Reklama

"Angielska robota": KRADZIEŻ STULECIA

We wrześniu 1971 roku Robert Rowland, radioamator, powiadomił Scotland Yard, że właśnie podsłuchał rozmowę pomiędzy złodziejami, którzy dokonują kradzieży gdzieś w promieniu 10 mil od centrum Londynu. Ok. 2 w nocy dyżurny policjant postanowił potraktować tę wiadomość serio i wezwał wozy do wykrywania transmisji. Niestety, kiedy w końcu technicy zostali ściągnięci z weekendowego odpoczynku, rozmowy przez krótkofalówkę ustały. Policja nie zaprzestała jednak poszukiwań, sprawdziła 750 banków w okolicach śródmieścia Londynu. W niedzielę po południu przeszukano Lloyd's Bank na rogu Baker Street i Marylebone Road, ale nie znaleziono żadnych oznak włamania. 15 calowe drzwi do skarbca były nietknięte i zabezpieczone zamkiem z regulatorem czasowym. Policjanci nie zdawali sobie sprawy, że podczas ich inspekcji złodzieje byli w środku. Kradzież odkryto dopiero po otwarciu banku w poniedziałek. Zginęła zawartość 268 skrytek depozytowych. Złodzieje wydrążyli 12 metrowy podkop z piwnic wynajętego uprzednio sklepu z artykułami skórzanymi, mieszczącego się obok banku. W metrowej grubości żelbetonie, stanowiącym podłogę skarbca wycięli dziurę lancą tlenową. Podłoga nie była podłączona do systemu alarmowego, ponieważ uznano ją za nie do przebycia. Przestępcy wynieśli do sklepu 8 ton gruzu, a następnie ograbili bank.

Reklama

Przebieg kradzieży do złudzenia przypominał historię rozwiązaną przez Sherlocka Holmesa w "The Read Headed League" Arthura Conan Doyla. W tym przypadku jednak, nie znaleziono odpowiedzi na mnóstwo pytań. Skazano tylko cztery płotki, nie odnaleziono zawartości większości skrytek, a po to, co odzyskano, nikt się nie zgłosił.

Producent Steven Chasman tłumaczy: "Informacje na temat tej niezwykłej kradzieży zbierano bardzo długo. Przygotowania do realizacji filmu trwały prawie 12 lat i aż do chwili gdy my wkroczyliśmy, nikt nie zdołał dotrzeć do ludzi biorących udział w napadzie. Nikt nie potrafił ich znaleźć. Połowa z nich otrzymała nową tożsamość i zniknęła, a połowa, jak twierdzą nasi informatorzy, zmarła. Jednak odnalazłem parę osób, które w tym uczestniczyły, rozmawiałem z nimi, i to, co usłyszałem zawarłem w scenariuszu. Dzięki temu jest on autentyczny. Jedna z tych osób, dżentelmen około siedemdziesiątki, wspominał, że stróże porządku dobrze ich traktowali, ponieważ nie było to brutalne przestępstwo, nie używali broni i nikogo nie skrzywdzili. A poza tym policja nie miała wtedy dobrej opinii i dużo się mówiło o panującej w jej szeregach korupcji. Niezrozumiałe może się wydawać, dlaczego nikt się nie zgłosił po nieliczne odzyskane dobra. Wytłumaczenie jest jednak proste: ludzie trzymają w depozycie rzeczy, których nie chcą ujawniać. Nie chcieli odpowiadać na niewygodne pytania: skąd mają taką gotówkę, biżuterię, broń"?

Symbolika lokalizacji banku przy Baker Street nie umknęła złodziejom. Przed zakończeniem całej akcji napisali na wewnętrznej ścianie sejfu: "Może Sherlock Holmes spróbuje to rozwiązać ...".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Angielska robota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy