"Anakondy: Polowanie na krwawą orchideę": POMYSŁ
Producentka filmu Verna Harrah mówi, że zawsze miała ochotę nakręcić kontynuację filmu “Anakonda", przy którym również pracowała w podobnym charakterze. Czynnikiem, który zadecydował ostatecznie o realizacji nowego przedsięwzięcia był pomysł na opowiedzenie nowej filmowej historii. "Początkowo, myśleliśmy o przedstawieniu historii węży atakujących okolice Nowego Orleanu. Pomysł był ciekawy, ale wiązało się z nim wiele komplikacji. W końcu zdecydowaliśmy się jednak na otoczenie lasów tropikalnych, jak również opisanie perypetii grupy farmakologów, którzy zafascynowani są myślą o tajemniczej, przedłużającej życie roślinie występującej na wyspie Borneo."
Punktem wyjścia dla całej opowieści jest moment, w którym grupa zapalonych naukowców uzyskuje ze swojej firmy fundusze na sfinansowanie podróży na Borneo, której celem jest dotarcie do niezwykle rzadkiego okazu orchidei. Ten tajemniczy kwiat zakwita jedynie przez dwa tygodnie, raz na siedem lat. Jak mówi Harrah: "Śmiałkowie napotykają na swojej drodze na spore trudności nie tylko ze względu na sezon monsunowych deszczy, ale również sezon godowy anakond."
Reżyser Dwight Little zainteresował się tym projektem ponieważ, jak sam mówi: "Jest wielkim wielbicielem filmów przygodowych, szczególnie zaś tych, które łączą w sobie elementy trzymającej w napięciu akcji i pobudzającej wyobraźnię widza egzotyki. Nasz film ma dodatkowo tę zaletę, że nawet bez obecności w nim monstrów, czy też gadów to nadal jest ciekawy obraz, opowiadający o niebezpiecznej wyprawie w bardzo dzikie rejony naszego globu. Jeżeli dodamy do tego niezwykle działające na wyobraźnię wielkie węże, to mamy świetną mieszankę, trzymających w napięciu elementów thrillera."
Harrah nie kryła swojego zadowolenie jeśli chodzi o zaangażowanie przy swoim projekcie Little’a. "Widać było od samego początku, że ten facet ma wizję filmu i jest w stanie ją zrealizować. Jego dodatkowym atutem, oprócz warsztatu reżyserskiego, było opanowanie, talent i umiejętność prowadzenia współpracy na planie filmowym."
Elementem zasadniczym z punktu widzenia atmosfery filmu, którego dziewięćdziesiąt procent akcji rozgrywa się w plenerach, było, naturalnie, znalezienie odpowiedniej lokalizacji. Twórcy obrazu byli absolutnie podekscytowani mogąc realizować swoje filmowe wizje w dżungli na wyspie Fidżi, której wybór wpłynął korzystnie nie tylko na klimat filmu, ale również na jego finanse.
Jak tłumaczy Harrah: "Fidżi ma do zaoferowania absolutnie zapierające dech w piersiach, niewiarygodnie piękne tereny, które nigdy wcześniej nie były pokazane na dużym ekranie. Dodatkowo, spotkaliśmy się tam z ciepłym przyjęciem ze strony lokalnych mieszkańców i władz, które w znacznym stopniu ułatwiały nam pracę."