Reklama

"Biały oleander": O PRODUKCJI

Kiedy producent John Wells w ciągu jednej nocy przeczytał powieść Janet Fitch „Biały Oleander”, od razu zaczął ubiegać się o prawa do jej sfilmowania: „To genialnie napisana książka, w której postaci są niezwykle wyraziste, a przesłanie podnosi na duchu. Historia Astrid kompletnie mnie pochłonęła”.

Wells był zachwycony sposobem, w jaki powieść ilustruje uniwersalny temat dorastania, zdobywania doświadczeń, które pomagają nam zdefiniować samych siebie i uzyskać własną tożsamość: „Bez względu, czy spotkały nas takie przeciwności losu, jak Astrid, każdy musi przejść przez skomplikowany okres dojrzewania. Jednym z jego aspektów jest uświadomienie sobie, że rodzice nie są nieomylni, popełniają błędy, doświadczają porażek, targani są frustracjami i niepewnością. Ich miłość może być równie niedoskonała, jak oni sami i musimy to zaakceptować.”

Reklama

Producent Hunt Lowry, człowiek który zasypywany jest niezliczonymi scenariuszami, musi kierować się swoim instynktem: „Muszę poczuć, że coś mnie naprawdę poruszyło. A tak było z Białym Oleandrem. Czytając te książkę zapomniałem, że czytam, dałem się wciągnąć w nurt wydarzeń”.

Adaptacja powieści na scenariusz była dużym wyzwaniem. Zadanie to powierzono Mary Agnes Donoghue, autorce scenariuszy do: „Raju”, „ Deceived” i „ Beaches”.

Chodziło o to, by nie zubożyć narracji i postaci, przedstawić historię możliwie najpełniej, z uwzględnieniem ograniczeń czasowych filmu.

Wells: „Nie kupiliśmy praw do książki po to, aby wykorzystać tylko jej część. Podobała nam się historia jako całość i chcieliśmy dokonać jej jak najwierniejszej adaptacji, wiedząc, że trzeba będzie zredukować jej zasięg. Czytelnicy zauważą, że niektóre wątki zostały skondensowane. Donoghue dokonała selekcji, a Janet Fitch przeczytała jej projekt uzupełniając go o swoje komentarze.”

Lowry: „ Kiedy pracujesz nad książką, która cieszyła się dużą popularnością i zyskała wielkie uznanie, to ponosisz tym większą odpowiedzialność, by ją dobrze oddać. Jest to rodzaj pożytecznego stresu, bo daje najlepsze rezultaty.”

Scenariusz zyskał pełną aprobatę autorki książki, to rzadkość, ponieważ pisarze są często wykluczeni z procesu tworzenia scenariusza i produkcji filmu.

Fitch: „Byłam przygotowana na to, że oddam książkę w ich ręce i będę mogła jedynie modlić się, żeby jej nie zepsuli. Tak mówili mi inni pisarze. Byłam więc zaskoczona i uszczęśliwiona, gdy poproszono mnie o przeczytanie scenariusza, a później o uczestniczenie w próbach z aktorami. Czułam niesamowitą radość, mogąc wsłuchiwać się w słowa wypowiadane przez ludzi, którzy powołują do życia postaci, z którymi obcowałam przez cztery lata i które pierwotnie funkcjonowały tylko w mojej wyobraźni.”

W czasie prac nad scenariuszem, producenci rozglądali się za reżyserem. Wybór padł na Petera Kosminsky’ego, reżysera „Warriors”, nagrodzonego miniserialu BBC o żołnierzach sił pokojowych w Bośni.

Wells: „Potrzebowaliśmy kogoś takiego, jak on. Prowadzi aktorów w sposób powściągliwy, zachowuje emocje, ale nie popada w melodramatyczny ton”.

Kosminsky początkowo nie chciał przyjąć propozycji, z powodu natłoku zajęć. Jednak, kiedy przeczytał scenariusz, a potem książkę, nie mógł się oprzeć pokusie.

Chociaż doświadczenia Astrid wyniesione z różnych rodzin zastępczych napędzały rozwój jej indywidualności, ani Janet Finch ani twórcy filmu nie mieli zamiaru uczynić z „Białego Oleandra” wykładu na temat systemu opieki w rodzinach zastępczych. Kosminsky od razu to wyczuł, co tylko upewniło producentów, co do trafności wyboru reżysera.

Wells: „Niektórzy automatycznie traktują tę historię, jako akt oskarżenia przeciwko systemowi rodzin zastępczych, a przecież książka wcale o tym nie mówi. Opowiada ona o tym, jak młody człowiek, bez względu na okoliczności, potrafi odnaleźć swoją tożsamość i wydostać się z cienia silnego rodzica. Rodziny zastępcze są miejscem, gdzie dokonuje się ta metamorfoza. A to, że Astrid trafia do miejsc dalekich od ideału, to po prostu pech”.

Kosminsky od razu poczuł, że książka mówi o stosunkach między matką a córką i o dorastaniu. Kosminsky: „Mamy dziewczynę, która spędziła dzieciństwo ze wspaniałą, charyzmatyczną ale kapryśną, egoistyczną i destrukcyjną matką. Ingrid jest trudna i nieprzewidywalna. Jeśli ma dobry dzień, to jest utalentowaną artystką, spostrzegawczą, czułą i czarującą osobą. Ale to się zdarza rzadko. Gdy myślę o dzieciństwie Astrid, to widzę ją wciąż wstrzymującą oddech w oczekiwaniu na reakcję matki, zależną od nastroju.

Nie mając przyjaciół – rówieśników, znajduje się na krawędzi dorosłego świata, obserwując i szkicując w bloczku rysunkowym to, co widzi. Idealizuje samotnie wychowującą ją matkę. Ingrid chętnie powtarza, że są potomkami Wikingów i Astrid często wyobraża sobie, że są wojownikami walczącymi ze światem. I nagle matka zostaje jej odebrana i musi radzić sobie sama w nieprzyjaznym świecie”.

Początkowo w kolejnych rodzinach zastępczych, Astrid próbuje się zachowywać tak, jak przy matce: stara się dociec, czego od niej oczekują, a potem to wykonać. Jak kameleon, przybiera kolory otoczenia. Jednak jej wysiłki są wciąż podkopywane przez Ingrid, która krytykuje wszystko, co pojawia się w życiu Astrid, a nie jest zgodne z jej ideałami. Ingrid twierdzi, że tylko chroni córkę, przed „tymi ludźmi”, ale tak naprawdę to chroni siebie, przed utratą kontroli nad córką. Ta myśl kryje się również za tytułem książki. Biały oleander chroni siebie wytwarzając własną truciznę.

Wraz z upływem czasu i kolejnymi, czasem bolesnymi doświadczeniami, wyłania się prawdziwy charakter i siła Astrid. Odizolowana od wpływu charyzmatycznej i wymagającej matki i wzmocniona trudnymi lekcjami życia, zaczyna wierzyć we własny osąd i podejmować własne decyzje. Wszystko zaczyna widzieć z pełną ostrością, również własną matkę.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Biały oleander
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy