Reklama

"Bambi II": PRAWDA W GŁOSIE

Niezwykle trudnym zadaniem był dobór obsady. Jakikolwiek poważny błąd w tej mierze mógł przecież podważyć wiarygodność opowieści i zniszczyć klimat filmu.

Jamie Thomason, reżyser dialogów, twierdził, że i tym razem wersja z 1942 roku była dla twórców drogowskazem. Tamte głosy miały dziecięcą energię i czystość. Któż nie pamięta wielkiego wigoru Tuptusia, prawdziwej słodyczy Kwiatka? Ale nie mogliśmy po prostu naśladować dawnego sposobu mówienia i barwy głosów. Musieliśmy je uwspółcześnić, dostosować do wrażliwości dzisiejszej publiczności. Dobry przykład to głos Wielkiego Księcia. Nie mógł być statyczny i autorytatywny, jak ze starej powieści radiowej. Potrzebowaliśmy więcej niuansów. I oczywiście Patrick Stewart potrafił to zapewnić z nawiązką.

Reklama

Stewart, uznany aktor teatralny i filmowy („Teoria spisku”, „Moby Dick”) wielokrotnie pracował przy filmach animowanych. „Bambiego” pamiętał z dzieciństwa. Ten wybitny aktor szekspirowski trafnie uchwycił specyfikę pracy nad animacją. Jest to coś pośredniego pomiędzy teatrem a filmem aktorskim – mówił. – Głos musi mieć mocniejszą ekspresję, być bardziej donośny niż w drugim przypadku, lecz bardziej stonowany niż w pierwszym. Wielki Książę jest osobowością mocną, dominującą, może nawet nie znoszącą sprzeciwu. Ale w miarę obcowania z synem stopniowo się zmienia. Trzeba było wiarygodnie oddać tę przemianę, zaznaczyć coraz mocniej dochodzącą do głosu delikatną i czułą część jego natury.

Do obsady dziecięcych ról poszukiwano aktorów dysponujących dorobkiem i techniką, którzy nie utracili jednak młodzieńczej spontaniczności. Wybór padł przede wszystkim na Aleksandra Goulda z „Gdzie jest Nemo”. Ma w swoim głosie niewinność i ani śladu maniery – zauważył Thomason. – Ta słodycz jest po prostu naturalna, a nie sztucznie wystudiowana.

Gould podkreślał, że jego zdaniem, kluczem do postaci Bambiego jest lęk przed ojcem. Stale obawia się, by go nie zawieść, hamuje swoją naturalną skłonność do zabawy, bo myśli o tym, czy tak powinien zachowywać się młody książę. Przełomowa dla nich obydwu jest scena wspólnej zabawy. Wtedy lody zaczynają pękać.

Gould wspominał, że największą trudnością, jaką napotkał podczas pracy nad filmem, było to, że nagrania trwały aż dwa lata. Mój głos przez ten czas nieco się zmienił i szczerze mówiąc, czasem nie było mi łatwo sprawić, by pod koniec pracy brzmiał identycznie jak na początku.

Dłużej trwały poszukiwania odtwórcy roli Tuptusia. Przesłuchano wielu kandydatów, wreszcie zdecydowano się na Brendona Baerga znanego z serialu CBS „Yes, Dear”. Wniósł on do roli współczesny zadziorny ton, o który nam chodziło – chwalił młodego aktora reżyser.

Sam Pimental zagrał ostatecznie dwie mocno zróżnicowane role: Świstaka i Jeżozwierza. Przysięgam, że to nie dowód na próżność reżysera, lecz na jego prawdziwą wszechstronność. Jeśli ktoś był w tych rolach świetny, to nie miało sensu szukać dalej. A Brian był świetny – śmiał się Thomason.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Bambi II
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy