"Berlin Calling": REŻYSER O FILMIE
Zazwyczaj filmy o muzykach opowiadają o Amerykanach lub Brytyjczykach, którzy już nie żyją. Bez względu na to czy bohaterem jest Jim Morrison, Charlie Parker , Joe Strummer, Kurt Cobain, Brian Jones, Ian Curtis czy Johnny Cash, walkę artysty o przetrwanie wyraźnie osadza się w kontekście jego czasów. Dlatego filmy te stają się portretem społeczeństwa, obrazem obyczajów, społecznym studium i impresją danego okresu.
Walka muzyka - najczęściej autodestrukcyjna - przeradza się w metaforę jego generacji. W przypadku ikon rock'n'rolla podkreśla się społeczny nastrój "odjazdu". Sztuka i szaleństwo to według mnie główne tematy w portretach tych artystów. Pełen pasji, niekonwencjonalny styl życia bohatera absorbuje widzów. Czy artysta podniesie się, czy upadnie - a może wzniesie się za blisko słońca? Nie bez powodu Led Zeppelin odwoływał się do legendy Ikara.
Dlaczego nie narysować portretu niemieckiego muzyka? Może nawet artysty, który wciąż żyje? Po co uciekać do przeszłości, skoro nasza rzeczywistość jest nie mniej ekscytująca? Dlaczego by nie zrobić filmu o przedstawicielu muzyki elektronicznej? Muzycy generacji Youtube komponują na swoich laptopach. Podróżują po całym świecie, nie potrzebne im teksty, a swoje utwory sprzedają w Internecie. Dzięki temu są niezależni od wielkich wytwórni płytowych. Ich fani tworzą międzynarodowe środowisko entuzjastów clubbingu i tańca. "Berlin Calling" nie jest filmem biograficznym. To portret fikcyjnego muzyka w dzisiejszym Berlinie. Opowiada o sztuce i szaleństwie, oszołomieniu i ecstasy, nadziei i przyszłości, przyjaźni i rodzinie, muzyce i radości życia, oraz, oczywiście, o miłości.
Hannes Stoehr