"Auto Focus": GŁĘBOKI PORTRET PŁYTKIEJ POSTACI
Trzeba przyznać, że biografia Boba Crane’a to dla filmowca nie lada wyzwanie. Jak bowiem przekonująco i ciekawie opowiedzieć o człowieku, który wydaje się całkiem pusty, który nie ma w sobie nawet krzty refleksji? Paul Schreder zdecydowanie poradził sobie z tym trudnym zadaniem. Pokazał powolną degrengoladę swojego bohatera, jego emocjonalne kalectwo, a umieszczając go w otoczeniu bliskich mu ludzi zarejestrował również rozkład jego kolejnych związków, a w końcu także zupełnie zwyczajnych, codziennych kontaktów z ludźmi. Reżyser postanowił również przyjrzeć się bliżej niezdrowej relacji między Crane’em i jego przyjacielem, Carpeneterem. Dwaj bohaterowie początkowo po prostu świetnie się ze sobą bawią, potem zaczynają już być uzależnieni od swego towarzystwa i na wspólnych polowaniach na kobiety opierają właściwie całe swoje życie.
Zdecydowanie pomogli reżyserowi aktorzy, Greg Kinnear i Willem Dafoe, którzy w bardzo wnikliwy choć subtelny sposób wygrali relację dwóch postaci, nie stroniąc nawet od pokazania ich niejednoznacznej, autodestrukcyjnej więzi oscylującej na cienkiej granicy między przyjaźnią a... związkiem. Kinnear, obsadzany jak dotąd w rolach sympatycznych i myślących mężczyzn, mistrzowsko wykorzystuje swoje dotychczasowe emploi, stopniowo odsłaniając przed nami pustkę swojej postaci, a Dafoe, ze swoją szczególną aparycją, jest jakby stworzony do roli tego, który wprowadza naiwnego Crane’a w świat pozbawiony jakichkolwiek norm i zakazów.