczach uczuciowo bardzo niebezpiecznych. Była to po prostu sztuka mówiąca o rzeczach bliskich nam wszystkim.”

Calley’a i prezes Sony Pictures Amy Pascal zaintrygowała przede wszystkim dowcipna i uderzająco trafna analiza współczesnych związków między ludźmi. Jak mówi Calley: „Marber podkreśla złożoność współczesnych relacji między mężczyznami i kobietami, relacji, w których początki są tak naładowane oczekiwaniami i ekscytujące zarazem, że proces zakochiwania się na nowo może okazać się uzależniający. Ludzie stają się narkomanami ‘zakochiwania’ i trudno im zerwać z tym nałogiem. Przez cały czas, kiedy rozgrywa się akcja sztuki Marber wkłada w usta bohaterów ostre i wnikliwe komentarze, które są dowcipne i zabawne zarazem. Ten humor jest czasem bardzo przejmujący. ”Kiedy Calley i Pascal spotkali się z Marberem i wyrazili swoje zainteresowanie przeniesieniem sztuki teatralnej na ekran, autor początkowo odrzucił tę propozycję. Jak mówi Calley: „Odnosił się do naszego projektu raczej bez entuzjazmu, ponieważ nie wiedział do końca, kto będzie pracował nad filmem.”

Na szczęście rok później, po sukcesie produkcji teatralnej sztuki na Broadway’u, reżyser Mike Nichols zainteresował się tym projektem. Podobnie jak jego ostatnie adaptacje filmowe uznanych sztuk teatralnych – „Dowcip” /Wit/, „Anioły w Ameryce” /Angels in America/, również „Bliżej” („Closer”) podejmuje tematykę bliskich relacji międzyludzkich, robiąc to w sposób zabawny, ale nie spłycając tematu. Nichols był przekonany, że sztukę da się idealnie przełożyć na język filmowy, ponieważ jej wewnętrzna struktura jest w naturalny sposób stworzona na ekran – mamy tu cztery postaci głównych bohaterów, interesujących i nieszablonowych, a do tego pozwalających widzowi w trakcie filmu prześledzić ich zmianę i ewolucję wraz z rozwojem akcji.

Nichols wydawał się idealnym reżyserem dla tego projektu, między innymi z uwagi na pewne podobieństwa z jego poprzednimi uznanymi tytułami, w rodzaju „Absolwenta” /The Graduate/, „Kto się boi Virginii Woolf” /Who’s Afraid of Virginia Woolf/ oraz „Porozmawiajmy o kobietach” /Carnal Knowledge/, w których dobitnie demonstrował wyczucie i przenikliwość jeśli chodzi o relacje męsko-damskie.

Oprócz specyfiki podejścia Marbera, Nichols podkreśla dynamikę istniejącą pomiędzy mężczyzną i kobietą, którą dramaturg bierze za punkt obserwacji i jednocześnie zauważa, że: „ta dynamika jest w centrum naszego ziemskiego życia. Najwięcej dowcipów, powieści, tematów muzycznych dotyczy tego właśnie zagadnienia. Ta relacja to życie, a zarazem niewyczerpane źródło interesujących spostrzeżeń.”

Projekt filmu nabrał rozpędu w momencie, kiedy Nichols zwrócił się do producenta Calleya w kwestii sfinansowania tego przedsięwzięcia. Obaj panowie są dobrymi przyjaciółmi od z górą 40 lat. Po raz pierwszy spotkali się kiedy Nichols był członkiem słynnego duetu komediowego – Nichols-May (Elaine), po którym to zapoznaniu Calley związał się bliżej z May. Od tego czasu datuje się zarówno przyjaźń, jak i płodna współpraca obu filmowców. Calley w 1970 roku zajął się produkcją filmowej adaptacji Nicholsa powieści Josepha Hellera „Paragraf 22” /Catch-22/. Później pracowali razem nad takimi przebojami filmowymi jak: „Pocztówki znad krawędzi” /Postcards from the Edge/, „Okruchy dnia” /The Remains of the Day/ oraz „Klatka dla ptaków” /The Birdcage/.

Jak wspomina Calley: „Kiedy Mike przyszedł do mnie z propozycją wspólnej produkcji filmowej sztuki Marbera powiedziałem mu, że zawsze byłem jej wielbicielem i, naturalnie, mam do niego pełne zaufanie w tej kwestii. Projekty Mike’a zawsze robiły na mnie duże wrażenie, zarówno na scenie, jak i na ekranie udawało mu się w znakomicie przełożyć słowo pisane na dramaturgię wydarzeń, czyniąc to w taki sposób, który przyprawia o szybsze bicie serca.”

Nichols z kolei tłumaczy na czym polega filmowość materiału sztuki Marbera: „Chodzi o to, że przedstawiona historia jest opowiedziana w taki sposób, że na długo zapada w pamięć. Element intymności i dotykania spraw bardzo osobistych wszechobecny w sztuce, na ekranie sprawdza się jeszcze lepiej niż na scenie. Wynika to z faktu, iż trudno jest odegrać prawdziwą bliskość stając twarzą w twarz z żywą widownią. Jeśli chodzi o film, widz pozostaje tutaj sam na sam w ciemności sali kinowej z bohaterami, którzy za sprawą takiego zabiegu są bardziej ‘skłonni’ do wyrażania bliskości, seksu i miłości.”

Marber był bardzo podekscytowany pomysłem nakręcenia filmowej wersji sztuki przez Nicholsa, jak również swoją nową rolą scenarzysty. Jak mówi, z reżyserem połączyła go szczególna zażyłość dwóch artystycznych dusz, które pracowały nad tym, żeby w wersji ekranowej pozostać jak najbliżej oryginału. Jak wspomina Marber: „Mike zdecydował się, że opowiemy tę historię w jak najbardziej podobny do pierwowzoru sposób – w stosunkowo długich sekwencjach. Zatem mnie czekała już tylko praca związana ze skracaniem, opisywaniem na nowo i restrukturyzacją pewnych części tych sekwencji.”

„Praca z Mikiem dała mi wiele dobrej zabawy i radości”, dodaje Marber. „miałem wiele szczęścia mogąc uczyć się od samego mistrza.”

Marber podkreśla, że od strony tematycznej „Bliżej” („Closer”) nie sili się na wygłaszanie żadnych moralnych osądów na temat zachowania głównych bohaterów, pozwalając, żeby to sam widz dokonał stosownej oceny.

Jak mówi: „Nie chodzi mi o pokazywanie tego co ‘złe’ albo ‘dobre’, czy też ocenianie bohaterów. Ja tylko pokazuję to, co oni mówią i robią. W to, jak się zachowują i dlaczego staram się nie wtrącać. Widzowie i tak zobaczą tych bohaterów w taki sposób, jaki jest bliski ich własnemu postrzeganiu rzeczy. Nie ulega wątpliwości, że mogą się nie zgadzać z nimi, ale z pewnością odnajdą w nich jakąś prawdę. A poza tym być, może trochę rozbawią ich zabawne kwestie wypowiadane na ekranie.”

Scenariusz zachowuje w dużej mierze ciętość dowcipu sztuki, która łączy w swojej fabule historie dwóch par, czy też jak określa to producent Cary Brokaw: „Szachownicę relacji między dwoma mężczyznami i dwoma kobietami, która z czasem staje się polem bitwy i współzawodnictwa między mężczyznami o względy obu kobiet.”

Producentka Celia Costas dodaje: „Jest to niewątpliwie film, który daje dużo nadziei – nadziei na odnalezienie samych siebie, dojście do ładu z samymi sobą i pozytywne zmiany. Nasi bohaterowie uczą się czegoś, co jest tak naprawdę najważniejsze w życiu ... i w filmach.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bliżej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy