Reklama

"5x2": ROZMOWA Z STÉPHANE’M FREISSEM

Jaka była Pańska pierwsza reakcja po przeczytaniu scenariusza do 5x2?

Szczerze mówiąc, gdyby reżyserem nie był François Ozon, nie przyjąłbym tej roli. Scenariusz miał niespełna 40 stron, z pięciu części napisane były tylko trzy. Nie było właściwie wiadomo, ile tych części ma być i do czego to wszystko zmierza. Drugim powodem była Valeria. Zaczęliśmy kręcić w takiej kolejności, w jakiej sceny pojawiają się na ekranie. Gdyby nie François i Valeria, z pewnością zabrakłoby mi wiary i spontaniczności, niezbędnych do zagrania tych wszystkich przesyconych emocjami scen.

Reklama

Scena w pokoju hotelowym jest właśnie taka…

W scenariuszu ta scena zajmowała dosłownie parę linijek tekstu. Gilles i Marion kochają się. Ta scena ewoluowała później. Zwykle, gdy zaczynam pracę nad filmem, dokładnie wiem, kim jest i dokąd zmierza mój bohater. Czytam scenariusz setki razy, a każda scena pomaga mi w kreowaniu mojej postaci. Każdy dzień na planie 5x2 zmuszał mnie do rezygnacji z tej metody. Musiałem skupić się na teraźniejszości, starać się stworzyć historię tego związku, nie wiedząc nic o mojej partnerce, ani o tym jak się poznaliśmy. Musieliśmy uważnie się obserwować i słuchać siebie nawzajem, otworzyć nasze umysły.

Czy to była głównie improwizacja?

I tak, i nie. Trzymaliśmy się scenariusza, nadaliśmy mu po prostu cielesną postać. Nigdy czegoś takiego nie robiłem. François to reżyser, który potrafi wydobyć z aktorów głębię, o której nie mieli pojęcia. Kiedy skończyliśmy scenę w hotelu, powiedział: „Zaskoczyliście mnie. Nie spodziewałem się, że dacie z siebie tak wiele”. Bardzo nas to rozbawiło. Ale myślę, że François mówił poważnie. Na tym polega jego talent. Wrzuca składniki do garnka i podgrzewa aż do punktu wrzenia. Nie można do końca przewidzieć efektu. Dlatego ten film wydaje się taki prawdziwy.

Czy można powiedzieć, że w 5x2 chodzi nie tyle o interpretację, co identyfikację?

Myślę, że chodzi o obie te rzeczy. Z początku widz odruchowo identyfikuje się z pewnymi elementami historii. Ale potem zaczyna myśleć o tym, co mogło wydarzyć się pomiędzy rozdziałami. Valeria i ja bez przerwy zastanawialiśmy się, czy dany rozdział wystarczy, aby przeprowadzić widzów do następnej części. Czy niczego nie brakuje? Czytając scenariusz, znaczenie niektórych scen nie było dla mnie do końca jasne. Wiele z nich wyglądało całkiem zwyczajnie, ale skończony film wydobywa ich prawdziwy sens. Znaczenie danej sceny jest wzmocnione przez to, co zostało pominięte; czas, jaki upłynął pomiędzy poszczególnymi rozdziałami.

Proszę opowiedzieć coś o granej przez Pana postaci.

François rozmawiał z nami przed kręceniem, a także po skończeniu każdej części. Pytał nas, kim są nasze postacie, do czego dążą i co mają za sobą. Żeby sobie to wszystko jakoś poukładać, założyłem, że Gilles ma kłopoty ze swoją seksualnością. Jego nieudany związek z Marion, podobnie jak jego wcześniejsze niepowodzenia z kobietami, świadczą o tym, że mimo iż zawsze wiązał się z kobietami, tak naprawdę powinien być z mężczyzną. Byłem pewien, że brat Gilles’a odkrył jego homoseksualizm zanim on sam to zrobił. Byłem przekonany, że obaj bracia są homoseksualistami.

Czy zasugerował się Pan tym, że jest to film Françoisa Ozona?

Chciałbym zaprzeczyć, ale nie jestem pewien! François jest nieprzenikniony. Intymne związki jego bohaterów otacza aura tajemnicy. Czułem, że muszę rozwiązać tę zagadkę. Kiedy François powiedział mi, że Gilles gwałci Marion w hotelu, moja interpretacja wydawała się tym bardziej słuszna. Pomyślałem: „Gilles próbuje zmierzyć się ze swoją prawdziwą naturą, pokazać Marion, że nie jest tym, za kogo ona go uważa.” Według mnie, w tej scenie Gilles zrywa z życiem heteroseksualisty i daje pierwsze sygnały swojego homoseksualizmu.

A jak widzi Pan to teraz, po obejrzeniu filmu?

Teraz myślę, że to, co zrobił Gilles, to był akt rozpaczy; rozpaczy, która popycha człowieka do działań, które budzą w nim obrzydzenie. Gilles jest słaby, a Marion silna. Nie są klasyczną parą, ale mimo to tworzą uniwersalny obraz miłości. To stanowi o wielkości tego filmu. Nie rozwija się on w porządku chronologicznym, ma niekonwencjonalną formę, niebanalne rozwiązania. Uwielbiam ten film, i nie żałuję swoich dociekań na temat orientacji Gilles’a. Dały mi one energię do grania tej roli. Gilles jest delikatny, ale nie jest mięczakiem. Widzi jak jego małżeństwo się rozpada, jak wymyka mu się z rąk. Zwyczajnie cierpi z tego powodu, podobnie jak wielu innych mężczyzn.

Noc poślubna, narodziny dziecka – to ważne momenty w życiu Marion i Gilles’a. Jednak bohaterowie przeżywają je osobno.

Zagranie scen związanych z narodzinami było dla mnie bardzo trudne. Nigdy nie postąpiłbym tak jak Gilles! Ale nasze instynkty i podświadomość są bardzo silne. Wszyscy robimy rzeczy, których nie potrafimy wytłumaczyć, które zaczynamy rozumieć dopiero z biegiem czasu. Tego nie da się wyjaśnić. François widzi miłość raczej w czarnych barwach. Ale miłość nie jest odpowiedzią na wszystko. Czy dwie osoby, które postanowiły być razem są lepsze od dwojga ludzi, którzy wolą żyć osobno?

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 5x2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy