"Bitwa o Irak": Zdaniem reżysera
Mimo ogromnej ilości relacji dotyczących wojny w Iraku w mediach, zauważyłem, że większość ludzi nie rozumie, co się tam naprawdę dzieje. Mamy pod dostatkiem informacji na temat logistyki wojny, ale w transmisjach nie ma mowy o humanitaryzmie - a raczej jego braku. Pokazywane w telewizji eksplozje i pożary oraz natłok informacji sprawiają, że bombardowany nimi świat staje się obojętny.
Wiemy, że ta wojna jest bardzo niepopularna. W jakim stopniu przeciętny Amerykanin traktuje ją osobiście? Czy zastanawialiśmy się, jak to jest znaleźć się w obcym kraju w wieku 17 lat, nigdy wcześniej nie opuszczając rodzinnego miasteczka? Czy zastanawialiśmy się, co sami robiliśmy w wieku 21 lat? Czy zastanawialiśmy się nad tym, że młodzi marines dźwigają na swoich barkach los kraju walcząc o przeżycie każdego dnia, każdej godziny?
O rebeliantach słyszymy codziennie, ale nie mamy pojęcia, kim naprawdę są i co jest motywem ich działań. Słyszymy o bombardowaniach wiosek, o bezimiennych kobietach i dzieciach, które padają ich ofiarą, ale czy zdajemy sobie sprawę jak wygląda życie na linii ognia?
Wojna w Iraku wpłynęła na cały świat. "Bitwa o Irak" pokazuje ludzką stronę tej historii i autentycznych wydarzeń, które 19 listopada przeżyli nie spodziewający się ataku amerykańscy marines. Głównym przedmiotem mojego zainteresowania są trzy grupy ludzi, którzy w pewnym sensie są swoimi ofiarami: amerykańscy marines, rebelianci oraz iracka ludność cywilna. Wszyscy znaleźli się w ekstremalnej sytuacji. Zostali zmuszeni do walki o byt, do obrony swoich rodzin i krajów pośród chaosu wojennej rzeczywistości. Nikt nie znalazł się tam z wyboru. Każdy radzi sobie na swój sposób.
Kiedy zastanawiałem się jak przenieść historię na ekran, zdałem sobie sprawę, że gdybym napisał scenariusz i włożył dialogi w usta aktorów, straciłaby ona na wiarygodności. Tak poważny temat wymagał realizmu. Jedynym sposobem, by go zapewnić, było zaangażowanie w projekt byłych marines. Dzięki nim, dialogi i scenariusz zyskały na autentyczności, a wydarzenia zostały opowiedziane w sposób sprawiedliwy.
Pracowaliśmy na bazie szczegółowego projektu scenariusza, ale dialogi były w większości improwizowane. Zaangażowaliśmy wielu naturszczyków, którzy po raz pierwszy znaleźli się na planie filmowym. Grający w filmie marines widzieli w Iraku liczne batalie. Wielu z nich było świadkami akcji w rejonie Falludży, gdzie toczyły się najcięższe walki. Dzięki ich doświadczeniom, film zyskał na autentyczności, której potrzebowałem.
Poprzez ogłoszenia w bazach wojskowych, radio i newsletterach, dotarliśmy do żołnierzy w całych Stanach Zjednoczonych. W ramach przygotowań do filmu, spotkaliśmy się z marines z kompanii Kilo, którzy 19 listopada 2005 roku byli w wiosce Haditha. Rozmawialiśmy również z ocalałymi Irakijczykami i świadkami zabójstw. Przeprowadziliśmy setki wywiadów z Irakijczykami biorącymi udział w walkach, dla których wojna to chleb powszedni.
Pasja i uczucia pokazane w filmie są prawdziwe. Moim głównym zadaniem było zapewnienie przestrzeni, w której bohaterowie będą mogli czuć się swobodnie. Najbardziej zadziwiły mnie przyjaźnie między marines a Irakijczykami zadzierzgnięte na planie, wcześniej niewyobrażalne dla żadnej ze stron.
Kręciliśmy film w graniczącej z Irakiem Jordanii, więc pod względem położenia geograficznego i ludności lokalizacja była bardzo podobna do oryginalnej. Współpraca z Królewską Komisją Filmową Jordanii układała się fantastycznie. Po tym, jak mieszkańcy przyzwyczaili się do amerykańskich samochodów wojskowych na ulicach, również oni dawali nam tak potrzebne wsparcie.
Mam nadzieję, że "Bitwa o Irak" otworzy oczy, umysły i serca świata, a także wzbudzi empatię dla wszystkich ludzi dotkniętych wojną. Jeśli nie jesteśmy w stanie zjednoczyć się w poglądach politycznych, społecznych, czy religijnych, może uda nam się zjednoczyć jako ludziom. To byłby wspaniały początek.