"Bad Company": NA PLANIE
Zdjęcia do "Bad Company" rozpoczęły się wiosną 2001. Akcja naszego filmu toczy się w Nowym Jorku i Pradze, tam też kręciliśmy zdjęcia - mówi Joel Schumacher.
Jerry Bruckheimer mówi: Chcieliśmy pokazać na ekranie całe piękno Pragi. To niezwykłe miasto, w którym znaleźć można wpływy najróżniejszych stylów architektonicznych, od renesansu po barok. Otacza je aura tajemniczości, która doskonale pasuje do naszego filmu. Joel Schumacher mówi: Praga to międzynarodowe miejsce spotkań. To jedno z najpiękniejszych miast świata, które przypomina baśniowe królestwo. W scenariuszu akcja wielu scen toczyła się w zamkniętych pomieszczeniach, postanowiliśmy jednak wyprowadzić bohaterów w plener. Dzięki bezprecedensowej pomocy władz miasta, mogliśmy kręcić w niezwykłych miejscach, w tym na dachu opery narodowej, gdzie nie wpuszczono dotąd żadnej ekipy.
Autorem zdjęć do "Bad Company" jest polski operator Dariusz A. Wolski, który współpracował z Jerrym Bruckheimerem przy "Karmazynowym przypływie", a ostatnio zrealizował film "Mexican" z Bradem Pittem i Julią Roberts.
Joel Schumacher mówi: Dariusz Wolski to wspaniały operator i cieszę się, że w końcu dane mi było z nim pracować. Chciałem, by robił zdjęcia do mojego pierwszego filmu o Batmanie, "Batman Forever", ale nic z tego nie wyszło. Dariusz do maksimum wykorzystał możliwości, które kryją w sobie Praga i Nowy Jork. Dzięki niemu nasz film lśni pełnym blaskiem. Kręciliśmy nad Wełtawą, na moście Karola i wyspie Strelecky'ego, z której rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na miasto. Do Pragi ekipa przeniosła się pod koniec kwietnia 2001, po miesiącu zdjęć w Nowym Jorku. Ze względów logistycznych niektóre ze scen, których akcja rozgrywa się w nowojorskich wnętrzach, nakręcono w Pradze. W filmie Julie nigdy nie wyjeżdża do Pragi - mówi Kerry Washington. - Scenę z Grand Station Central kręcono jednak w Pradze, musiałam więc jechać do Czech, by znaleźć się w Nowym Jorku...
Jedną z najbardziej efektownych scen akcji nakręcono w opuszczonej gazowni w Kładnie, którą rozebrano tuż po zakończeniu zdjęć. Grający agenta Seale'a Gabriel Macht mówi: We wnętrzu gazowni zbudowaliśmy wysoką na prawie pięć metrów metalową platformę. Jako agent Seale wjeżdżam na nią na motocyklu, by stanąć twarzą w twarz z Rosjaninem o imieniu Darius, którego gra Petr Jakl, dwumetrowy, ważący 140 kilogramów olimpijski mistrz judo. W pewnej chwili on przystawia mi do głowy pistolet, ja rozbijam mu na twarzy laptopa i zaczynamy okładać się pięściami. Na szczęście, gdy byłem małym chłopcem, bawiliśmy się z braćmi w Jamesa Bonda naśladując Rogera Moore'a. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że Petr Jakl nie miał pojęcia, jak się walczy w filmie. Rzucił mną o ziemię i zaczął dusić. Musiałem mu powtarzać: "Nie walcz naprawdę - to tylko film". W końcu jakoś przez to przebrnęliśmy, ale sporo mnie to kosztowało: byłem posiniaczony od stóp do głów.
Wielu aktorów nie korzystało z pomocy dublerów. Chris Rock mówi: Dobrze, że jestem w dobrej formie, bo na planie "Bad Company" sporo się nabiegałem. Nie musiałem co prawda wyskakiwać z budynków, ale jeszcze by tego brakowało... Anthony Hopkins mówi: Jestem na tyle wysportowany i odważny, że sam wykonałem większość ze swoich popisów kaskaderskich. W przeszłości nieraz odnosiłem obrażenia na planie filmowym: raz naderwałem ścięgno Achillesa, innym razem złamałem rękę spadając z konia, a raz omal nie skręciłem karku. Taki już los aktora... Ekipę wsparli swym doświadczeniem liczni konsultanci. Joel Schumacher mówi: Pozyskaliśmy do współpracy byłych agentów CIA, którzy przeanalizowali dla nas scenariusz i raz w tygodniu zjawiali się na planie. Mówili nam, jak w danych sytuacjach zachowaliby się agenci, co by zrobili, a czego nie. Uwzględniliśmy ich opinie wprowadzając odpowiednie zmiany w scenariuszu.
Jerry Bruckheimer mówi: Szefowie CIA służyli nam nieocenioną pomocą. Pozwolili nam nawet wejść z kamerą do biur w Wirginii, czego nigdy dotąd nie zrobili. Cieszę się, że nam się to udało, bo wyznaję zasadę, że w filmie liczy się przede wszystkim autentyzm - nawet, jeśli mamy do czynienia z komedią.
Muzykę do "Bad Company" skomponował Trevor Rabin, który współpracował z Jerrym Bruckheimerem przy "60 sekundach", "Con Air - Locie skazańców", ”Armageddonie” i "Wrogu publicznym". Joel Schumacher mówi: Trevor Rabin napisał niezwykłą, porywającą partyturę, która łączy motywy "praskie" i "nowojorskie" z elementami charakterystycznymi dla kina akcji. Udało mu się pozyskać do współpracy wschodzącą gwiazdę hip-hopu o imieniu Tricky, który specjalizuje się w muzyce progresywnej. Razem stworzyli niepowtarzalną oprawę muzyczną.